Misiak, najpierw jako szef senackiej komisji gospodarki narodowej, pracował nad tzw. specustawą stoczniową, zgłaszał do niej poprawki, a następnie - jak napisała "Gazeta Wyborcza" - firma Work Service, której senator jest współwłaścicielem, bez przetargu dostała zlecenie na pośrednictwo pracy i szkolenia zwalnianych stoczniowców ze Stoczni Szczecińskiej.

Poseł SLD Jerzy Wenderlich mówił na konferencji prasowej w Warszawie, że kontrakt, w którym uczestniczyła firma Misiaka, jest wart kilkadziesiąt milionów złotych. Tymczasem - dodał - działacze związkowi uważają, że pomoc, którą Work Service oferuje zwalnianym pracownikom stoczni, można uzyskać za darmo.

"Czy za darmo, czy za duże pieniądze, myślę, że senator, nawet jeśli jest z PO, powinien mieć wystarczająco dużo wyobraźni, aby wiedzieć, że on nie może korzystać z tych pieniędzy" - stwierdził Wenderlich.

Według niego, PO ma "nieetyczną manierę" i "wszystkie swoje grzechy, grzeszki, a czasem przepotworne grzechy ciężkie" chce wziąć "na przeczekanie".

"Czy rzeczywiście wolno wykorzystywać tragedię stoczniowców i polskiego przemysłu stoczniowego?"

"PO wypracowała sobie, ot taki motyw i liczy, że będzie to motyw +never ending story+. Otóż mówi: +przyjrzymy się, sprawdzimy, zobaczymy, czy było to etyczne, zobaczymy, czy było to zgodne z prawe+, a później oddaje sprawę biegowi czasu, licząc, że to wszystko, jak to się kolokwialnie mówi, przyschnie, że opinia publiczna o tym zapomni" - mówił Wenderlich.

Z kolei posłanka SLD Joanna Senyszyn mówiła na konferencji prasowej w Gdańsku, że w sprawie senatora Misiaka być może prawo nie zostało złamane, ale - jak podkreśliła - "poza prawem jest również moralność i etyka".

"Czy rzeczywiście wolno wykorzystywać tragedię stoczniowców i polskiego przemysłu stoczniowego po to, by prywatne firmy polityków rządzącej partii się bogaciły"? - pytała posłanka. Według Senyszyn firma Misiaka zarobiła na kontrakcie 5 mln zł.

Senyszyn nie sądzi, aby ujawnienie w tym samym czasie dwóch spraw: układu towarzysko-biznesowego wokół wicepremiera Waldemara Pawlaka oraz firmy senatora Misiaka było efektem wzajemnych doniesień PO i PSL na siebie do mediów.

"A teraz, drogie dzieci, pocałujcie pana Misiaka..."

Jej zdaniem "w koalicji nie trzeszczy". "Wart Pac pałaca a pałac Paca. Platforma jest taka sama jak PiS, jak PSL - wszyscy się świetnie rozumieją, że trzeba kręcić lody" - stwierdziła Senyszyn.

Natomiast posłowie Bartosz Arłukowicz (niezależny) i Stanisław Wziątek (SLD) wezwali premiera Donalda Tuska do zajęcia zdecydowanego, jednoznacznego stanowiska w sprawie senatora Misiaka.

Na konferencji prasowej w Szczecinie Arłukowicz pytał, czy to Platforma ratuje polskie stocznie, czy odwrotnie - stocznie ratują polityków PO. Jak mówił, PO jako partia rządząca miała ratować polski przemysł stoczniowy, "a dziś bierze gotówkę za jego pogrzeb".

Dodał, że "pół żartem i pół serio" można powiedzieć, że w sprawie zaangażowania firmy Work Service zarówno premier, jak i Misiak powiedzieli obywatelom: "A teraz, drogie dzieci, pocałujcie pana Misiaka..." (w ten sposób nawiązał do słynnej niegdyś wypowiedzi prowadzącego, podczas emitowanej kilkadziesiąt lat temu w TVP bajki pt. "Miś z okienka").

Zdaniem działaczy SLD sprawę kontraktu powinien wyjaśnić prokurator

Wziątek dodał, że firma Work Service miała trudności finansowe, a sam Misiak zaangażował w nią swoje pieniądze, by ją ratować. Jego zdaniem miał wówczas świadomość, że pojawi się kontrakt.

Zdaniem działaczy SLD sprawę kontraktu powinien wyjaśnić prokurator. Wcześniej jednak powinny się nią zająć odpowiednie instytucje państwowe.

Politycy Sojuszu uważają również, że Misiak nie tylko powinien zrezygnować z pełnienia funkcji w radzie nadzorczej firmy, ale także zbyć swoje udziały w niej. Oczekują także, że zrezygnuje z funkcji koordynatora kampanii PO do europarlamentu.

Ryszard Kalisz na konferencji prasowej w Łodzi powiedział, że Platforma jest partią "osobistej władzy absolutnej". Według niego Polską rządzi Donald Tusk jako premier i czterech jego kolegów z boiska, którzy to boisko przedkładają nad salę sejmową.

"Platforma wbrew nazwie, nie jest dziś Platformą Obywatelską, a Platformą aparatu Grzegorza Schetyny" - powiedział Kalisz.

Działacze SLD opowiedzieli się też za zmianami prawnymi, które wykluczą powiązania parlamentarzystów z biznesem.