Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił się w środę do stołecznej policji o wyjaśnienia w sprawie zatrzymań w związku z włamaniami do wiat przystankowych i rozwieszeniem plakatów dotyczących ministra zdrowia. Jak zaznaczył okoliczności zatrzymań budzą wątpliwości.

W poniedziałek wieczorem stołeczni policjanci zatrzymali kobietę, która może mieć związek z rozwieszaniem w Warszawie plakatów uderzających w ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego. Chodzi o plakaty "Ewangelia wg Łukasza Sz.", które pojawiły się w gablotach wiat przystankowych pod koniec maja. We wtorek poinformowano, że zatrzymano kolejną osobę związaną z tą sprawą.

"Wątpliwości Rzecznika budzą opisane w mediach okoliczności zatrzymania. Według mediów doszło do tego po upływie blisko dwóch tygodni od zdarzenia będącego przedmiotem sprawy, wieczorem. Zatrzymaną zakuto w kajdanki" - zaznaczono w środowym komunikacie Biura RPO.

Jak dodano o interwencję zwrócił się do RPO adwokat kobiety zatrzymanej w poniedziałek, który przekazał ponadto, że uniemożliwiono jego klientce kontakt z nim, co uzasadniono "brakiem wykonywania czynności procesowych z jej udziałem".

"W związku z tym zastępca RPO Stanisław Trociuk zwrócił się do komendanta stołecznego policji nadinsp. Pawła Dobrodzieja o wyjaśnienia dotyczące tego zatrzymania" - przekazano.

Jak zaznaczono RPO poprosił policję "o podanie, jakie okoliczności faktyczne i prawne stanowiły podstawę do podjęcia decyzji o zatrzymaniu". "Ponadto Rzecznik wystąpił o odniesienie się do zarzutu adwokata co do odmowy umożliwienia zatrzymanej kontaktu z adwokatem oraz do kwestii podstaw prawnych i adekwatności środków przymusu bezpośredniego zastosowanych wobec zatrzymanej. Wniósł też o nadesłanie kopii protokołu zatrzymania oraz o informację, czy zatrzymana złożyła zażalenie na zatrzymanie" - poinformowano w komunikacie.

RPO zapytał też stołecznego komendanta policji, czy "w tej sprawie policja dokonała innych zatrzymań, jakie były podstawy faktyczne i prawne tych zatrzymań oraz czy, jaki i na jakiej podstawie faktycznej i prawnej w trakcie czynności stosowane były wobec zatrzymanych środki przymusu bezpośredniego".

Wspólne oświadczenie w sprawie tych zatrzymań wydało w środę również kilka organizacji - Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Akcja Demokracja, KOD, Obywatele RP, Wolne Sądy i Ogólnopolski Strajk Kobiet.

Wskazano w nim, że zatrzymaną w poniedziałek kobietę wyprowadzono "z domu w kajdankach, noc spędziła w areszcie". "Policja przeszukała jej mieszkanie, łącznie z piwnicą, w obecności rodziców i małoletniej córki oraz zarekwirowała nośniki informacji. Uczestniczyło w tym pięciu funkcjonariuszy" - dodano. Jak napisano, dane obu zatrzymanych osób "zostały upublicznione przez media związane z rządem".

Organizacje oceniły, że "zastosowane środki są nieproporcjonalne do wagi ewentualnego zarzutu, zwłaszcza, że jako pretekst do opisanych działań funkcjonariuszy policji podano podejrzenie kradzieży z włamaniem na szkodę spółki AMS na kwotę 450 zł".

"Stanowczo protestujemy przeciwko takim metodom! Od policji żądamy uwolnienia aktywistów wyjaśnienia sytuacji i wyciągnięcia konsekwencji wobec funkcjonariuszy. Uważamy, że tego typu działania policji mogą wywołać efekt mrożący wobec działaczek i działaczy obywatelskich" - podkreślono w oświadczeniu.

Po rozwieszeniu plakatów w wiatach przystankowych - w specjalnym komunikacie - warszawski ratusz zapewnił, że po otrzymaniu informacji na ten temat podjęto natychmiastowe kroki w celu wyjaśnienia sprawy. "Sprzeciwiamy się mowie nienawiści i tego typu nielegalnym działaniom" - zaznaczono.

"Miasto wystąpiło do spółki o wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, operator wiat przystankowych - spółka AMS poinformowała miasto, że zawieszone plakaty to nielegalna akcja, na którą nie wydano zgody" - przekazała wówczas rzecznik stołecznego ratusz Karolina Gałecka. (PAP)

Autor: Marcin Jabłoński