Przed hazardową komisją śledczą staną w tym tygodniu kolejni świadkowie. W piątek na posiedzeniu wyjazdowym w Krakowie posłowie przesłuchają biznesmena branży hazardowej Jana Koska. Na jego prośbę dziennikarze nie będą mogli nagrywać przesłuchania.

Pierwotnie przesłuchanie Koska miało się odbyć tego samego dnia co przesłuchanie innego biznesmena tej branży Ryszarda Sobiesiaka - 11 lutego. Jednak Kosek, który jest poważnie chory, przysłał do komisji pismo, w którym poprosił, by ze względu na stan zdrowia mógł zeznawać w Krakowie, gdzie jest leczony, lub za pomocą łączy telekomunikacyjnych.

W połowie lutego szef komisji hazardowej Mirosław Sekuła (PO) zapowiadał, że kolejny możliwy termin przesłuchania Koska to 12 marca. Kosek poprosił też, by dziennikarze nie mieli możliwości rejestrowania przesłuchania. Sekuła uwzględnił także ten wniosek.

Przesłuchanie biznesmena odbędzie się w urzędzie miejskim w Krakowie. "To nie będzie posiedzenie zamknięte ani niejawne, będzie zwykłe, choć nikt z dziennikarzy nie będzie mógł mieć urządzeń rejestrujących obraz lub dźwięk" - powiedział PAP w poniedziałek Sekuła. Zaznaczył, że dziennikarze będą mogli być obecni na posiedzeniu.

Zdaniem Beaty Kempy (PiS) lepszym rozwiązaniem niż wyjazd do Krakowa byłoby przesłuchanie Koska za pośrednictwem łączy telekomunikacyjnych. W jej opinii umożliwiłoby to dziennikarzom rejestrowanie przebiegu przesłuchania. Zaznaczyła, że możliwe byłoby bowiem takie zorganizowanie posiedzenia, by ochronić wizerunek Koska w sytuacji, gdy jest on ciężko chory i nie chce się pokazywać publicznie. Jak mówiła, "można tak zrobić, żeby nie było widać, ale było słychać".

Wiceprzewodniczący komisji Bartosz Arłukowicz (Lewica) ocenia jednak, że ważną rolę w czasie przesłuchania odgrywa bezpośredni kontakt ze świadkiem. "Musimy z Janem Koskiem porozmawiać, spotkać się po to, by zadać mu kilka bardzo ważnych pytań" - zaznaczył. "Wydaje się słuszne, że komisja jedzie do świadka, który nie ma możliwości dojechać do Warszawy. Wykazujemy w tym dużo dobrej woli i mam nadzieję, że dużo taktu w czasie przesłuchania" - dodał.

Zwrócił uwagę, że brak kamer podczas przesłuchania nie oznacza, że jego przebieg będzie utajniony. "Przesłuchanie jest jawne i informacje na nim uzyskane będą powszechnie dostępne" - dodał.

Kosek, podobnie jak Sobiesiak, to jeden z głównych bohaterów tzw. afery hazardowej. Według materiałów CBA dotyczących przebiegu prac nad zmianami w ustawie hazardowej to właśnie na rzecz tych dwóch biznesmenów mieli lobbować politycy PO Zbigniew Chlebowski i Mirosław Drzewiecki. Lobbowanie miało dotyczyć wykreślenia z projektu noweli ustawy hazardowej zapisów o dopłatach do gier na automatach, na czym budżet państwa mógł stracić ok. 500 mln złotych rocznie. Dopłaty, które obciążyłyby firmy hazardowe, miały być przeznaczone na inwestycje sportowe.

W sierpniu 2009 roku ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński poinformował premiera Donalda Tuska o kontaktach Drzewieckiego i Chlebowskiego z biznesmenami branży hazardowej. Podczas zeznań przed komisją Kamiński ocenił, że był to nielegalny lobbing.

Zarówno Chlebowski i Drzewiecki, którzy zeznawali już przed komisją, zaprzeczyli temu, by brali udział w nielegalnym lobbingu. Również Sobiesiak zeznał przed komisją, że nigdy nielegalnie nie nakłaniał żadnego polityka do zmian w ustawie o grach i zakładach wzajemnych czy w jakiejkolwiek innej ustawie.

We wtorek posłowie przesłuchają byłych członków zarządu Totalizatora Sportowego Sławomira Łopalewskiego i Piotra Goska oraz obecnego członka zarządu tej spółki z ramienia pracowników Grzegorza Sołtysińskiego. Wszyscy trzej staną przed komisję na wniosek Arłukowicza.

"TS odgrywa dużą rolę na rynku hazardu w Polsce. Musimy więc zbadać wpływ TS na regulację tego rynku w naszym kraju" - wyjaśniał powody złożenia wniosku Arłukowicz. Zamierza też pytać świadków o sprawę starań Ryszarda Sobiesiaka o umieszczenie w zarządzie Totalizatora swojej córki Magdaleny. O tę kwestię ma zamiar pytać świadków także Zbigniew Wassermann (PiS).

Z kolei zdaniem szefa komisji wtorkowe przesłuchania są ważne, ponieważ pozwolą wyjaśnić udział Totalizatora Sportowego w pracach nad ustawą hazardową. "Tak się dziwnie złożyło, że TS mimo że jest spółką skarbu państwa brał udział w procesie legislacyjnyn ustawy hazardowej" - powiedział PAP Sekuła. Jak wyjaśnił, ma na myśli projekt, który "był przygotowywany w TS i przyniesiony do Ministerstwa Finansów, potem trafił do klubu PiS, by następnie wylądować w resorcie finansów".



Chodzi o projekt, który wiceminister finansów w rządzie PiS Marian Banaś - jak sam zeznał przed komisją śledczą - otrzymał w 2006 r. od przedstawiciela Totalizatora Sportowego. Projekt ówczesny szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Przemysław Gosiewski otrzymał na spotkaniu 26 lipca 2006 r. Udział w nim wzięli też ówczesny wiceszef klubu PiS Krzysztof Jurgiel oraz ówczesna p.o. zastępca dyrektora Departamentu Służby Celnej Anna Cendrowska, reprezentującą wtedy Banasia. Projekt zakładał m.in. obniżenie opodatkowania wideoloterii. Monopol na ich prowadzenie miał Totalizator, jednak duże obciążenie podatkowe (45 proc.) sprawiło, że gra ta nigdy nie została uruchomiona.

Z tej rozmowy Gosiewski sporządził notatkę, z której wynikało, że Banaś chce zgłoszenia tego projektu jako propozycji klubu PiS, bo departament zajmujący się grami losowymi w Ministerstwie Finansów jest - jak to określono - "uwikłany" - i złożenie tej nowelizacji drogą rządową byłoby w związku z tym niemożliwe. Ostatecznie Gosiewski zdecydował, że zapozna z tym projektem ministra finansów i ministra skarbu państwa. Jak relacjonował podczas przesłuchania przed komisją, we wrześniu 2006 r. otrzymał od obu resortów pisemną informację, że rząd nie jest zainteresowany pracą nad tym projektem.

W środę przed komisją stanie Witold Lisicki - były rzecznik szefa Służby Celnej Jacka Kapicy (który jednocześnie jest wiceministrem finansów).

Na wypowiedź Lisickiego z 7 lipca 2009 r. powoływał się, zeznając przed komisją, Mariusz Kamiński. W opublikowanym 7 lipca artykule "Pulsu Biznesu" pt. "Nie będzie zrzutki na Euro" znalazła się wypowiedź Lisickiego dotycząca rezygnacji z dopłat do gier hazardowych: "Akceptujemy wniosek ministra sportu i stosowną zmianę wprowadzimy". Kamiński wskazywał, że pismo Drzewieckiego z 30 czerwca wycofujące się z dopłat oraz ta wypowiedź Lisickiego sprawiły, iż zdecydował się zawiadomić premiera o sprawie, ponieważ stało się dla niego jasne, że biznesmeni osiągnęli swój cel i dopłat w projekcie nowelizacji ustawy hazardowej nie będzie.

W środę będzie też zeznawać dyrektor odpowiedzialnego m.in. za hazard Departamentu Służby Celnej w resorcie finansów Grzegorz Smogorzewski. W czwartek zeznania złoży pełnomocnik premiera ds. walki z korupcją Julia Pitera i szef CBA Paweł Wojtunik.

Beata Kempa, która wnioskowała o wezwanie przed komisję Pitery, tłumaczyła, że 21 października 2008 r. przewodniczący rady programowo-konsultacyjnej magazynu branży hazardowej "Interplay" Eugeniusz Wiech skierował do Pitery pismo, w którym informował ją o licznych nieprawidłowościach związanych z pracami nad nowelizacją ustawy hazardowej. Wiech zwrócił się do Pitery o ocenę prac nad tym projektem. Kempa dodała, że to pismo było tematem korespondencji między Piterą a wiceministrem finansów Jackiem Kapicą.