Szef austriackich ludowców poprowadził ugrupowanie do kolejnego zwycięstwa. Partia daje sobie czas na wybór partnera koalicyjnego.
Największym zaskoczeniem niedzielnych wyborów parlamentarnych w Austrii jest jednak wynik Zielonych. Jeszcze dwa lata temu ugrupowanie otrzymało tylko ok. 4 proc. głosów i nie dostało się do parlamentu. Jednak w tej kampanii temat zapobiegania skutkom zmian klimatycznych odegrał centralną rolę. Dzięki temu Zieloni odbili sporo elektoratu socjaldemokratom i zdobyli 14 proc. głosów. Dużą część głosów na Zielonych oddał wielkomiejski elektorat w centralnych dzielnicach Wiednia. W stolicy, de facto jedynej austriackiej metropolii, zwyciężyli socjaldemokraci. Jednak już ogólnokrajowy wynik – tylko 21 proc. głosów – to najgorszy wynik Socjaldemokratycznej Partii Austrii (SPÖ) w jej powojennej historii. Na terenie całego kraju największym zwycięzcą zgodnie z przewidywaniami okazał się Sebastian Kurz. Bo też charyzmatyczny, zaledwie 33-letni polityk pozostaje niezmiennie siłą napędową konserwatywnej Austriackiej Partii Ludowej (ÖVP), która otrzymała w niedzielę 37 proc. głosów.
W październiku 2017 r. ludowcy po wygraniu wyborów niemal od razu zasiedli do rozmów z nacjonalistyczną Wolnościową Partią Austrii (FPÖ), z którą miesiąc później zawiązali koalicję z Kurzem na czele. Teraz nic nie przesądza takiego scenariusza, choć przez ubiegłe półtora roku koalicja cieszyła się niezmiennie dużą popularnością wśród Austriaków. Sam Kurz dobrze ocenia dorobek poprzedniego rządu – merytorycznie współpraca układała się bardzo dobrze – komentował w powyborczym wywiadzie udzielonym niemieckiej telewizji ZDF.
Konserwatywna koalicja była zgodna m.in. w zaostrzeniu polityki migracyjnej i w planach obniżenia podatków. Przyszłość poprzedniego gabinetu Kurza przekreśliło nagranie zarejestrowane w jednym z letniskowych apartamentów na Ibizie, na którym wówczas pełniący funkcję szefa FPÖ Heinz-Christian Strache teoretyzował w rozmowie z domniemaną rosyjską inwestorką na temat kontrolowania austriackich mediów i oferowania jej firmie publicznych przetargów. Spotkanie okazało się sfingowaną prowokacją. Nagranie wyciekło w maju br. do mediów i skłoniło Kurza do rozwiązania koalicji, czego konsekwencją było niedzielne przedterminowe głosowanie.
16 proc. głosów dla FPÖ, rezultat o 10 proc. gorszy niż dwa lata temu, to wynik nie tylko ujawnionego nagrania, ale i kolejnych ustaleń austriackich mediów, według których Strache miał wielokrotnie za swoje prywatne wydatki płacić z partyjnej kasy. Wczoraj członkowie partii zaczęli domagać się wyrzucenia Strache z partii. Dopiero po personalnych wojnach FPÖ będzie w stanie usiąść do rozmów z Kurzem. Zmiany na najwyższych szczeblach mogą nie ominąć także socjaldemokratów. Natomiast Zieloni muszą najpierw na nowo zbudować swoje struktury w parlamencie. – Zbudowanie koalicji może zająć dużo więcej czasu niż przed dwoma laty – przyznał w rozmowie z ZDF Sebastian Kurz.