- Ktoś naruszył moją nietykalność cielesną, to już o jeden krok za daleko - mówiła w TVN24 roztrzęsiona Anna Cugier-Kotka. Aktorka przyznała, że co prawda wcześniej pod jej adresem pojawiały się groźby, jednak "nie bała się tego". - W sobotę rano, nie bojąc się niczego, wyszłam do sklepu - relacjonowała kobieta. - Było trzech panów, którzy zaczęli mnie wyzywać, a potem szarpać i kopać - mówiła płacząca kobieta. Według pobitej - mężczyźni krzyczeli: "Możesz mnie w d... pocałować, sprzedajna dziwko PiS-u. Jak już mówisz w telewizji publicznej, to mów prawdę".
W sprawie tego pobicia pojawiły się jednak wątpliwości
Reporter TVN w poniedziałek (a więc dwa dni po pobiciu), spotkał aktorkę na jednej z ulic Warszawy i przeprowadził z nią rozmowę. Kobieta ani słowem nie wspomniała o tym incydencie (zarówno podczas nagrania, jak i po wyłączeniu kamer).
Cugier-Kotka: policja nie chciała przyjąć zgłoszenia o pobiciu
Kobieta stwierdziła też w rozmowie z TVN24, że "policja nie chciała przyjąć zgłoszenia o pobiciu". - Jak to możliwe? - dopytywała. Według kobiety, odmowę przyjęcia zgłoszenia o pobiciu, policja argumentowała tym, że Cugier-Kotka "nie rozpozna sprawców".
Cugier-Kotka twierdziła też, że "chciała zadzwonić do prywatnych lekarzy, ale okazało się, że nie ma możliwości przyjęcia jej i opatrzenia". Nie chciano jej pomóc, nawet jeśli płaciłaby za wizytę. - Musiałam wezwać karetkę - dodała. Dzisiaj aktorka jest umówiona na obdukcję i rozmowę na policji.
Pupilka PO i PiS
Anna Cugier-Kotka stała się sławna po tym, jak wystąpiła w spocie wyborczym PO, zachęcając do głosowania na tę partię. W ostatniej kampanii wyborczej zmieniła jednak barwy i wystąpiła w filmikach PiS, gdzie przekonywała, że partia Donalda Tuska zawiodła jej oczekiwania. To ona dała obecnemu rządowi słynną "żółtą kartkę".
Po emisji tego spotu aktorka zaczęła otrzymywać obraźliwe sms-y i e-maile. Grożono jej także śmiercią. Sprawę zgłoszono na policję, która ma 30 dni, by zdecydować o wszczęciu postępowania.
Anna Cugier-Kotka nie zgłosiła formalnego zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa
"Takie zawiadomienie do nas nie wpłynęło" - informuje policja, przypominając, że pobicie jest przestępstwem ściganym na wniosek poszkodowanego.
"Kobieta jak dotąd nie złożyła formalnego zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa" - poinformował rzecznik komendanta głównego policji podinsp. Mariusz Sokołowski.
Komentując całą sprawę rzecznik KGP powiedział, że telefoniczne zgłoszenie od kobiety wpłynęło w sobotę przed godz. 14, czyli kilka godzin po tym zdarzeniu. "Policjanci poinstruowali ją, że może zgłosić się do najbliższej jednostki policji" - powiedział Sokołowski.
Dodał, że od soboty policjanci kontaktowali się z nią kilkakrotnie. "Od soboty, jak dotąd, nie wpłynęło do nas takie zawiadomienie" - powiedział Sokołowski.