Zastosowano wobec podejrzanego o atak na dziennikarkę wolnościowe środki zapobiegawcze, które nie wymagają zgody sądu, ponieważ w ostatnim czasie w podobnych i znacznie bardziej drastycznych sprawach sądy odrzucały wnioski o tymczasowe aresztowanie – podała prokuratura.

Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Justyna Pilarczyk poinformowała w sobotę, że sprawcy ataku na dziennikarkę podczas demonstracji ulicznej we Wrocławiu grożą 3 lata więzienia. Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu postawiła mu zarzuty naruszenia nietykalności osobistej i posiadania środków odurzających.

32-letni mężczyzna jest podejrzany o zaatakowanie dziennikarki na jednym z protestów w środę w centrum miasta. Filmująca demonstrację kobieta została popchnięta, w wyniku czego straciła równowagę i upadła.

"Mężczyźnie odebrano paszport, ma zakaz opuszczania kraju, dozór policyjny i musi wpłacić 6 tys. zł poręczenia majątkowego. Zastosowano wobec niego wolnościowe środki zapobiegawcze, które nie wymagają zgody sądu, ponieważ w ostatnim czasie w podobnych i znacznie bardziej drastycznych sprawach sądy odrzucały wnioski o tymczasowe aresztowanie" – czytamy w komunikacie.

"Przykładem są odmowy zastosowania aresztów wobec sprawcy pobicia księdza w Myśliborzu – a należy podkreślić, że sprawca ten był zakażony COVID-19 i miał świadomość, że naraża życie kapłana, a także syna znanego trójmiejskiego biznesmena, który pobił dziennikarza" – napisała rzecznik w komunikacie.

Obrońca podejrzanego adwokat Marek Mucha potwierdził w sobotę w rozmowie z PAP, że do sądu był już złożony wniosek o areszt, a posiedzenie sądu było zaplanowane na sobotę rano. "Dowiedziałem się, że wniosek został wycofany w sobotę rano, gdy udawałem się na to posiedzenie" – powiedział adw. Mucha.

Podczas przeszukania mieszkania podejrzanego policjanci znaleźli i zabezpieczyli zabronione środki odurzające i dopingujące. Zabezpieczyli także pałkę teleskopową, urządzenia elektroniczne, młynki do mielenia marihuany i kilkanaście tysięcy złotych.

Policjanci ujawnili również ingerencję w pole numeryczne użytkowanym przez podejrzanego pojeździe, polegające na przerobieniu numeru VIN. Osobowe audi trafiło zatem na policyjny parking w celu wykonania dalszych sprawdzeń.