Zwycięstwo Komorowskiego uruchamia w Platformie efekt domina. Zwalnia się stanowisko marszałka Sejmu, ale ten, kto je zajmie, zwolni kolejny fotel. W PO sama zapowiedź zmian kadrowych wzbudza emocje.
Do tej pory to o Grzegorzu Schetynie mówiono jako o najbardziej prawdopodobnym kandydacie na fotel marszałka. W ten sposób Donald Tusk miałby pozbawić go łagodnie wpływów w partii. Schetyna, który z sukcesem odbudowuje swoją pozycję, straciłby fotel szefa klubu parlamentarnego, czyli wpływ na posłów. Nie wypadałoby przecież, by druga osoba w państwie była jednocześnie sekretarzem generalnym PO i zajmowała się trzymaniem w ryzach partyjnych struktur. We wczorajszym wywiadzie radiowym Schetyna nie powiedział „nie”, ale skądinąd wiemy, że ta perspektywa nie bardzo go pociąga. – On nie ma temperamentu człowieka, który godzinami siedziałby w Sejmie czy uczestniczył w nudnych, oficjalnych spotkaniach – przyznaje jeden z posłów PO.
Ale Schetyna wie też doskonale, że kolejnej takiej oferty może nie dostać. Donald Tusk próbuje zmienić statut partii i zlikwidować stanowisko sekretarza generalnego. To jasny sygnał, że wpływy Schetyny będą ograniczane.
Palikot i Nitras: Kopacz na marszałka Sejmu
Może więc lepiej nie wybrzydzać. Janusz Palikot i Sławomir Nitras, politycy, którzy nie należą do jego przyjaciół, już zgłosili, że marszałkiem Sejmu mogłaby zostać minister zdrowia Ewa Kopacz.
– Trudno się spodziewać, by była to ich własna inicjatywa. Ten sygnał musi iść od Tuska – twierdzi członek władz krajowych PO. – Sygnał, by Schetyna nie kręcił nosem, bo za chwilę może zostać szeregowym posłem. Zwłaszcza że kandydatura Kopacz wcale nie jest zupełnie nierealna.
– To byłoby świetne rozwiązanie problemu, jaki jest dziś w tym resorcie – przyznaje członek komisji zdrowia z PO.
Do wyborów parlamentarnych ekipa Tuska będzie musiała chociaż zacząć reformę służby zdrowia. Trzy próby Ewy Kopacz zakończyły się porażką. Pierwszą reformę ku radości znacznej części posłów PO zawetował Lech Kaczyński. Politycy Platformy nieoficjalnie przyznawali wówczas, że nie są w stanie przewidzieć skutków reformy, więc celowo nie porozumieli się z SLD, by wspólnie odrzucić prezydenckie weto. Nie powiódł się także plan B, który szumnie zapowiadała minister zdrowia, czyli powolna, ale masowa komercjalizacja szpitali. Ostatnio przygotowane przez nią ustawy zdrowotne skrytykowała rada gospodarcza przy premierze. W tej sytuacji jej możliwości działania się wyczerpują. Pozbycie się Kopacz z resortu przez awans byłoby najbezpieczniejszym rozwiązaniem.
Jeśli do tego dojdzie, zwolni się jej fotel. Po Ministerstwie Zdrowia krąży plotka, że nowym szefem resortu może być Jerzy Miller, obecny szef MSWiA. Miller kierował już wcześniej Narodowym Funduszem Zdrowia i jest – nawet przez politycznych przeciwników – postrzegany jako fachowiec. – Millerowi bardzo zależy na wyjaśnieniu katastrofy w Smoleńsku i na razie nigdzie się nie wybiera – mówi jeden z jego przyjaciół.
Z drugiej jednak strony reforma służby zdrowia zawsze była marzeniem Millera, więc propozycja byłaby dla niego atrakcyjna. Jeśli się zgodzi, Tusk będzie musiał znaleźć nowego szefa MSWiA...