- Wraz z nadejściem pandemii rozpoczęliśmy intensywne poszukiwania materiałów ochronnych. Konkurencja była niezwykle mocna – wszystkie kraje polowały już nie tyle na okazje, co na wszystko, co było dostępne do kupienia- mówi Michał Kuczmierowski, od kwietnia prezes Agencji Rezerw Materiałowych, były członek zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej.

Dlaczego Agencja Rezerw Materiałowych sprzedawała maski ochronne tuż przed wybuchem pandemii?
ARM zarządza rezerwami państwa określonymi przez Rządowy Program Rezerw Strategicznych w czterech podstawowych obszarach. Są to rezerwy medyczne, o których dzisiaj mówi się najwięcej, rezerwy żywnościowe, techniczne i paliwowe.
Te rezerwy co jakiś czas rotują – trzeba zachować ich jak najwyższą jakość. I taki właśnie był cykl życia masek przeciwchemicznych Panoramasque, o których mowa – kolejny przegląd za kilka milionów złotych miał być wykonany do końca 2020 r., a i tak przedłużałby ich żywot tylko do 2021 r. Dlatego zdecydowano o zakupie nowych masek i sprzedaży starych. Szkoda, że nikt nie przemyślał tej decyzji w kontekście zbliżającej się pandemii.
To przecież pan od niedawna jest szefem instytucji, która powinna o tym myśleć.
Faktycznie postąpiono zgodnie z procedurami i ze standardami. Decyzja była racjonalna, ale niefortunny był moment jej podjęcia.
Kto tu zawinił?
Nikt nie zawinił. Ktoś, kto odpowiadał za utrzymanie rezerw, zapomniał, że dzisiaj rządzi obrazek i medialny news, a nie racjonalne decyzje. Decyzja miała racjonalne podstawy, ale moment jej podjęcia nie był najszczęśliwszy. Można było rozważyć oddanie tych masek strażakom czy innym służbom niemedycznym, ale one już wtedy były poza okresem przydatności. Tak więc pewnie po takim przekazaniu byłaby kolejna awantura, że ARM rozdaje sprzęt, któremu skończyła się data ważności.
Przejdźmy do bieżącej działalności. Ile trefnych maseczek kupiliście z Chin?
Oby wcale. Wraz z nadejściem pandemii rozpoczęliśmy intensywne poszukiwania materiałów ochronnych. Konkurencja była niezwykle mocna – wszystkie kraje polowały już nie tyle na okazje, co na wszystko, co było dostępne do kupienia. Ceny skakały z godziny na godzinę. W tych warunkach weryfikowaliśmy certyfikaty jakościowe i mimo dużego popytu kupowaliśmy materiały w zupełnie rozsądnych cenach. Wszystko dzięki wsparciu handlowców ze spółek Skarbu Państwa, służb dyplomatycznych czy Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu. Materiały, co do których były wątpliwości, kierowano do dodatkowych badań – taki los spotkał kilka dostaw. Część z nich została zakwalifikowana jako zwykłe maski medyczne, inne natomiast zostały wycofane z dystrybucji – wśród nich nie było na razie masek zakupionych przez ARM.
Jaki był udział ARM w wielkim show z Antonowem, który, jak się okazuje, przywiózł maseczki bez ważnych certyfikatów?
Jak już wspomniałem, zakupy środków medycznych realizowane były pod olbrzymią presją. A decyzje o zakupach podejmowane były w dobrej wierze po uprzedniej weryfikacji dostawcy. Problemy z certyfikatami dotykają wszystkich, którzy zakupami starali się wspierać walkę z COVID-19 – nie tylko KGHM czy WOŚP, ale również Komisję Europejską, Hiszpanię czy Holandię. We wszystkich zakupach, które zrealizowaliśmy, to zaledwie ułamek. Warto wspomnieć, że dotychczas zakontraktowaliśmy ponad 180 mln masek różnego typu czy przeszło 100 mln rękawic ochronnych. W tym tygodniu przekroczyliśmy także liczbę 100, jeśli chodzi o samoloty, które przyleciały do kraju w ramach programu „Cargo dla Polski”. W przypadku wątpliwych masek nasz system kontroli zadziałał – maski zostały wstrzymane w momencie wystąpienia wątpliwości, a w chwili ich potwierdzenia wycofane z dystrybucji.
Co się stanie teraz z tymi maseczkami? Jest szansa na odzyskanie wydanych pieniędzy?
To pytanie trzeba kierować do podmiotów, które dokonały zakupu. Ale zakładam, że KGHM czy inne podmioty wystąpią o naprawianie szkody: dostawę nowego towaru bądź zwrot środków. Ale to nie nasza decyzja. Proszę jeszcze pamiętać, że badania certyfikacyjne nie przesądzały o przydatności dla walki z COVID-19, tylko weryfikowały spełnianie polskich norm – Chiny i pół świata korzysta z takich materiałów, akceptując chińskie normy i badania.
Jak pandemia zmieniła działanie ARM?
ARM obecnie działa w trybie kryzysowym – 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Pracujemy pełną parą, aby przygotowywać i dostarczać środki ochrony dla szpitali oraz służb medycznych i porządkowych. Jednocześnie w kolejnych ustawach covidowych rząd przyjął rozwiązania, które ułatwiły naszą pracę – zwolnienie z długotrwałych procedur ustawy – Prawo zamówień publicznych, utworzenie nowej kategorii „materiałów powierzonych”, dzięki której zarządzamy nie tylko rezerwami, lecz także środkami udostępnianymi przez Ministerstwo Zdrowia. Uprościliśmy również procedury wewnętrzne oraz zbudowaliśmy nowy system zarządzania wydaniami w oparciu o trzy równolegle działające magazyny w różnych częściach Polski. Wydania realizujemy przy współpracy z wojskami logistycznymi, WOT, wojewodami i Pocztą Polską.
Zwolnienie z prawa zamówień publicznych (PZP) może się kończyć tak jak z przedsiębiorczym instruktorem narciarstwa, który dostarczył Ministerstwu Zdrowia trefne maseczki. Nie obawia się pan w tej materii nadużyć?
Jak mówiłem, działaliśmy pod olbrzymią presją czasu. Ważne były trzy kryteria: cena, jakość i dostępność. Musimy działać szybko i sprawnie, tak by te materiały jak najszybciej trafiały na pierwszą linię frontu walki z chorobą. Działamy w dobrej wierze i ryzyko błędu jest w to wkalkulowane. Jednak procedury zadziałały – materiały, co do których mieliśmy wątpliwości, nie trafiły do medyków.
Ale czemu rezygnacja z PZP?
O PZP może mówić ktoś, kto nie kupował w Chinach. To była okoliczność wyjątkowa, kryzysowa. Wiele razy mieliśmy do czynienia z sytuacją, kiedy towar znikał w godzinę, był przebijany cenowo przez innego potencjonalnego kupca, czy taką, że aby zacząć rozmowy trzeba było wpłacić 50 proc. zaliczki rządowej fabryce. Tam trzeba podejmować decyzje w mgnieniu oka i nie ma szans na stosowanie PZP. Niektóre kraje poszły krok dalej i wyposażyły prywatne podmioty w środki na kontach w Chinach, dając im jedynie benchmarki cenowe i wymaganie formalne jakości towarów. Jednocześnie zostawiając wolną rękę do zakupu wszystkiego, co pojawiło się na rynku.
Jak dokładnie ARM kooperuje z Wojskiem Polskim?
Bez wsparcia WP nie byłaby możliwa logistyka kryzysowa. Sprzęt, który trafia do Polski do naszych magazynów, jest sortowany przez żołnierzy i naszych pracowników i rozwożony ciężarówkami wojsk logistycznych i Obrony Terytorialnej. Na resort obrony mogliśmy również liczyć w kwestii organizacji transportu lotniczego, do Wrocławia przeleciało m.in. kilka olbrzymich antonowów w ramach programu sojuszniczego Salis, wykorzystywaliśmy też wojskowe herculesy i casy do transportu środków ochrony, np. z Turcji.
Jaka będzie przyszłość ARM w najbliższych miesiącach?
Wyciągamy wnioski. Wydaje się sensowne poszerzenie kompetencji Agencji, aby odpowiadała nie tylko za rezerwy i zapasy strategiczne, lecz także aby w sytuacjach kryzysowych mogła na zlecenie premiera lub właściwych ministrów realizować zakupy interwencyjne na bieżące potrzeby. Analizujemy również, które mechanizmy funkcjonujące w Agencji się sprawdziły, a które były przeszkodą, jeśli chodzi o realizację zadań w kryzysie.
Jakie są pierwsze wnioski? Bo pan jest trzecim prezesem ARM w ciągu kilku miesięcy.
Można spojrzeć na to tak, że jestem trzecim prezesem w okresie ostatnich sześciu lat i piątym w ciągu ostatnich 12. Będziemy chcieli postawić na wyspecjalizowane magazyny z nowoczesnym systemem informatycznym pozwalającym na zarządzanie w czasie rzeczywistym. W tym obszarze widzimy dzisiaj zbyt wiele niedoskonałości – szczególnie że w branży logistycznej i spedycyjnej istnieją gotowe rozwiązania.
Dopuszczacie możliwość trzymania rezerw strategicznych państwa w magazynach prywatnych?
My już to robimy na bieżąco. Mamy dwa modele magazynowania. Pierwszy to przechowywanie w magazynach własnych ARM, których mamy kilkadziesiąt we wszystkich województwach, tam też jest pełne zaplecze logistyczne. Drugi to przechowywanie w magazynach obcych – kupujemy dany towar wraz z usługą przechowywania – to dotyczy materiałów szybko tracących ważność jak np. żywność. To działa w tzw. systemie FIFO, czyli wyprodukowana żywność trafia od razu do magazynów, a ta nieco starsza, która była magazynowana przez kilka-kilkanaście tygodni, jest sprzedawana, tak że wciąż mamy świeżą żywność w magazynach.
Jak wygląda stan przygotowania na kryzys w kwestii zapasów żywności, paliw czy wspominanych przez pana rezerw technicznych?
To jest opisywane w rządowym programie rezerw strategicznych i jest w dużej części niejawne. Wchodzą tu też kwestie zobowiązań międzynarodowych co do ilości zapasów.
Ostatnio opublikowano Strategię Bezpieczeństwa Narodowego. Dla was coś ten dokument zmienia?
Zdecydowanie tak. Strategia Bezpieczeństwa Narodowego wskazuje nowe obszary, w których ARM powinna być jeszcze lepiej przygotowana, aby pełnić swoją rolę w systemie bezpieczeństwa. Razem z właściwymi ministerstwami będziemy chcieli zweryfikować, czy zabezpieczany przez nas stan i skład rezerw optymalnie pozwoli reagować w sytuacjach kryzysowych.
Jak ma się do tego PMG – Plan Mobilizacji Gospodarki, który de facto bywa dotowaniem przynoszących straty państwowych zakładów zbrojeniowych?
Od początku jednym ze strategicznych zadań postawionych nam przez premiera Mateusza Morawieckiego było zbudowanie potencjału produkcji środków ochronnych w Polsce u polskich przedsiębiorców. Takie zadanie realizowaliśmy wspólnie z Agencją Rozwoju Przemysłu, pod której skrzydłami z inicjatywy prezydenta Andrzeja Dudy powstał program „Polskie szwalnie”.
Obrazek medialny był ładny, ale co z tego konkretnie wynikło?
Obecnie pracujemy z kolejnymi przedsiębiorcami, aby zwiększyć potencjał polskiego przemysłu w produkcji środków ochrony osobistej. W najbliższych miesiącach chcemy być samowystarczalni w wybranych kategoriach – np. kombinezonach czy maskach FFP2 i FFP3. W maskach medycznych obecnie kontraktujemy już właściwie 100 proc. w ramach produkcji krajowej. We współpracy z MON chcemy również rozszerzyć zakres PMG o przedsiębiorców z branży medycznej, którzy zwiększając swoje moce produkcyjne na czas kryzysu, mogliby mieć płacone „postojowe” za inwestycje niewykorzystywane w czasie pokoju. Dzisiejsza sytuacja pokazuje, że tylko dzięki takiej współpracy z przemysłem udaje nam się skutecznie walczyć z kryzysem.
Czy mamy już zgromadzone środki ochronne na ewentualną kolejną falę pandemii?
W tej chwili mamy złożone wnioski o kolejną dotację w wysokości ponad 450 mln zł z budżetu państwa i 100 mln zł z budżetu europejskiego. Przeznaczymy je na środki ochrony. Do dzisiaj rozdysponowaliśmy ok. 45 mln masek różnego typu, a zakontraktowanych mamy w sumie prawie 180 mln masek. Tak więc wkrótce będziemy mieć w magazynach trzy razy więcej masek, niż dotychczas zużyliśmy w walce z koronawirusem.