Sebastian Wippel, który chce być burmistrzem Görlitz – w rozmowie z DGP zapowiada, że syryjscy uchodźcy po zakończeniu wojny będą musieli opuścić teren kraju. Zapowiada bliską współpracę z polską częścią miasta. Spotykał się już z burmistrzem Zgorzelca Rafałem Groniczem z Platformy Obywatelskiej.
W przygranicznym Görlitz żyje prawie 4 tys. Polaków. Wielu z nich zna Renatę Urdas. Ktoś, kto szuka lokum po niemieckiej stronie, często trafia do jej biura nieruchomości, które prowadzi od 11 lat. Urdas 26 maja startowała do rady miasta z list Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU). Do zaangażowania w politykę namówił ją Octavian Ursu, lokalny szef partii, który sam walczy o najważniejsze stanowisko burmistrza. 341 głosów zdobytych przez Polkę nie wystarczyło, aby ogłosić sukces.
CDU pierwszy raz wciągnęło polskiego obywatela na swoje listy. Tegoroczne zainteresowanie naszymi rodakami wynika raczej z politycznych kalkulacji niż z przypływu empatii w szeregach chadecji. Partii grozi na wschodzie Niemiec utrata władzy. A przygraniczne miasto może stać się symbolicznym początkiem tego procesu.

Zdobyć przyczółek

W pierwszej turze wyborów burmistrza, najwięcej, bo 36 proc. głosów zdobył Sebastian Wippel. 36-letni były żołnierz i komisarz policji jest kandydatem prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD). Od powstania tego ugrupowania w 2013 r. większość niemieckiego społeczeństwa stara się albo ignorować jego istnienie, albo aktywnie zwalcza antyimigrancki i antyunijny program partii. Mieszkańcy na zachodzie Niemiec wytykają jej populizm, rasizm i nacjonalizm. Natomiast we wschodnich landach cieszy się ona coraz większym poparciem. Alternatywa nauczyła się czytać emocje mieszkańców byłego NRD. Są nimi rozczarowanie, bezradność i złość. A raczej gniew. Im bardziej pustoszeją miasta, których mieszkańcy wyjechali za pracą na zachód i im większe bezrobocie, tym większe poparcie dla AfD. Görlitz po zjednoczeniu Niemiec straciło 20 proc. populacji. Bezrobocie przekracza tu 13 proc. W skali całego państwa jest ono rekordowo niskie – 3,1 proc.
Poważne szanse kandydata AfD na przejęcie stanowiska burmistrza kieruje na 53-tysięczny Görlitz zainteresowanie całego kraju. – Chodzi o zdobycie pierwszego przyczółku – mówi Waldemar Szczepański. Pochodzący ze Zgorzelca mężczyzna od trzech miesięcy mieszka po niemieckiej stronie miasta. Sprowadził się tam po wieloletnim pobycie w Irlandii. 16 czerwca będzie głosował. Ma do tego prawo każdy zameldowany w mieście, bez względu na obywatelstwo.
– Najpierw wyrzucą uchodźców, a potem nas – komentuje. Görlitz może stać się pierwszym miastem w 83-milionowych Niemczech, gdzie rządzić będzie „niebieski” burmistrz, czyli polityk w barwach Alternatywy dla Niemiec. Stratedzy ugrupowania kalkulują, że to jedno zwycięstwo zmobilizuje ich wyborców przed wyborami do landowych parlamentów, które we wrześniu odbędą się w trzech wschodnich krajach związkowych: Brandenburgii, Saksonii i Turyngii. Już w majowym głosowaniu do Parlamentu Europejskiego AfD wysunęło się tam na prowadzenie.
Sebastian Wippel otrzymał w pierwszej turze 9,7 tys. głosów. Kontrkandydat CDU dostał 8 tys., ale w drugiej turze może liczyć, że większość z 7,4 tys. wyborców, którzy w pierwszej turze poparli kandydatkę Zielonych, przejdzie na jego stronę. Wielu przeciwników Alternatywy namawia do taktycznego głosowania na CDU. W mieście utworzyła się nieformalna koalicja „wszyscy przeciwko AfD”. – Burmistrz z tej partii zaszkodzi miastu. Jak reklamować się jako otwarte europejskie miasto, gdy AfD nawołuje do wyjścia z Unii? – pyta retorycznie jeden z kandydatów Octavian Ursu.
Apel, aby nie głosować na AfD, wystosowali przedstawiciele światowej branży filmowej, którzy swoje produkcje realizują w Görlitz. Znajdujące się po niemieckiej stronie stare miasto zostało niemal nietknięte przez wojenne bomby. Dzięki temu turyści, ale i filmowcy mogą podziwiać mieszankę europejskiej architektury. Gotyk, renesans, barok, aż po secesję. Zabytki stawały się tłem dla „Bękartów Wojny” Quentina Tarantino czy „Grand Budapest Hotel” Wesa Andersona.
– AfD próbuje teraz przyjąć rolę ofiary, twierdząc, że „wszyscy są przeciwko nam” – twierdzi Ursu. Alternatywa nauczyła się operować populistycznymi hasłami wymierzonymi w „kłamliwe media”, „zgniłe elity” i „polityczny establishment”. Przy tej retoryce również apel filmowców może być bronią obosieczną. Do zmobilizowania pozostały osoby, które nie poszły w pierwszej turze do urn. 41 proc. niegłosujących mieszkańców to 19 tys. głosów, liczba, która może przechylić szalę zwycięstwa. W walce o każdy głos Alternatywa, tak samo jak CDU, postanowiła aktywnie powalczyć o głosy polskich mieszkańców Görlitz.
Już w wyborach do rady miasta AfD miało na listach osobę z polskimi korzeniami. Martin Poplawski urodził się na Śląsku, a do Niemiec wyemigrował w 1989 r. Poplawski do głosowania na AfD apelował na billboardach w języku polskim „Swój w radzie miasta i powiatu Görlitz”. Bez skutku – w wyborach zdobył poniżej 100 głosów. Większość Polaków, choć ich głosy mogłyby przeważyć na rzecz jednego z kandydatów, pozostaje w domach. – Miejscowa Polonia nie współpracuje ze sobą, nie mamy organizacji, które łączyłyby Polaków w mieście – mówi Renata Urdas.
Kandydat AfD werbuje jednak dalej i przynajmniej część polskich mieszkańców deklaruje oddanie głosu na Wippela. Chwytliwe są przede wszystkim hasła AfD o konieczności zrobienia porządku z uchodźcami. Obecne statystyki wskazują, że w mieście mieszka ich ok. tysiąca. W większości są to syryjskie rodziny z przyznanym już azylem. Tysiąc osób to kropla w morzu ponad 1,6 mln uchodźców, którzy od 2015 r. złożyli w Niemczech wniosek o azyl. Ta kropla wystarczyła, aby widocznie zmienić Görlitz.

Zatrzymać polską inwazję

Wystarczy spacer po Berlinerstraße. Ulica, która ciągnie się od dworca kolejowego aż do starego miasta – pełniła w czasach NRD funkcję reprezentacyjnego deptaka, pełnego sklepów i restauracji. Teraz choć po części podupadła, wciąż odgrywa centralną rolę w mieście. Przez dzień panuje na niej tłok. U przechodniów słychać niemal tak samo często polski, jak i niemiecki. Polacy pracują w kawiarniach i restauracjach. Do tej przygranicznej mieszanki od kilku lat dołączyły osoby z Afganistanu, Syrii i wielu innych państw Bliskiego Wschodu i północnej Afryki.
Mariusz Klonowski w 2009 r. organizował w mieście kampanię przeciwko inicjatywie neonazistowskiej Narodowodemokratycznej Partii Niemiec. Hasło umieszczone na plakatach brzmiało „Zatrzymać polską inwazję” i było wymierzone w pracowników zza wschodniej granicy, którzy od dwórch lat znajdowali się w strefie Schengen, ale nie mieli wtedy jeszcze otwartego dostępu do niemieckiego rynku pracy. – Niemcy muszą być teraz zdziwieni, gdy po latach zobaczyli, kto tej inwazji dokonał – mówi Klonowski. Mieszka w Görlitz od 1991 r. Na Facebooku prowadzi stronę i zamkniętą grupę „Polacy w Görlitz i okolicach”. Żeby stać się członkiem, należy najpierw odpowiedzieć na kilka pytań, m.in. „Czy jesteś zwolennikiem multikulti, islamu, gender, LGBT i KOD-u?”.
Na liczącym 2,5 tys. członków forum dominują typowe dla polonijnych grup rozsianych po całej Europie praktyczne pytania: o weterynarza, tłumacza przysięgłego, o lekarza, który mówi po polsku. Pomiędzy tymi postami Klonowski wrzuca informacje o kampanii Sebastiana Wippela i linki do artykułów krytycznych wobec uchodźców. Klonowski publikuje na grupie także własne materiały, np. filmik, na którym telefonem kręci młode matki o ciemnym kolorze skóry z kilkorgiem dzieci. „Zdobędziemy Europę brzuchami naszych kobiet”, podpisuje. Z satysfakcją wyznaje, że liderka Alternatywy Alice Weidel podczas niedawnej wizyty w mieście przyjęła od niego polskie truskawki.
Renata Urdas i jej mąż prowadzący biuro nieruchomości twierdzą, że uchodźcy są w mieście problemem dla wszystkich: – Przychodzą do nas Polacy, którzy skarżą się na uchodźców – mówią.
Wippel spotykał się już z miejscowymi Polakami w Cafe Gracja, polskiej restauracji działającej na starym rynku koło kościoła św. Piotra i Pawła, którego wysoki dach i strzeliste wieże służą mieszkańcom i turystom za punkt orientacyjny. – Będziemy głosować na naszego przyjaciela – mówi jedna z osób, która brała udział w spotkaniu. Pytani o to polscy sympatycy AfD w Görlitz najczęściej nie wiedzą, że bliskie związki z partią utrzymuje Erika Steinbach, a drugi lider partii Alexander Gauland przekonywał na jednym z wieców, że Niemcy mają prawo być dumni z żołnierzy Wehrmachtu. Miejscowym Polakom podoba się natomiast klarowny język Wippela.
Polityk w rozmowie z DGP wprost przyznaje, że syryjscy uchodźcy po zakończeniu wojny będą musieli opuścić Niemcy. Wippel zapowiada także bliską współpracę z polską częścią miasta. Spotykał się już z burmistrzem Zgorzelca Rafałem Groniczem z Platformy Obywatelskiej i widzi duży potencjał ekonomiczny we współpracy z Polską i Czechami. Przyznaje, że jedno ze swoich dzieci chciał posłać do polsko-niemieckiego przedszkola, żeby nauczyło się języków. Zabrakło jednak miejsc.
Wiedząc, że wielu mieszkańców miasta krytycznie patrzy na uchodźców, również kandydat CDU z rezerwą wypowiada się na ich temat. – Ci, którzy chcą tu pracować, płacić podatki i do czegoś się społecznie przydać, są mile widziani. Ale jeśli ktoś przyjeżdża tylko, żeby kasować pomoc socjalną, to wiadomo, że nie zrobi to dobrego wrażenia na mieszkańcach. Sam Octavian Ursu urodził się w Bukareszcie. Do Görlitz przyjechał w 1990 r. pracować jako muzyk. Następnie założył rodzinę i pozostał już na stałe. Ursu zdaje sobie sprawę, że ze względu na pochodzenie dsecyzja partii o wystawieniu akurat jego do wyścigu o fotel burmistrza była ryzykowna.

Po polsku z Egipcjaninem

Główne punkty programów obu kandydatów są do siebie jednak zbliżone. Politycy kierują się do starszego wyborcy, który ceni ciszę i spokój. Gdy Wippel proponuje zwalczanie przestępstw wynikających z przygranicznego położenia miasta, Ursu proponuje zapewnić bezpieczeństwo, instalując na ulicach monitoring. To racjonalne, bo przeciętny mieszkaniec Zgorzelca ma 47,5 lat. Jeśli chodzi o konkretne pomysły, jak pomóc kilkutysięcznej wspólnocie Polaków mieszkających w Görlitz, obydwaj kandydaci nie wysuwają konkretnych propozycji. – A Polakom przydałaby się pomoc tłumaczy w miejskich instytucjach – mówi Renata Urdas. – Problemy naszych rodaków w urzędzie pracy czy urzędzie ds. cudzoziemców wynikają głównie z nieporozumień językowych – twierdzi.
Na jednym z filmików wyborczych Wippel narzeka na młodych mężczyzn, którzy spotykają się wieczorami i urządzają imprezy. Problemem dla polityka AfD są zostawiane przez nich śmieci. Nie mówi wprost o uchodźcach, ale w domyśle to na nich wskazuje palcem.
Jednak z takich grupek siedzi na ławce na wybrzeżu przy Nysie w czerwcowy wieczór. Ich zachowanie na pewno nie spodobałoby się byłemu komisarzowi policji, który chce przejąć stery w mieście. Piją alkohol i głośno komentują wygląd przechodzących obok dziewczyn. Trójka pochodzi z Syrii, jeden z Libanu, jeden z Egiptu. Wszyscy skończyli już kursy integracyjne, mówią dobrze po niemiecku. – Siema, ziomek. Jak się masz? – mówi Egipcjanin Ahmad Abu-Hashem, który popisuje się polskimi zwrotami. Nauczył się ich przez 4 lata pobytu w Görlitz. Chłopak potrafi powiedzieć po polsku więcej niż kandydat AfD, którego słownik ogranicza się tylko do „dzień dobry”, „cześć” i „dziękuję”. Abu-Hashem tłumaczy, że hasło „wracajcie do domu” słyszy tu często, zarówno od Niemców, jak i Polaków. Część jego znajomych wyjechało już do większych niemieckich miast.
Do grupki przysiada się Waldemar Szczepański, ten, który do Görlitz przeprowadził się zaledwie kilka miesięcy temu. – To są tacy sami ludzie jak my. Oni także potrzebują wsparcia – mówi. Szczepański każdego ranka, gdy wyprowadza psa, mija miejsce, gdzie teraz siedzi cała grupka. – I wiesz co, oni zawsze po sobie sprzątają – przekonuje. Nysa w ciepłe dni przyciąga zresztą wielu mieszkańców Görlitz i Zgorzelca. Wzdłuż rzeki po niemieckiej stronie przechadzają się polskie rodziny, a grupka mówiących po niemiecku dziewczyn pije polskie piwo z puszki.
Także przeciwnicy Wippela przyznają, że jego wybór nie wpłynie na ich codzienne życie w Görlitz, z którego są zadowoleni. Jak wskazują miejskie statystyki, liczba Polaków tylko w ostatnich pięciu latach się podwoiła. Wraz z przyjazdem kolejnych osób, ich polityczna „wartość” będzie w mieście rosła. Co będą musiały uwzględnić wszystkie siły polityczne liczące na sukces.