Bezprecedensowe unieważnienie w czerwcu 2018 r. wyników wyborów mera Kiszyniowa, które wygrał przedstawiciel opozycji Andrei Năstase, pokazuje, że reżim jest zdolny do wszystkiego, byle tylko utrzymać się u władzy. Nie będzie więc przesadą stwierdzenie, że proces zastraszania opozycji i społeczeństwa w Mołdawii może jeszcze przyspieszyć.
Niezależnie od gry prowadzonej przez Plahotniuca i Dodona na użytek aktorów zewnętrznych, rozwój sytuacji prowadzi do odchodzenia od standardów demokratycznych w stronę systemu zgodnego z interesami Rosji w regionie.
11 lipca 2018 r. Władimir Putin powołał Dmitrija Kozaka na stanowisko specjalnego wysłannika do spraw rozwoju relacji handlowo-gospodarczych z Mołdawią. Jego rolą jest reanimacja scenariusza z listopada 2003 r. Ówczesne memorandum Kozaka, odrzucone przez Kiszyniów, pod pretekstem rozwiązania konfliktu naddniestrzańskiego doprowadziłoby do przekształcenia Mołdawii w terytorium kontrolowane przez Putina z gwarantowaną obecnością wojsk rosyjskich. Jeśli tandem Plahotniuc–Dodon otrzyma legitymację wyborczą, Kozak i Rosja postarają się narzucić rozwiązanie konfliktu podobne do memorandum z 2003 r.
Taki scenariusz zostanie następnie zaprezentowany społeczności międzynarodowej przez Rosję jako udany precedens do powtórzenia na Ukrainie dla okupowanych terenów Doniecka i Ługańska. Dlatego erozja instytucji demokratycznych w Mołdawii nie może być postrzegana jako problem wyłącznie lokalny. Ma ona duże znaczenie regionalne, ponieważ prowadzi do konsolidacji wpływów rosyjskich w Mołdawii z negatywnymi konsekwencjami tak dla Mołdawii, jak i Ukrainy.
Komentarze(0)
Pokaż: