Przeznaczenie jednej czwartej europejskich funduszy na ograniczenie emisji CO2 staje się coraz bardziej prawdopodobne.
– To cel ambitny, ale realistyczny – tak jeden z czołowych unijnych urzędników zajmujących się budżetem odnosi się do pomysłu, by 25 proc. całej perspektywy było kierowane po 2020 r. na projekty przeciwdziałające globalnemu ociepleniu. Ochrona klimatu nabrała znaczenia w czasie kampanii do europarlamentu. – Przywódcy to widzą, wielu z nich grało tym i trudno im będzie powiedzieć „nie” – dodaje nasz rozmówca z Komisji.
Nawet Angela Merkel modyfikuje swoje stanowisko w tej sprawie. Niemiecka kanclerz długo wahała się z poparciem planu francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona, który wyszedł z inicjatywą, by w połowie tego wieku Europa osiągnęła neutralność klimatyczną. Oznaczałoby to, że w 2050 r. Unia Europejska będzie dokładnie tyle samo pochłaniać dwutlenku węgla, co emitować. Wahania Merkel stały się oczywiste, gdy zabrakło jej podpisu pod wspólnym dokumentem ośmiu zachodnich krajów apelujących o położenie w UE większego nacisku na przeciwdziałanie wzrostowi temperatury na Ziemi. Sama kanclerz tłumaczyła brak udziału w inicjatywie tym, że niemiecki rząd nie wypracował jeszcze stanowiska w tej sprawie. Jej wypowiedź na szczycie w Sybinie na początku maja odbiła się bardzo szerokim echem w Europie. Niemcy zaczęto wskazywać jako głównego hamulcowego w UE (razem z Polską) działań na rzecz ochrony klimatu. Ale w zeszłym tygodniu Merkel zmieniła swoją retorykę. Jak powiedziała na konferencji ministrów środowiska w Berlinie, jeśli rząd znajdzie sposób na osiągnięcie neutralności, to Niemcy dołączą do innych krajów w przygotowaniu ambitnej strategii. Ten ruch odnotowano również w Brukseli. – Ona powraca do swojej wcześniejszej polityki klimatycznej – mówi nasz rozmówca.
Pozostało
88%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama