Od północy jedynym czynnym przejściem granicznym w województwie opolskim jest punkt w Trzebini. Na pozostałych przejściach stanęły patrole policji. Mimo komunikatów, kierowcy nadal próbują przekroczyć granicę w niedozwolonych miejscach. Straż graniczna ostrzega, że będzie to surowo karane.

Jak informuje major Katarzyna Walczak ze Śląskiego Oddziału Straży Granicznej, w związku z rozprzestrzenianiem koronawirusa zmniejszono liczbę miejsc, w których można przekroczyć granicę Polski. Na terenie województwa opolskiego od północy jedynym czynnym przejściem granicznym jest Trzebinia koło Prudnika.

"Granica będzie patrolowana. Oczywiście, jeżeli ktoś się uprze, to będzie tę granicę próbował przejść w miejscu niedozwolonym. W takim przypadku musi się liczyć z surowymi karami. Liczymy jednak na poczucie rozsądku i apelujemy do wszystkich o podporządkowanie się przepisom, bo ich łamanie w obecnej sytuacji może być groźne także dla tych, którzy chcąc ułatwić sobie życie, w sposób skrajnie nieodpowiedzialny narażają także siebie i swoich bliskich" - podkreśla mjr Walczak.

Przed północą swoje posterunki zwinęły służby prowadzące kontrole na przejściu z Czechami w Głuchołazach. Ich miejsce zajęli policjanci pilnujący, by nikt "z przyzwyczajenia" nie przekroczył granicy. Na granicy postawiono zaporę.

W Krzyżkowicach, gdzie jeszcze w sobotę, mimo zakazu, granicę przekraczały samochody zarówno z polskimi, jak i czeskimi rejestracjami, od rana granicy pilnują policjanci w radiowozie. Mimo wielu komunikatów o zamknięciu granic, kilku kierowców próbowało przejechać tą drogą także w niedzielę. Zawracali na widok policjantów.

Pan Marian, mieszkający przy samej granicy w Krzyżkowicach, ma nadzieję, że dzięki obecności patroli policji zostaną ograniczone problemy nie tylko związane z koronawirusem.

"Ta droga jest przeznaczona dla pojazdów poniżej 3,5 tony. Mimo to jeżdżą nią nawet tiry, bo kierowcy uważają przejazd przez Krzyżkowice za dobry skrót i do wczoraj chętnie z niej korzystali zarówno Polacy, jak i Czesi przyjeżdżający na zakupy do pobliskiego Prudnika. Nikt się specjalnie nie przejmował zakazami. Dzisiaj jest niedziela, więc ruch też świąteczny, a mimo to kilka, może kilkanaście aut tu dojechało. Niektóre miały rejestracje spoza województwa opolskiego. Tak naprawdę to dopiero jutro zobaczymy, ilu kierowców będzie próbowało +na pamięć+ jechać tą drogą i zostanie odesłanych do Trzebini. Lepiej, by radiowóz z policjantami jeszcze tu postał" - powiedział mężczyzna.

Wójt przygranicznej gminy Lubrza Mariusz Kozaczek, który jako pierwszy w regionie wprowadził ograniczenia w kontaktach swoich urzędników z interesantami, jest zadowolony z obecności policji.

"Osobiście mam ograniczoną wiarę w poczucie obowiązku ludzi, którzy dla własnej wygody są gotowi złamać przepisy i zignorować apele. Myślę, że obecność mundurowych na granicy uzmysłowi niektórym powagę sytuacji" - podkreślił Kozaczek. (PAP)

autor: Marek Szczepanik