Kwestia rozporządzenia w sprawie praworządności na nowo rozpali spór na prawicy.



Porozumienie, do jakiego doszło między niemiecką prezydencją a Parlamentem Europejskim w sprawie mechanizmów powiązania praworządności z wypłatą eurofunduszy, może doprowadzić do poważnego kryzysu w Zjednoczonej Prawicy.
– W lipcu, po szczycie unijnym premier zapewniał, że udało się zablokować ten szkodliwy dla Polski mechanizm. My od początku podchodziliśmy sceptycznie do tych zapewnień. I dziś okazuje się, że mieliśmy rację – wskazuje jeden z ziobrystów. Jego zdaniem kwestia praworządności, przed którą polski rząd może się już nie wybronić (o czym piszemy wyżej), może przesądzić jeśli nie o koalicji, to o pozycji Mateusza Morawieckiego. – Sytuacja dojrzewa do momentu, w którym być może trzeba będzie pomyśleć o wymianie premiera – konkluduje nasz rozmówca.
Ziobrystów nie przekonują zapewnienia Mateusza Morawieckiego, że w razie czego polski rząd „skorzysta z prawa sprzeciwu”. – Nie ma już weta. Było w lipcu – skomentował w czwartek europoseł Patryk Jaki z Solidarnej Polski.
Tymczasem otoczenie premiera bagatelizuje te zarzuty. – Będziemy to blokować. Niemcy muszą pokazać, że chcieli, ale się nie dało, bo bez zgody Polski nie da się tego wdrożyć – mówi DGP współpracownik premiera.
Jednak otoczenie Morawieckiego ma świadomość, że Ziobro wykorzysta kwestię rozporządzenia dotyczącego praworządności do politycznego ataku na premiera. – Koalicjant żyje z tego, że się odróżnia od nas. Politycznym celem Ziobry jest zniszczenie Morawieckiego i zrobi w tym celu wszystko. Dziś pcha nas na ścianę, zradykalizował cały obóz, a jego ostateczny cel to zniszczenie PiS – ocenia osoba związana z premierem.
W PiS jest jednak świadomość, że rozporządzenie może polskiemu rządowi sprawić kłopoty. – Sytuacja jest trudna, ale w interesie UE także nie jest tworzenie dodatkowych sytuacji kryzysowych – mówi polityk z obozu PiS.
PiS zbudował swoją pozycję także dzięki unijnym funduszom, a epidemia nieoczekiwanie sprawiła, że rząd Morawieckiego ma szanse na podwójne finansowanie – i z unijnego wieloletniego budżetu, i z funduszu odbudowy. Więc trudno byłoby je wetować. Ale jeśli rozporządzenie zostanie użyte przeciwko Polsce, to polityczne skutki tego posunięcia odczuje partia rządząca.
– Po kilku latach grania Brukseli na nosie przez rząd PiS, który mówił „co nam zrobicie”, brukselskie elity się porozumiały. Zapewne rząd PiS zostanie ukarany finansowo za, pożal się Boże, reformę sądownictwa. To równia pochyła, choć upłynie dużo czasu, zanim pierwsza transza unijnych pieniędzy dla Polski zostanie zablokowana. Ale gdy tak się stanie, w Polsce dojdzie do trzęsienia ziemi. To będzie cios dla PiS – podkreśla Antoni Dudek, politolog. I dodaje, że na razie ta kwestia będzie podgrzewała wewnętrzną sytuację w obozie rządzącym, będąc przedmiotem rozgrywki między ziobrystami a Morawieckim. – Płyną na jednej łodzi, która zaczyna tonąć, a oni zamiast ją uszczelniać i ratować, wydzierają sobie ster – podkreśla Antoni Dudek.
W ten sposób kwestia rozporządzania może się dołożyć do innych, które też destabilizują obóz rządowy. Chodzi o stosunek do wsi i ustawę o piątce dla zwierząt oraz kwestię orzeczenia TK w sprawie aborcji. Konflikt wokół piątki Kaczyńskiego spowodował, że realny jest scenariusz odejścia z PiS byłego ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego, który miałby założyć koło. Jak mówi DGP osoba z rządu, Ardanowski ma szanse wyciągnąć z partii jeszcze trzy osoby.