Firmy wyciągnięte z kryzysu dzięki rządowej pomocy wolą dawać pieniądze Republikanom.
Przed przyszłotygodniowymi wyborami do Kongresu sympatia amerykańskiego biznesu jest wyraźnie po stronie Republikanów. Opozycję wspierają finansowo nawet te firmy, które zostały w trakcie kryzysu uratowane przez administrację Baracka Obamy.
Dziennik „Washington Post” wyliczył, że 23 przedsiębiorstwa, które w ciągu ostatnich dwóch lat dostały z budżetu przynajmniej miliard dolarów państwowej pomocy, tylko we wrześniu wpłaciły na kampanię wyborczą 1,4 mln dol. Większość z tych pieniędzy trafiła na konta polityków republikańskich.
Najbardziej niewdzięczna wobec Obamy jest oczywiście Wall Street. Citigroup, jeden z głównych odbiorców rządowej pomocy dla zagrożonych przez niespłacalne kredyty banków (tzw. TARPu), we wrześniu dała republikańskim kandydatom 30 tys. dol. Na konta demokratów wpłynęła w tym samym czasie ledwie jedna trzecia tej sumy. Podobnie było również w poprzednich miesiącach. Tylko lider republikańskiej mniejszości w Izbie Reprezentantów John Boehner dostał do tej pory od firm będących na garnuszku skarbu państwa 200 tys. dolarów, a republikański kongresmen Eric Cantor 187 tys.



Te dane to tylko część obserwowanej od ponad roku wielkiej wędrówki pieniędzy Wall Street od Demokratów w kierunku Republikanów. W pierwszym kwartale 2010 roku Goldman Sachs po raz pierwszy od 1988 roku wydał na kampanię prawicowych kandydatów więcej niż na poparcie lewicy. Przestała też działać magia Baracka Obamy, najskuteczniejszego fundrisera w historii Ameryki. Podczas wiosennego bankietu w Nowym Jorku Mitt Romney, który liczy na prezydencką nominację Partii Republikańskiej w 2012 roku, zebrał 1,5 mln dol. Przemawiający następnego wieczora Obama już tylko 1,3 mln. „Uratujmy kraj przed widmem socjalizmu” – głosi dokument, który republikańska centrala skierowała do potencjalnych sponsorów. Niedawno jego treść opublikował waszyngtoński portal „Politico”. To polityczna cena, jaką demokraci płacą za przeforsowanie latem kontrowersyjnej reformy rynków finansowych, która nałożyła na banki i fundusze inwestycyjne wiele dolegliwych regulacji.
Bardziej zastanawiające jest jednak to, że Republikanie kasują istotne sumy także od firm spoza sektora finansowego. Na przykład od General Motors, który latem 2009 został uratowany przed widmem bankructwa dzięki rządowemu zastrzykowi w wysokości 50 mld dol. Pieniądze GM poszły na przykład na kampanię republikańskiego lidera senackiej mniejszości Mitcha McConella z Kentucky, który był jednym z najbardziej zagorzałych przeciwników bailoutów i nazywał je „subsydiowaniem przez podatników biznesowych klęsk”. – Pieniądze pochodzą z prywatnych datków pracowników GM i są wyrazem ich politycznych przekonań – skomentował rewelacje rzecznik koncernu. – To wyraz szerszego nastawienia szerzącego się w wielu sektorach gospodarki. Wynika ono z ogólnego niezadowolenia z sytuacji gospodarczej kraju i braku wiary w ekonomiczną kompetencję tej administracji – mówi nam Brian Darling z Heritage Foundation.
Wszystkie te informacje to bardzo zła wiadomość dla Obamy przed wtorkowymi wyborami do Kongresu. Demokraci najpewniej stracą po nich kontrolę przynajmniej nad jedną z izb amerykańskiego parlamentu.