Wszystko wskazuje na to, że tylko armia jest w stanie zażegnać kryzys.
W sobotę Stanom Zjednoczonym nie udało się w Radzie Bezpieczeństwa ONZ przeforsować wniosku o poparcie dla zdominowanego przez opozycję wenezuelskiego parlamentu. Zablokowały go Rosja i Chiny.
Waszyngton chciał wspomóc przewodniczącego parlamentu Juana Guaidó, który w zeszłym tygodniu ogłosił się tymczasowym prezydentem Wenezueli. To pokłosie masowych protestów przeciwko rządom Maduro. Dotychczasowy prezydent nie ma zamiaru ustąpić.
Teraz trwają spekulacje, jaki będzie kolejny ruch Donalda Trumpa. W sierpniu 2017 r. nie wykluczył on możliwości wojskowej interwencji w Wenezueli. Ale dziś to raczej mało prawdopodobne. Urzędnicy w administracji amerykańskiego prezydenta, z którym rozmawiał „The Washington Post”, wykluczają taką opcję. USA chcą jednak udzielić mocnego wsparcia wenezuelskiej opozycji i samemu Guaidó, który – jak piszą media w USA – zdecydował się ogłosić prezydentem po tym, gdy otrzymał zapewnienie z Waszyngtonu, że Stany Zjednoczone poprą jego ruch. USA były pierwszym krajem, który uznał tymczasową głowę państwa.
Przemawiając podczas sobotniego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ, sekretarz stanu Mike Pompeo nazwał reżim „byłego prezydenta” Maduro bezprawnym. Zwrócił się do wenezuelskiego wojska o zapewnienie ochrony Guaidó.
I zapewne to w rękach wojskowych leży klucz do zażegnania chaosu w Wenezueli, ponieważ presja międzynarodowa nie działa. Armia jest fundamentem socjalistycznego systemu stworzonego przez poprzednika Maduro, Hugo Cháveza. I tym razem wojsko poparło reżim. W czwartek – dzień po deklaracji Guaidó – minister obrony Wenezueli gen. Vladimir Padrino López zaoferował wsparcie Maduro i oskarżył opozycję o próbę zamachu stanu. – Armia nie może wspierać prezydenta narzuconego przez szemrane interesy – oświadczył. Minister obrony podkreślił też, że armia chce uniknąć konfrontacji pomiędzy Wenezuelczykami, i z uznaniem wypowiadał się o państwach, które proponują poszukiwanie pokojowego rozwiązania.
Za dobrą monetę Guaidó może wziąć fakt, że wojsko zwlekało z zabraniem głosu jeden dzień. Słowa Lópeza o pokojowym rozwiązaniu konfliktu odczytywane są jako dowód na to, że armia nie użyje siły wobec protestujących. Zwłaszcza że nastroje wśród żołnierzy nie są całkiem przychylne reżimowi Maduro. W sobotę attaché obrony w ambasadzie Wenezueli w USA płk Jose Luis Silva poparł Guaidó.
Kryzys gospodarczy mocno dotyka niższych rangą żołnierzy, w ich szeregach rośnie niezadowolenie. Widzą, że ich zwierzchnicy w zamian za wsparcie dla Maduro są przez niego sowicie wynagradzani. Rząd przymyka oko na korupcję w armii, na niejasne interesy wysokich rangą wojskowych, z przemytem narkotyków włącznie. Rozczarowani reżimem raczej nie będą chcieli umierać za Maduro, dlatego ten tylko w ostateczności odważy się testować ich lojalność.
Opozycja robi wszystko, by zjednać sobie armię. Guaidó ogłosił amnestię dla żołnierzy, którzy zdecydują się poprzeć walkę w obronie konstytucji. To nowość, bo do tej pory opozycja nie zabiegała o poparcie wojska. W Wenezueli silne jest przekonanie, że od czasów Cháveza armia stanowi nieodłączną część reżimu socjalistycznego. Jedna trzecia osób w rządzie to obecni lub emerytowani wojskowi. Sam Guaidó czuje się coraz bardziej niepewnie. W piątek zwrócił się do protestujących, by kontynuowali protesty, gdy on zostanie aresztowany.
Chociaż Maduro może liczyć na wsparcie wewnątrz kraju, to na świecie ma coraz mniej sojuszników. W ślad za Stanami Zjednoczonymi Guaidó jako tymczasowego prezydenta uznało 10 krajów Ameryki Łacińskiej. Maduro w regionie może liczyć tylko na Kubę i Meksyk. Silnie wspierają go też Moskwa i Pekin. Rosja nie chciała dopuścić do debaty na temat Wenezueli na sobotnim posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa, bo – jak przekonywał rosyjski ambasador przy ONZ Wasilij Nebenzia – Wenezuela nie stanowi zagrożenia dla pokoju i bezpieczeństwa. Moskwa oskarżyła też USA, że stoją za zamachem stanu w Caracas. W – bezskutecznej – próbie zablokowania rozmów na temat Wenezueli na forum RB ONZ Rosję i Chiny wsparły RPA i Gwinea Równikowa, które są niestałymi członkami Rady. Większość jednak poparła stanowisko Waszyngtonu.
UE opowiada się za przeprowadzeniem wolnych wyborów prezydenckich, ale na razie nie uznała Guaidó. Spośród państw europejskich do tej pory pięć – Niemcy, Francja, Hiszpania, Wielka Brytania, Portugalia i Holandia – poparło tymczasowego prezydenta.