Mentalnie bardziej pasuje do nas niż do Platformy – mówi o niej Ryszard Terlecki z PiS. Małgorzata Kidawa-Błońska ma być dla prowadzącej w sondażach partii trudnym celem do atakowania, ale na taryfę ulgową liczyć nie może.
Dziennik Gazeta Prawna
Nie zmienia się koni w środku brodu – mówi stare przysłowie, tymczasem w szczycie kampanii PO zdecydowała się na ryzykowny ruch. To próba gry o najwyższą stawkę i odebrania PiS szansy na samodzielne rządy. Jak wynika z rozmów z czołowymi politykami Platformy, pomysł schowania Grzegorza Schetyny w cieniu narodził się w kierownictwie partii dwa, trzy tygodnie temu, ale decyzja zapadła w ostatnich dniach.
– Grzegorz to musiał przepracować. To była jego decyzja. Ludzie muszą zobaczyć, że chcemy te wybory wygrać – podkreśla jeden z czołowych polityków PO.
W partyjnych kuluarach ten pomysł był rozważany jeszcze przed wakacjami. Brał się z przekonania, że uczynienie ze Schetyny, który ma duży elektorat negatywny, twarzy kampanii utrudni jej prowadzenie i osłabi szanse na dobry wynik. Dlaczego teraz? Jak wynika z naszych informacji, PO znała badania sprzed ponad tygodnia, które wieszczyły, że Grzegorz Schetyna jako lider warszawskiej listy PO może przegrać z Jarosławem Kaczyńskim.
Małgorzata Kidawa-Błońska ma dodać kampanii PO skrzydeł.
– Jeśli przygotuje się ją do dobrych odpowiedzi w sferach, które uważa się za jej słabości, to może przysporzyć PO sporo punktów. Na miejscu Schetyny akcentowałbym jej koncyliacyjny charakter, przypominając, jak działała, gdy stała na czele Sejmu – mówi politolog Wawrzyniec Konarski, rektor Akademii Biznesu i Finansów Vistula.
Sondaże pokazują, że PO-KO ma w tej chwili 25–30 proc. poparcia. Kidawa-Błońska jako lider kampanii ma sprawić, żeby sondaż wyborczy przekroczył 30 proc.
– To ruch ciekawy i zręczny. Nie jest obliczony na wygranie wyborów, ale jeśli pozwoli koalicji uzyskać dodatkowe 2–4 pkt proc., to zysk będzie. To zrobi wrażenie na niezdecydowanych wyborcach, którzy nie bardzo interesują się polityką – mówi Krzysztof Łapiński, były poseł PiS i rzecznik kampanii prezydenckiej kandydata Andrzeja Dudy.
Politycy PO demonstrują więcej optymizmu. Liczą na kampanijny punkt zwrotny i szanse na zwycięstwo. Będzie to trudne, do wyborów jest mało czasu.
– Grzegorz Schetyna zrozumiał, że bycie twarzą kampanii może doprowadzić do klęski całą opozycję. Próbuje więc dokonać taktycznego manewru polegającego na zmianie ról. Mam tylko wątpliwości, czy to się uda, bo moim zdaniem trzeba było to przeprowadzić kilka tygodni wcześniej, a nie teraz, na kilka tygodni przed końcem kampanii – zauważa Krzysztof Gawkowski z Wiosny.
Podobny manewr wykonał PiS w 2015 r. Aby usunąć z pierwszej linii Jarosława Kaczyńskiego, wskazano Beatę Szydło. Tyle że stało się to na dużo wcześniejszym etapie kampanii.
– W PiS zmiana została dokonana kilkanaście tygodni przed wyborami, a nie kilka, i Szydło miała za sobą szefowanie sztabowi zwycięzcy w wyborach prezydenckich. Splendor zwycięstwa i doświadczenie spływały także na nią, zresztą PiS już prowadził w sondażach – podkreśla Krzysztof Łapiński.
PO liczy, że po wakacyjnej przerwie kampania ruszy od nowa, wielu wyborców dopiero teraz zacznie interesować się polityką.
– To nasze otwarcie kampanii. Frekwencja może wynieść 60 proc., czyli do urn pójdzie 18 mln ludzi, prawie 5 mln więcej niż w wyborach europejskich. To do nich trzeba trafić, a oni nie będą głosować na mniejsze ugrupowania, będą wybierali między PiS a nami – tłumaczy polityk PO.
Strata Platformy do prowadzącego w sondażach PiS wynosi dziś kilkanaście punktów procentowych. To dystans praktycznie nie do nadrobienia, o ile nie wydarzy się polityczne trzęsienie ziemi. PO ma jednak szansę popsuć szyki PiS w inny sposób. Partia Jarosława Kaczyńskiego walczy o samodzielną większość. Jeśli jej nie uzyska, to może się zdarzyć układ, w którym partie dzisiaj opozycyjne będą miały większe szanse na utworzenie rządu. To wymagałoby spełnienia wielu warunków, m.in. by lewica i PSL dostały się do Sejmu z dobrym wynikiem. I by PiS nie przekonał ludowców do koalicji. PO walczy o to, by prawdopodobny sukces PiS okazał się pyrrusowym zwycięstwem. Szanse na taki wariant ma zwiększyć „nowa twarz PO”.
O tym, że wystawienie Małgorzaty Kidawy-Błońskiej nie jest dla PiS zbyt komfortowe, bo ogranicza możliwości kąsania największego przeciwnika na politycznej scenie, mówią nawet politycy partii rządzącej.
– Pani wicemarszałek jest sympatyczną osobą, mentalnie bardziej pasuje do nas niż do Platformy – mówi Ryszard Terlecki, wicemarszałek Sejmu i szef klubu PiS. W jego przekonaniu manewr w postaci usunięcia w cień Grzegorza Schetyny na dłuższą metę się jednak nie powiedzie. – To pomysł na ocieplenie wizerunku, ograniczenie agresywnej i krzykliwej kampanii, którą prowadzono. Myślę jednak, że to się nie uda, bo choć pani marszałek Kidawa-Błońska mentalnie nie pasuje do takiej awantury, to wkręcona w tę machinę i dotychczasowy sposób prowadzenia kampanii będzie musiała się w tym jakoś odnaleźć i tu jakiejś radykalnej zmiany raczej nie będzie. Natomiast Schetyna ucieka z Warszawy, by nie konfrontować się z Jarosławem Kaczyńskim, z którym przegrałby raczej znacząco. Będziemy o tym mówić, bo to widać gołym okiem – zapowiada.
Wicepremier Jarosław Gowin przyznaje, że to zręczne zejście Koalicji Obywatelskiej z linii strzału. – To unik Grzegorza Schetyny, który uświadomił sobie, czy raczej uświadomili mu jego współpracownicy i podobno jakaś zagraniczna firma doradcza, że należy do najmniej popularnych polskich polityków. A zatem stanowi obciążenie wyborcze dla swojej partii – mówi nam wicepremier. On również przyznaje, że Małgorzata Kidawa-Błońska jest politykiem „niekontrowersyjnym, sympatycznym, koncyliacyjnym”. – Natomiast na pewno nie jest to żaden przełom w kampanii – zaznacza Gowin.
Politycy Platformy wcale nie kryją, że chodziło właśnie o wystawienie osoby, którą trudno będzie PiS-owi bezpardonowo atakować w kampanii.
– To osoba, która budzi pozytywne emocje, jest politykiem niekontrowersyjnym, z piękną kartą – argumentuje Arkadiusz Myrcha, poseł PO. Wskazuje też na doświadczenie nowej kandydatki KO na premiera. – Była rzecznikiem rządu, jest wicemarszałkiem Sejmu. Zna mechanizmy funkcjonowania zarówno administracji rządowej, jak i parlamentu – mówi poseł.
Kandydaturę Kidawy-Błońskiej dobrze ocenia Wawrzyniec Konarski. – To osoba doświadczona, ma świetną prezencję. Jest postrzegana jako ciepła osobowość, która raczej łączy, a nie dzieli – zauważa. Przy czym pani wicemarszałek nie może z tego względu liczyć na taryfę ulgową. – Jestem przekonany, że bliżej wyborów będą wskazywane jej słabości, czyli to, co się wiąże z wiedzą na temat struktury państwowej, finansami, polityką zagraniczną i wewnętrzną. Wizerunkowo to może nie być spójne z tym, co ważne treściowo – ocenia Wawrzyniec Konarski.
Roszada na listach KO właściwie w ostatnim momencie przed ostatecznym terminem rejestracji list kandydatów ma rozwiązać nie tylko problem niekorzystnego wizerunku Grzegorza Schetyny. Start lidera PO z listy wrocławskiej – po ustąpieniu „jedynki” w stolicy Małgorzacie Kidawie-Błońskiej – przecina pojawiające się w ostatnich dniach spekulacje o konflikcie o kształt listy na Dolnym Śląsku. Do tej pory mówiono, że z Wrocławia zamiast Kidawy-Błońskiej mogą wystartować Kazimierz Michał Ujazdowski lub Bogdan Zdrojewski. Obie te ewentualne kandydatury wzbudzały spore kontrowersje w szeregach Koalicji Obywatelskiej.
Kidawa-Błońska jako nowa twarz PO może mieć w tym przypadku znaczenie także w wewnętrznej rozgrywce po wyborach. Po pierwsze zmniejsza zagrożenie, jakim jest z punktu widzenia Platformy przegrana lidera warszawskiej listy PO ze startującym w stolicy liderem PiS. W 2015 r. Jarosław Kaczyński uzyskał 202 tys. głosów, Ewa Kopacz tylko o 28 tys. więcej. Nie można było wykluczyć, że jeśli liderem listy będzie pochodzący z Wrocławia Schetyna, to ten dystans się zmniejszy lub nawet Jarosław Kaczyński wygra w bastionie PO, jakim jest Warszawa. To byłby dodatkowy cios dla lidera PO, jeśli jego koalicja przegra wybory. Na to zagrożenie dla Platformy wskazywał ostatnio jeden z sondaży – znany politykom PO. Kandydatka warszawianka szanse na taki rozwój wypadków zmniejsza, a tym samym daje Schetynie pewniejszą sytuację wewnątrz partii po wyborach. O ile Kidawa-Błońska nie odniesie takiego sukcesu, by – choć teraz jest twarzą PO – po wyborach stać się twarzą wewnętrznej opozycji przeciwko Schetynie.