Chadecja będzie najprawdopodobniej zmuszona do wyrzucenia węgierskiego premiera z Europejskiej Partii Ludowej (EPL).
Viktor Orbán na europejskiej scenie politycznej długo nie będzie osamotniony. Na jego akces do grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów czeka z otwartymi ramionami Prawo i Sprawiedliwość. – Jeżeli będziemy musieli zacząć coś nowego, to z pewnością pierwszym miejscem do takich rozmów będzie Polska – zapowiadał. W niedzielę Orbán gościł w Warszawie. Razem z premierami oraz ministrami obrony państw Grupy Wyszehradzkiej uczestniczył w obchodach 20. rocznicy wstąpienia do NATO Polski, Czech i Węgier.
EPL po wyborach do europarlamentu może stracić dominującą rolę w europejskiej polityce. Dlatego o wiele bardziej perspektywiczna dla węgierskiego premiera może być współpraca z rosnącym w siłę ruchem ugrupowań eurosceptycznych, którym sondaże wieszczą duży sukces w majowych wyborach europejskich.
Wypadki ostatnich tygodni pokazują, że EPL bardziej potrzebuje Orbána niż Orbán EPL. Przyczyną sporu jest bezprecedensowa w skali populizmu kampania informacyjna węgierskiego rządu uderzająca w przewodniczącego KE Jean-Claude Junckera. Pomimo ewidentnego grania na nosie eurokratom nie wszyscy politycy w EPL byli przekonani do konieczności pożegnania się z Orbánem. Jak mówił DGP europoseł PO Michał Boni, ugrupowanie zanim zajmie się sprawą członkostwa Węgra i jego Fideszu w EPL, powinno najpierw wysłuchać tego, co ma do powiedzenia.
W podobnym tonie w zeszłym tygodniu wypowiedział się kandydat chadeków na następcę Junckera Manfred Weber, który dał szansę węgierskiemu premierowi, by ten przeprosił za swoją kampanię i się z niej wycofał. Weber wysłał list do Orbána i postawił mu trzy warunki. Miałby m.in. wycofać się z kampanii przeciwko Junckerowi czy zgodzić na powrót na Węgry Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego (CEU) nazywanego ”uniwersytetem Sorosa„.
W piątek Orbán w wywiadzie radiowym zapewniał jednak, że nie przeprosi i nie zanosi się, by spełnił postawione warunki. – On gra na to, by zostać wyrzuconym. Realizujemy jego scenariusz, ale nie ma wyjścia. To kwestia fundamentalnych zasad – mówi nam Jarosław Kalinowski z PSL.
Do sądu chadeków nad niesfornym Węgrem dojdzie 20 marca. Wniosek o to złożyło 12 ugrupowań z dziewięciu krajów członkowskich. By usunąć Fidesz z szeregów EPL, potrzebna jest zgoda siedmiu partii z pięciu państw. Wiele wskazuje, na to, że zielone światło w tej sprawie będzie ze strony polskich posłów w EPP.
– Czas Orbána w ugrupowaniu minął – mówi nam Róża Thun z Platformy Obywatelskiej.
Jeśli Orbán opuści frakcję chadeków, zapewne natychmiast pojawi się kwestia aliansu z PiS i Europejskimi Konserwatystami i Reformatorami lub nową prawicową frakcją, która może powstać w PE po wyborach, np. z Ligą Matteo Salviniego.
Już w tej chwili politycy PiS deklarują otwartość na ten wariant. Według najnowszej prognozy wyborczej Parlamentu Europejskiego Fidesz może liczyć na 13 mandatów. Na tle rozdrobnienia PE to całkiem przyzwoity wynik. Osłabienie EPP i wzmocnienie prawej strony może zwiększać szanse na udział prawicy w koalicji, która będzie decydowała o rozdaniu foteli w PE.