Jeśli Poroszenko przegra, dwóm największym klubom parlamentarnym grozi rozłam.
Złe wyniki sondażowe prezydenta Ukrainy sprawiły, że coraz większa liczba ludzi z jego otoczenia zaczyna się od niego dystansować. Rośnie też ryzyko rozpadu Bloku Petra Poroszenki (BPP), największej siły parlamentarnej. Z wtorkowego sondażu Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii wynika, że w niedzielnej drugiej turze ubiegającą się o reelekcję głowę państwa zamierza poprzeć zaledwie 25 proc. ankietowanych. Jego rywal, biznesmen z branży rozrywkowej Wołodymyr Zełenski cieszy się 72-proc. poparciem.
Klub parlamentarny BPP od powstania po wyborach w 2014 r. był konglomeratem najróżniejszych środowisk i grup interesów. Politykiem wybranym z list Bloku, który w sposób najbardziej zdecydowany przeszedł na stronę Zełenskiego, jest Serhij Łeszczenko. Ten były dziennikarz śledczy należy dziś do najbliższych doradców komika i aktora, powiązanego z oligarchą Ihorem Kołomojskim. Jeśli Poroszence nie uda się reelekcja, będzie miał też problemy, by utrzymać przy sobie część deputowanych z okręgów jednomandatowych, którzy od wielu kadencji tradycyjnie wstępują do klubu parlamentarnego wspierającego obecnego prezydenta.
Przed jesiennymi wyborami do Rady Najwyższej z BPP może odpaść grupa zbliżona do mera Kijowa Witalija Kłyczki. W klubie BPP zasiada ok. 15 posłów związanych z Ukraińskim Demokratycznym Sojuszem na rzecz Reform (UDAR), czyli partią słynnego boksera. W 2014 r. sportowiec zawarł z Poroszenką taktyczny sojusz: zrezygnował z ambicji prezydenckich na rzecz startu w wyborach mera stolicy w zamian za wzajemne poparcie. Obaj wygrali swoje wybory już w pierwszej turze. Teraz UDAR może poszukać nowego patrona bądź poszukać szans w samodzielnym starcie. Kłyczko już przed pierwszą turą nie angażował się zbyt aktywnie w kampanię Poroszenki.
Chłód zapanował w relacjach prezydenta z premierem Wołodymyrem Hrojsmanem. Szef rządu należał do najbliższych współpracowników Poroszenki. Obaj zaczynali karierę polityczną w Winnicy. 41-letni Hrojsman ma jednak własne ambicje i nie zależy mu na skojarzeniu z potencjalnie przegranym Poroszenką. Kilka dni temu dziennikarze spytali szefa rządu, czy popiera prezydenta w staraniach o drugą kadencję. – Petro Ołeksijowycz nie potrzebuje podpórki, normalnie chodzi – zażartował Hrojsman. Ukraińskie „pidtrymuwaty” można przetłumaczyć na oba sposoby.
Spodziewana porażka Poroszenki może też doprowadzić do rozłamu we Froncie Ludowym (NF) ekspremiera Arsenija Jaceniuka. Sojusznik BPP w Radzie Najwyższej w sondażach ma poparcie bliskie zeru, więc już podczas wyborów lokalnych w 2015 r. politycy NF kandydowali z list partii Poroszenki. Teraz w partii dojrzewa podział na lojalistów w rodzaju sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ołeksandra Turczynowa i polityków szykujących się na nowy układ sił. Do tych ostatnich należy szef MSW Arsen Awakow.
W piątek minister oświadczył, że Poroszenko po utracie władzy może być wzywany na przesłuchania w związku z aferami korupcyjnymi jego czasów. – Jeśli są podstawy, mamy wystarczająco instytucji mogących wszcząć śledztwo przeciwko obywatelowi, który niegdyś był prezydentem. To normalna procedura – mówił. Dwa dni wcześniej na posiedzeniu rządu Awakow zdecydowanie sprzeciwił się prezydenckiemu wnioskowi o odwołanie szefa administracji obwodu odeskiego. W trakcie kampanii kojarzone z Awakowem bojówki Korpusu Narodowego kilka razy próbowały też rozbijać wiece Poroszenki.