Premier Donald Tusk, który dziś odwiedził zalane tereny w Sandomierzu, zaapelował do wszystkich mieszkańców, którzy mogą znaleźć się w regionach zagrożonych zalaniem, o szybkie godzenie się na ewakuację. Zadeklarował, że nikt z poszkodowanych przez powódź nie zostanie bez pomocy.

W czasie wizyty premiera w Sandomierzu mieszkańcy nie kryli emocji. Dlaczego nikt nas nie ostrzegł? - pytała Tuska mieszkanka Sandomierza. Premier starał się uspokajać powodzian.

Tusk zaapelował też do wszystkich mieszkańców, którzy mogą znaleźć się w regionach zagrożonych zalaniem, o szybkie godzenie się na ewakuację.

Z powodzią w Sandomierzu zmagało się dziś ponad tysiąc strażaków - w tym kilkuset z różnych stron kraju - których wspierają w różnych miejscach setki osób cywilnych, a wśród nich m.in. pracownicy sandomierskiej huty szkła i zakładu dróg powiatowych. Do ewakuowania ludzi skierowano śmigłowiec wyposażony w wyciągarkę, a także amfibię i 12 łodzi motorowych, dzięki którym do zalanej, prawobrzeżnej części miasta dociera żywność i woda. Do miasta zdąża z pomocą również 150 żołnierzy z garnizonów w Lublinie i Rzeszowie.

"Teraz polityka w ogóle nie jest ważna"

Szef rządu podkreślił, że teraz polityka w ogóle nie jest ważna, bo - jak przekonywał - "akcja ratunkowa nie zależy od tego, kto jakie stany ogłasza, ale od tego, ile jest sprzętu i ilu jest ludzi do pomocy". Ta wypowiedź Tuska ma związek z toczącą się od wtorku dyskusją, czy rząd w obecnej sytuacji powinien wprowadzić stan klęski żywiołowej lub wyjątkowy, co pociągnęłoby za sobą konieczność przełożenia wyborów prezydenckich.

Premier dodał, że w miejscach dotkniętych powodzią trzeba zapewnić maksymalnie dużo sprzętu ratującego. Jak poinformował, w najbliższym czasie do pomocy w rejon Sandomierza zostaną ściągnięte dwa śmigłowce, kolejna amfibia i łodzie. Przerwanie w tym mieście wału, który - jak mówił premier - jest stosunkowo nowy, bo z 2001 roku, było dla władz lokalnych dużym zaskoczeniem.

"Pierwszym problemem w tej chwili nie jest przyszła pomoc po powodzi, bo środki znajdziemy i w Polsce, i w Europie, i nikt bez pomocy nie zostanie. Najważniejsze jest, żeby opanować sytuację tam, gdzie dochodzi do zdarzeń nagłych, nieprzewidywalnych, jak np. przełamanie wału" - powiedział premier. Jak ocenił, strażacy, policja, pogotowie pracują obecnie na "absolutny max".



Według Tuska, na razie prognozy pogody - jeśli chodzi o opady - nie są zatrważające. "Najprawdopodobniej tutaj (w Sandomierzu) kulminację mamy za sobą, także przez przełamanie, czy przemakanie wałów. Woda na samej rzece nie powinna się podnosić, choć żywioł rzeczywiście zaskakuje swoją siłą w niektórych miejscach" - mówił szef rządu.

W jego ocenie, powódź w Polsce dotknęła " bardzo duży obszar", więc trzeba "dyslokować środki wszędzie tam, gdzie jest zagrożenie". "Ale według mojego oglądu tu (w Sandomierzu) jest rzeczywiście sytuacja absolutnie newralgiczna w tej chwili" - podkreślił Tusk.

Na pytania dziennikarzy dotyczące chaosu podczas akcji ratunkowej, Tusk odparł, że nie jest tak, iż "jak zdarzy się taki dramat, to wszystko działa idealnie jak w zegarku", bo - jak tłumaczył - mamy do czynienia ze sprzętem, ale też ludźmi i ich emocjami.

Premier przyznał, że w różnych miejscach w Polsce, gdzie doszło do zalania, ze strony władz lokalnych zabrakło wczesnej, wyprzedzającej zagrożenie, informacji dla mieszkańców. Choć - jak dodał - trudno było przewidzieć, np. w Sandomierzu, że pęknie wał.

"Strażak nie będzie ludziom wykręcał rąk, to nie o to chodzi"

Premier podkreślił też, że ważne jest, aby mieszkańcy regionów zagrożonych zalaniem już "na pierwszy sygnał o ewakuacji" wyrażali na nią zgodę. Dodał, że rozumie, iż nikt nie chce opuszczać dobytku, ale - jak mówił - w takiej sytuacji "żartów nie ma". Tusk wyraził nadzieję, że ludzie będą się godzili na ewakuację. Zapewnił też, że policja dostała precyzyjne polecenie, aby pilnować opuszczanego dobytku, na ile jest to możliwe.

Podkreślił, że także w Sandomierzu strażacy mieli do czynienia z odmową ewakuacji, aż do momentu, kiedy woda podeszła naprawdę wysoko. Jak mówił, potrzebna jest elementarna gotowość do współpracy wszystkich służb między sobą, ale także poszkodowanych. "Strażak nie będzie ludziom wykręcał rąk, to nie o to chodzi" - mówił premier, dodając, że nikt nikogo nie będzie ewakuował na siłę.

Polska kolejny dzień zmaga się z powodzią. Najtrudniejsza sytuacja - jak informuje MSWiA - jest obecnie w pięciu województwach; małopolskim, podkarpackim, śląskim, opolskim i świętokrzyskim.