Sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Andrzej Dera ocenił, że słowa, których użył b. prezydent Lech Wałęsa, zapowiadając gotowość do obrony Sądu Najwyższego, nigdy nie powinny paść w przestrzeni publicznej. Jego zdaniem, to "nieuprawiona groźba" i coś, czym powinny zająć się organy ścigania.

W niedzielę były prezydent Lech Wałęsa napisał w mediach społecznościowych, że jeśli władze "podniosą rękę na Sąd Najwyższy", pojedzie do Warszawy, a jeśli policja stanie mu na drodze, będzie się bronił. Poinformował, że ma broń i "pozwolenie do obrony osobistej".

"Wybraną władzę należy szanować. Tą władzę nie wolno szanować. Ta władza łamie konstytucję, niszczy dorobek i dobre imię Polski. Ja mówię zdecydowane już dość. Jeśli podniosą łapę na Sąd Najwyższy to jadę do Warszawy 4 lipca, by głównego sprawcę odsunąć od możliwości zniszczenia podstawowego strażnika Demokracji, jakim jest Sąd Najwyższy. Będę chciał zrobić to pokojowo, ale jeśli ktokolwiek w tym policja stanie mi na przeszkodzie, będę walczył i bronił się. Przypominam, że mam broń i pozwolenie do obrony osobistej. Policja nie może wykonywać rozkazów w obronie łamiących konstytucji. LW" - napisał Wałęsa na Facebooku.

Dera pytany był o słowa Wałęsy we wtorek w TVP1. "To są już rzeczy, które nigdy nie powinny w przestrzeni publicznej paść. Mówienie o tym, że przyjdę z bronią, to jest w tym momencie groźba nieuprawiona, to już są rzeczy, którymi powinny zająć się organy ścigania" - ocenił. Jak podkreślił, nawet taki człowiek jak Lech Wałęsa "nie ma prawa nawoływać do nieprzestrzegania prawa".

Dera odniósł się też do sytuacji I prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf, która zgodnie z ustawą o SN ma przejść w stan spoczynku 3 lipca.

Prezydencki minister podkreślił, że Gersdorf, która nie złożyła wniosku o dalsze zajmowanie dotychczasowego stanowiska, przechodzi w stan spoczynku "na mocy ustawy". "Tutaj pan prezydent nie potrzebuje wydawać żadnego postanowienia" - wyjaśnił. "Pani prezes zwróciła się w innej swojej sprawie, czyli o umożliwienie dalszej pracy na uniwersytecie" - wskazał. Jak dodał, otrzymała na to zgodę. "Gdyby pani prezes chciała być dalej prezesem i być sędzią czynnym, to powinna się zwrócić tak jak jej koleżanki i koledzy z Sądu Najwyższego do pana prezydenta z wnioskiem o dalsze umożliwienie orzekania" - zaznaczył. Jego zdaniem to, co robi I prezes SN, "jest już tylko takim manifestem w odbiorze politycznym".

Pytany o następcę Gersdorf, Dera odparł, że decyzja zapadnie w momencie, kiedy obecna prezes przejdzie w stan spoczynku, czyli "po dniu dzisiejszym".

Zgodnie z ustawą o Sądzie Najwyższym, która weszła w życie 3 kwietnia, w trzy miesiące od tego terminu, czyli 3 lipca, w stan spoczynku przechodzą z mocy prawa sędziowie SN, którzy ukończyli 65. rok życia. Mogą oni dalej pełnić swoją funkcję, jeśli w ciągu miesiąca od wejścia w życie nowej ustawy, czyli do 2 maja, złożyli stosowne oświadczenie i przedstawili odpowiednie zaświadczenia lekarskie, a prezydent RP wyrazi zgodę na dalsze zajmowanie stanowiska sędziego SN. W SN orzeka obecnie 74 sędziów, spośród których 27 osiągnęło ten wiek.

Część sędziów SN, którzy ukończyli 65. rok życia nie złożyło oświadczeń lub nie przedstawiło zaświadczeń lekarskich.

I prezes SN Małgorzata Gersdorf, która już ukończyła 65. rok życia, powiedziała wcześniej, że "nie złożyła i nie złoży" wniosku do prezydenta ws. dalszego zajmowania stanowiska sędziowskiego i funkcji prezesa SN. "Konstytucja gwarantuje mi to stanowisko, bardzo zaszczytne, na sześć lat i nie widzę powodu, żebym miała zgłaszać się do władzy wykonawczej z prośbą, to w ogóle nie wchodzi w grę" - podkreśliła Gersdorf.

W czwartek Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN jednogłośnie przyjęło uchwałę mówiącą, że sędzia Gersdorf pozostaje zgodnie z Konstytucją RP I prezesem SN do 30 kwietnia 2020 r.