W mieście Nowy Jork i stolicy stanu Albany doszło w piątek do protestów pierwszomajowych. Ich uczestnicy domagali się zniesienia nakazów pozostawania w domach i innych obostrzeń, zmierzających do powstrzymania pandemii koronowirusa.

Prawdopodobnie także ze względu na deszcz manifestacje nie przyciągnęły dużych tłumów. Większa miała miejsce na stopniach Kapitolu w Albany, gdzie urzęduje gubernator Andrew Cuomo.

„Nie jestem naukowcem, naprawdę nie mogę powiedzieć, że znam dowody, staram się tego nie brać pod uwagę, ale wiem tylko, że Konstytucji nie można naruszać” – twierdziła jedna z organizatorek protestu, Cara Castronuova cytowana przez dziennik „New York Post.

Niektórzy z ok. 100 demonstrantów przynieśli ze sobą amerykańskie flagi. Inni trzymali plansze lub transparenty z napisami np. „Dyktator Cuomo przywróć nam życie”, „Nasze prawa są istotne”. Przemaszerowali od gmachu stanowego Kapitolu do rezydencji gubernatora, mieszczącej się w odległości kilku przecznic.

Policja wzywała do rozproszenia się demonstrantów. Nikt nie został aresztowany.

W Nowym Jorku zarówno Cuomo jak też burmistrz Bill de Blasio przeciwni są znoszeniu restrykcji, takich jak zachowania dystansu społecznego, obowiązku zakrywania ust i nosa czy zakazu zgromadzeń. Wznowienie życia gospodarczego i społecznych ograniczeń uzależniają od potwierdzonych przez naukowców statystyk, wskazujących na utrzymujące się spowolnienie pandemii.

Zamykanie firm, szkół i innych instytucji w powiązaniu z zakazem opuszczania domów, oprócz uzasadnionych przypadków, doprowadziło m.in. do zmniejszenia codziennego bilansu zgonów, a także obniżenia przyrostu wskaźnika nowych przypadków zakażeń. Nie dla wszystkich jest to jednak przekonującym argumentem.

„Odebranie nam naszych praw, o czym teraz wiedzą, to takie proste. (…) Wykorzystali strach i propagandę i choć nie twierdzę, że nie ma wirusa, to nie ma usprawiedliwienia dla odbierania wolności obywatelskich, naszych praw wynikających z Pierwszej Poprawki (do Konstytucji)” – perswadował mężczyzna z Long Island.

Demonstracja z udziałem kilkudziesięciu osób miała miejsce na Manhattanie w pobliżu Ratusza. Nie wszyscy zachowywali nakazane odstępy ok. 1,85 m i zakrywali twarze. Protestowali przez ok. godzinę w obecności policji.

Funkcjonariusze wzywali niewielki tłum do rozejścia, powołując się na ogłoszony przez gubernatora zakaz zgromadzeń. Także burmistrz przestrzegał przed tym, grożąc karami. Za niedopuszczalne uznał rozprzestrzenianie w podobnych okolicznościach SARS-Cov-2, co w konsekwencji może prowadzić do śmierci.

Manifestacje wzywające do „wolności” dla Amerykanów, zmuszanych do pozostawania w domach, odbyły się także w innych regionach USA. Zorganizowano je m.in. w Kalifornii, Pensylwanii, Karolinie Północnej oraz Illinois.