Siedem lat temu Jarosław Kaczyński w książce „Polska naszych marzeń” zawarł swoją wizję ojczyzny. Od ponad dwóch lat jesteśmy świadkami jej urzeczywistniania. Nie we fragmentach. W całości. Wizja szefa PiS staje się faktem. Kto myśli, że na sądach proces jej wdrażania się kończy, ten się myli.
Chwieje się konstytucyjny trójpodział władzy, bo – jako prowadzący do imposybilizmu – nie przypadł on do gustu prezesowi partii rządzącej. Wymiar sprawiedliwości został upolityczniony i podporządkowany Zbigniewowi Ziobrze, bo zdaniem szefa Prawa i Sprawiedliwości minister powinien silniej nadzorować ten obszar państwa. Jeśli ktoś się zastanawiał, dlaczego Anna Zalewska postawiła na reformę edukacji, odpowiedź również znajdzie w książce Kaczyńskiego. Prezes rozważał kilka wariantów, ale zdecydował, że ośmioletnia szkoła podstawowa i czteroletnia średnia są optymalnym rozwiązaniem. To nic, że nie tłumaczy, dlaczego. Pani minister taka wskazówka wystarczyła. I można wymieniać dalej. Dezubekizajcja, degradacje, służba cywilna na usługach władzy, czystki kadrowe, polityka wstawania z kolan... Oto „Polska naszych marzeń”.
Książka ma niewielką objętość, ale ogromną wagę. Sądząc po tym, co obserwujemy w kraju od 2015 r., dla wykonawców wizji Jarosława Kaczyńskiego jest niczym Biblia lub co najmniej jak instruktaż. Jeśli ktoś chce zapunktować u prezesa, powinien po nią sięgnąć, a potem pojawić się na Nowogrodzkiej z pomysłem na realizację czegoś, co jeszcze czeka w kolejce. Jest coraz trudniej, bo większość pomysłów już została wdrożona. Ale wciąż nie wszystkie.
Pozostało
94%
treści
Powiązane
Reklama