Prezydent i rząd stoją niby w opozycji wobec siebie. Ale razem zbudowali system, w którym krajem rządzi oligarcha Vlad Plahotniuc.
Ekipa nominalnie prozachodnia, prorosyjska lewica i ci trzeci – antysystemowcy. Tak w skrócie wygląda mapa sceny politycznej przed niedzielnymi wyborami w Mołdawii. Tyle że etykietka „antysystemowcy” w miejscowych warunkach nie oznacza populistów, lecz reformatorów, którzy usiłują rozbić sprawnie funkcjonujące rządy głównego oligarchy Vlada Plahotniuca, który uczynił z państwa prywatny folwark.
Plahotniuc formalnie nie pełni żadnej funkcji. Jest jedynie szefem koalicyjnej Demokratycznej Partii Mołdawii (PDM), która w 101-osobowym parlamencie zajmuje 42 miejsca i tworzy oficjalnie proeuropejski rząd. Faktycznie to Plahotniuc kontroluje większość urzędów, ważne przedsiębiorstwa, sądy i media. Rządzi, nie cofając się przed tworzeniem haków na konkurentów i ich wykorzystywaniem. Także dlatego Kiszyniów nie jest już prymusem eurointegracji spośród państw byłego ZSRR, jak jeszcze kilka lat temu postrzegano Mołdawię.
Wielu ekspertów ocenia, że oligarcha może liczyć przynajmniej na życzliwą neutralność prorosyjskiego prezydenta Igora Dodona wywodzącego się z Socjalistycznej Partii Republiki Mołdawii (PSRM). Oficjalnie jednak rząd i prezydent stoją wobec siebie w opozycji. Dodon chętnie pojawia się w Moskwie, a premier Pavel Filip dowodzi, że jego priorytetem jest zbliżenie z Zachodem. Według sondaży to PSRM powinna wygrać te wybory. Ostatnie badanie IMAS daje jej 34 proc. poparcia. PDM jest druga z 25 proc.
– Jeśli socjaliści osiągną bardzo dobry wynik, np. będą blisko samodzielnej większości, można się spodziewać, że spróbują się wyłamać z układu z Plahotniukiem lub zmienić relacje tak, by zyskać na podmiotowości – ocenia dr Piotr Oleksy, wschodoznawca z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, autor książki „Naddniestrze. Terror tożsamości”. – PDM o tym wie i zrobi wszystko, by do tego nie dopuścić. Kluczowe są okręgi jednomandatowe, w których demokraci będą chcieli zdobyć jak najwięcej mandatów – dodaje.
Celem Moskwy jest powołanie federacji Mołdawii z Naddniestrzem
Wprowadzenie ordynacji mieszanej to novum. Plahotniuc liczy, że w ten sposób łatwiej mu będzie zachować kontrolę nad parlamentem. Podobna ordynacja obowiązuje na Ukrainie. Tam część posłów wybranych w okręgach jednomandatowych tradycyjnie przyłącza się do układu rządzącego. Mołdawia ma powtórzyć ten scenariusz. Piotr Oleksy ostrzega przed możliwymi nieprawidłowościami. – Po tych wyborach można się spodziewać wszystkiego – od cudów nad urną po anulowanie wyborów w pojedynczych okręgach – tłumaczy.
Ten ostatni scenariusz nie jest tylko teorią. Przed rokiem w atmosferze skandalu sąd unieważnił wyniki wyborów mera Kiszyniowa, które wygrał Andrei Năstase, kandydat spoza układu. Polityk, który w efekcie nie objął rządów nad stolicą, jest liderem partii Godność i Prawda, która razem z Akcją i Solidarnością Mai Sandu startuje we wspólnym bloku o nazwie Teraz. Prozachodnia koalicja, która wynosi na sztandary hasła reformatorskie i antykorupcyjne, czyli wymierzone w układ Plahotniuca, według sondaży może liczyć na 22 proc. głosów.
Ale działacze Teraz liczą na więcej, pamiętając, jak w 2016 r. Sandu – startując bez wielkich pieniędzy i wsparcia najważniejszych mediów – zdobyła 39 proc. głosów w pierwszej i 48 proc. w drugiej turze wyborów prezydenckich. Popularność Sandu i Năstasego rosła wówczas po skandalu związanym z wyprowadzeniem z systemu bankowego równowartości 1 mld dolarów. Rzeczywistych sprawców – którzy nie mogli działać bez wiedzy Plahotniuca – nigdy nie udało się złapać.
W kampanię platformy Teraz włączył się wczoraj były prezydent Rumunii Traian Băsescu, który wezwał do głosowania na koalicję, pisząc na Facebooku, że to jedyny wybór dla tych, którzy „chcą Mołdawii otwartej na Zachód i Rumunię”. Băsescu przez kilka tygodni w 2016 r. był obywatelem Mołdawii, ale Dodon jednym ze swoich pierwszych dekretów odebrał mu paszport. Rosja z kolei wspiera prezydenta Dodona i socjalistów. Długofalowym celem Moskwy jest powołanie federacji Mołdawii właściwej z separatystycznym Naddniestrzem, aby za pomocą Tyraspola uniemożliwiać państwu zakotwiczenie na Zachodzie.