Oczekujemy większej presji UE, NATO, ONZ i USA na Rosję - powiedział w poniedziałek ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczyca. Jak dodał, po incydencie na Morzu Azowskim Rosję powinny spotkać nowe sankcje. Deszczyca ocenił, że stanowisko Polski w tej sprawie jest stanowcze i popierające Ukrainę.

"Oczekujemy jeszcze większej presji ze strony UE, NATO, Stanów Zjednoczonych i ONZ w sprawie uwolnienia naszych okrętów i marynarzy. Oczekujemy, że za złamanie prawa międzynarodowego, za próbę przywłaszczenia sobie prawa, by rządzić na Morzu Czarnym Rosja powinna ponieść większe konsekwencje. Powinny być nowe sankcje wobec Rosji ze strony Unii i Stanów Zjednoczonych. Na takie wsparcie liczymy" - powiedział w poniedziałek ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczyca, który był gościem Polsat News.

Deszczyca podkreślił jednocześnie, że stanowisko Polski w sprawie incydentu z udziałem marynarki Rosji i Ukrainy, jest "dość klarowne, dość stanowcze, popierające Ukrainę". "Tutaj mamy solidarność i porozumienie z władzami Polski" - zapewnił ambasador.

W niedzielę dwa kutry i holownik marynarki wojennej Ukrainy, które płynęły z Odessy do ukraińskiego portu w Mariupolu nad Morzem Azowskim, zostały ostrzelane, a następnie zajęte w Cieśninie Kerczeńskiej przez rosyjskie siły specjalne. Władze Ukrainy nie mają oficjalnych informacji o tym, co dzieje się z 23 członkami załóg tych jednostek.

Rosja oskarża ukraińskie jednostki o naruszenie granicy i wpłynięcie na rosyjskie wody terytorialne. Rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB) potwierdziła w niedzielę wieczorem, że zatrzymała trzy okręty Ukrainy i że użyto wobec nich broni. Zajęte jednostki ukraińskie znajdują się w Kerczu, porcie na Krymie. Ukraina informowała o sześciu marynarzach rannych w wyniku rosyjskiego ostrzału; Rosja - o trzech.

Deszczyca porównując ten incydent z konfliktem na wschodzie Ukrainy ocenił, że tym razem jest to "brutalna", "otwarta" i "bezpośrednia" agresja i atak Rosji "na ukraińskie okręty wojenne", podczas gdy w Donbasie czy na Krymie używała "zielonych człowieczków do wojny z oddziałami ukraińskimi i do okupacji terytoriów ukraińskich".

W jego ocenie incydent na Morzu Azowskim jest kolejnym atakiem na Ukrainę i jest "bardzo groźny". "Rosja próbuje dyktować swoje warunki na Morzu Czarnym i próbuje przekazać w świat, że Krym jest rosyjski" - powiedział Deszczyca. Dodał, ze jego zdaniem Rosja stara się, "żeby świat zapomniał", że okupuje Krym. Według Deszczycy na skutek ostatniego incydentu morskiego "świat przyzwyczaja się do tego, że wody terytorialne są w cudzysłowie rosyjskie". "To jest naruszeniem prawa morskiego i różnych konwencji międzynarodowych i dlatego trzeba przypomnieć Rosji, że ona złamała prawo wiele lat temu (anektując Krym - PAP)" - powiedział ambasador Ukrainy w Polsce. "Temat wczorajszego incydentu musi być omawiany i musi być w agendzie instytucji międzynarodowych, bo świat przyzwyczaja się, że Krym jest rosyjski, a to jest oczywiście nieprawdą - podkreślił.

Według Deszczycy są państwa na arenie międzynarodowej, które są gotowe przeciwstawić się temu co robi Rosja i są gotowe bronić prawa międzynarodowego. "Jesteśmy wdzięczni, że Polska jako jedne z pierwszych państw zajęła odpowiednie stanowisko" - powiedział. Podziękował też innym państwom, które wsparły Ukrainę w radzie bezpieczeństwa ONZ. Jak poinformował obecnie trwają w tej samej sprawie rozmowy Ukrainy i NATO.

"Mamy nadzieję, że będzie odpowiednie stanowisko UE" - dodał. Ocenił też, że stanowisko świata zachodniego w sprawie incydentu jest "dość klarowne". W tym kontekście wymienił rozmowy strony Ukraińskiej z przewodniczym Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem, z których - w jego ocenie wynika - że Unia Europejska potępia Rosję i stoi po stronie Ukrainy.

Mówiąc o państwach europejskich współpracujących z Rosją Deszczyca ostrzegł, że to może doprowadzić do tego, że to oni staną się stroną ataku agresji rosyjskiej. "To ma być lekcja z historii. Nie możemy grać wspólnie z agresorem. (...) My jesteśmy w stanie wojny z Rosją i dlatego musimy mobilizować świat, żeby zatrzymać agresora" - podkreślił ambasador.

W poniedziałek o zaistniałej sytuacji prezydent Petro Poroszenko rozmawiał telefonicznie z prezydentem Andrzejem Dudą. Szef gabinetu prezydenta Polski Krzysztof Szczerski powiedział, że w rozmowie tej ukraiński prezydent określił obecną sytuację jako groźną i poważną dla Ukrainy i ocenił, że działania Rosji wyczerpują znamiona agresji. Szczerski powiedział też, że należy rozważyć i przedyskutować z sojusznikami na forum międzynarodowym zaostrzenie reżimu sankcyjnego wobec Rosji.

Z kolei w wydanym w niedzielę późnym wieczorem oświadczeniu polskie MSZ wskazało, że "dramatyczna eskalacja napięcia na wodach Morza Azowskiego, w wyniku której ranni zostali marynarze i uszkodzone jednostki Marynarki Wojennej Ukrainy, ma swoje źródła w konsekwentnym łamaniu przez Federację Rosyjską podstawowych zasad prawa międzynarodowego, w tym naruszenia integralności terytorialnej i suwerenności Ukrainy".

"Po nielegalnej okupacji Krymu, podsycaniu konfliktu w Donbasie, budowie Mostu Kerczeńskiego bez zgody władz w Kijowie, Rosja pogwałciła zasadę swobody żeglugi" - oceniło MSZ. "Z całą mocą potępiamy agresywne działania Rosji, wzywamy jej władze do poszanowania prawa międzynarodowego, a obie strony - do wstrzemięźliwości w obecnej sytuacji, która może zagrozić stabilności bezpieczeństwa europejskiego" - podkreślono w oświadczeniu polskiego resortu dyplomacji.

Prezydent Ukrainy zażądał w poniedziałek od Rosji natychmiastowego uwolnienia marynarzy z trzech ostrzelanych i zajętych okrętów oraz zwrotu jednostek Ukrainie. Poroszenko zaapelował o "deeskalację sytuacji na Morzu Azowskim i na innych kierunkach" oraz wezwał do jak najszybszej reakcji na jego apel. (PAP)

autor: Krzysztof Kowalczyk