Jean-Claude Juncker to jedyny przegrany w sprawie migracji. Pozostałych uczestników unijnego szczytu jego gospodarz Donald Tusk odesłał do domu usatysfakcjonowanych.
Unijni przywódcy zrobili wszystko, by udowodnić, że wieści o poważnym kryzysie Europy są przesadzone. Co prawda porozumienie migracyjne rodziło się w bólach na zeszłotygodniowym szczycie – jego tekst uzgodniono przed piątą rano – ale wszyscy szefowie państw i rządów wyjechali z Brukseli zadowoleni. Włosi wzięli Europę na przeczekanie, ale ostatecznie także zaakceptowali kompromis.
Najwięcej miała do stracenia Angela Merkel, dla której brak rozwiązania oznaczał dalsze trudności koalicyjne. Na szczęście dla kanclerz Niemiec wchodząca w skład rządu bawarska CSU pozytywnie oceniła ostateczny wynik rozmów w Brukseli. To jej lider Horst Seehofer od tygodni domagał się rozwiązania sprawy migracji i groził, że korzystając z uprawnień szefa MSW, nakaże policji zawracanie z granicy osób bez dokumentów. Merkel nie chciała się zgodzić na tak jednostronne działanie i naciskała na znalezienie europejskiego rozwiązania. Po szczycie mogła więc triumfalnie ogłosić, że liderzy uzgodnili wzmocnienie wewnętrznych kontroli w swoich państwach, by powstrzymać przybyszów od swobodnego wybierania kraju, w którym chcą się ubiegać o azyl. Zgodnie z unijnym prawem azylowym powinno to nastąpić w pierwszym państwie, do którego migrant przybył po przekroczeniu zewnętrznej granicy UE.
Jednym z takich krajów są Włochy. Dlatego nowy eurosceptyczny rząd w Rzymie na kilka tygodni przed szczytem robił wszystko, by Europa zauważyła to, że Italia jest obarczona nieproporcjonalnie dużą odpowiedzialnością za migrantów. W ciągu ostatnich pięciu lat do Włoch przybyło 700 tys. osób. By uwypuklić problem, włoskie porty przestały przyjmować statki z osobami uratowanymi na Morzu Śródziemnym. A już na szczycie premier Giuseppe Conte prewencyjnie zablokował przyjęcie ustaleń w niekontrowersyjnych kwestiach, żądając załatwienia sprawy migracji.
Odpuścił dopiero, gdy prezydent Francji Emmanuel Macron i premier Hiszpanii Pedro Sánchez zaproponowali, by statki z uratowanymi kierować do specjalnych centrów kontroli. Tam „szybkie i bezpieczne procedury pozwolą, przy pełnym wsparciu UE, odróżnić nielegalnych migrantów, którzy zostaną odesłani, od osób potrzebujących ochrony międzynarodowej” – czytamy we wnioskach ze szczytu. Tworzenie ośrodków, choć nieprzymusowe, będzie dotyczyć państw położonych w basenie Morza Śródziemnego. Włosi do tej pory nie zadeklarowali, czy będą zakładać centra kontroli. Takie ustalenia pozwoliły Contemu opuścić szczyt z satysfakcją. – Od dzisiaj Włochy nie są same – oświadczył.
Do Warszawy zadowolony wrócił także Mateusz Morawiecki. Polska wraz z innymi krajami Wyszehradu obawiała się powrotu do pomysłu przymusowej relokacji. Jak ogłosił polski premier, udało mu się wywalczyć gwarancje, że wszelkie zmiany w rozporządzeniu dublińskim będą podejmowane na zasadzie jednomyślności. To przesądza, że w toku prac nad zmianą przepisów regulujących przyznawanie statusu uchodźcy kraje Europy Środkowej będą w stanie powstrzymać próby narzucania obowiązkowych kwot.
Za to szef forsującej pomysł przymusowej relokacji Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker opuścił szczyt nieusatysfakcjonowany. Triumfy święcił za to gospodarz spotkania, szef Rady Europejskiej Donald Tusk. To znaczące tym bardziej, że to Juncker na tydzień przed oficjalnym szczytem wszedł w buty Tuska, organizując nieformalne spotkanie przywódców poświęcone migracji. Zakończyło się klapą, bo uczestnicy nie doszli do porozumienia, a nieobecni, w tym czwórka wyszehradzka, krytykowali szefa KE za organizowanie spotkań poza protokołem.
Częścią rozwiązania mają być ośrodki dla ubiegających się o azyl w krajach afrykańskich. Ma to pozwolić na walkę z przemytem i przestępczością zorganizowaną. Plan jest taki, by osoba chcąca dostać się do Europy nie musiała korzystać z usług szmuglerów, ale mogła złożyć wniosek o azyl w ośrodku jeszcze przed przekroczeniem granicy UE. Dotąd żaden kraj Afryki nie zgodził się na utworzenie takiego ośrodka, a Maroko taką możliwość wyraźnie wykluczyło.