Grecja jest na dobrej drodze do wyjścia z sukcesem z programu pomocowego w przeciągu kilku miesięcy. Choć przez narzucone jej reformy udało się doprowadzić do ustabilizowania sytuacji budżetowej, w Brukseli nie brakuje obaw o przyszłość tego kraju.
Grecja korzysta z "kroplówki finansowej" zasilanej głównie przez inne kraje eurolandu od 2010. Obecny uzgodniony w dramatycznych okolicznościach w 2015 r. program pomocowy jest już trzecim z kolei. Mimo że wielu wróżyło przed kilkoma laty, iż Grecy zostaną wyrzuceni z eurolandu, kraj ten, choć potężnie zadłużony, zdaje się wychodzić na prostą.
Prawie wszystkie zobowiązania, które Grecja przyjęła w 2015 r., aby zadowolić kredytodawców, zostały przekute na akty prawne. Na efekty niektórych, takie jak profesjonalizacja administracji publicznej, przyjdzie poczekać jeszcze latami, ale kraje eurolandu nie narzekają tym razem na postawę rządzących w Atenach, jeśli idzie o wdrażanie reform.
W związku z tym, że program pomocowy kończy się 20 sierpnia, jeszcze w lipcu powinna nastąpić wypłata ostatniej transzy środków pomocowych o wartości 11,7 mld euro. Z wyliczeń ekspertów Komisji Europejskiej wynika, że pozwoli to na stworzenie poduszki finansowej (w sierpniu ma ona wynosić 16,4 mld euro), która będzie zabezpieczała kraj aż do 2020 r.
Na tym pozytywnym obrazie są jednak i rysy. Ryzyka, które jeszcze przed zakończeniem programu mogą wpłynąć na jego przebieg, to m.in. zaniepokojenie rynków finansowych sytuacją polityczną w Grecji, a także rosnące napięcia z Turcją. Obecnie sytuacja jest dobra (co oznacza, że Grecja może liczyć na łagodny całkowity powrót do finansowania swoich potrzeb pożyczkowych na rynkach finansowych), ale perturbacje wewnętrze czy międzynarodowe mogą to znacząco zmienić.
Od 2010 r. Grecja otrzymała od Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) i krajów strefy euro 260 mld euro pomocy. W ubiegłym roku kraj odzyskał dostęp do finansowania rynkowego, ale wciąż są wątpliwości, czy bez zewnętrznej pomocy uda mu się funkcjonować.
Dlatego jednym z rozważanych scenariuszy było umożliwienie Atenom korzystania z ostrożnościowej linii kredytowej (już po zakończeniu programu). Taka możliwość dawałaby pewność, że publiczna kasa nie będzie świeciła pustkami. O linię kredytową musieliby się jednak zwrócić sami Grecy, a ci nie mają na to ochoty, bo oznaczałoby to konieczność negocjacji na temat warunków dostępu. To tamtejszej opinii publicznej zbyt przypominałoby rozmowy w sprawie kolejnego programu pomocowego. Rządzący nie chcą tego, zwłaszcza że w przyszłym roku mają się odbyć wybory parlamentarne. Sama Bruksela też nie widzi wielkiego sensu w uruchamianiu tego środka, bo linia byłaby ważna przez rok, a na tyle czasu Ateny będą miały poduszkę finansową.
Innym czynnikiem ryzyka są wyniki "stress testów" banków, które mają zostać opublikowane na początku maja. Jeśli wyjdą źle, pokażą np. duże braki kapitałowe greckich banków, trzeba będzie je uzupełnić. Unijni urzędnicy zajmujący się Grecją uspokajają jednak, że nawet przy niekorzystnych wynikach do sierpnia uda się rozwiązać potencjalne problemy.
Warunkiem wypłaty ostatniej transzy pomocowej ma być zakończenie czwartego przeglądu realizacji programu pomocowego. Tu wszystko na razie idzie zgodnie z planem (warunkiem do spełnienia jest m.in. obsadzenie na podstawie obiektywnych kryteriów kluczowych stanowisk w administracji), ale jeśli nie udałoby się sfinalizować prac przed wakacjami, mógłby powstać spory kłopot.
Wypłata środków musi mieć miejsce w ramach programu, a więc przed 20 sierpnia, a na to zgodę muszą wydać parlamenty niektórych krajów strefy euro. Część z nich w wakacje nie pracuje. Jeśli zatem nie udałoby się osiągnąć porozumienia w tej sprawie odpowiednio wcześnie, potrzebne byłoby przedłużenie programu. To byłby jednak polityczny problem nie tylko dla samej Grecji, która chce ogłosić zakończenie korzystania ze wsparcia, ale też dla niektórych krajów eurolandu.
W perspektywie długoterminowej też nie brakuje czynników ryzyka. Jednym z nich jest zachowanie Aten po wyjściu z programu pomocowego. Urzędnicy w Brukseli wskazują, że teraz klimat jest zupełnie inny niż w 2015 r. i nikt nie kwestionuje wprowadzonych reform (jest zatem nadzieja, że nie będą one odwrócone).
Wyzwaniem na najbliższe miesiące będzie uzgodnienie działań dotyczących restrukturyzacji długu. Na poziomie technicznym prace już się toczą. Nie ma mowy o umorzeniu kredytów, ale wydłużenie pożyczek czy obniżanie oprocentowania ma przynieść wytchnienie Atenom. Jednym z działań może być użycie niewykorzystanych 27 mld euro do przeprofilowania pożyczek (te z MFW, z oprocentowaniem ok. 4 proc., są droższe niż środki z Europejskiego Mechanizmu Stabilności).
Zmniejszanie wynoszącego 180 proc. PKB długu to zadanie na całe dekady (służyć ma temu m.in. nadwyżka pierwotna w budżecie). To, w jakim tempie Grecja będzie się go pozbywała, jest jak wróżenie z fusów, bo dziś nikt nie jest w stanie przewidzieć, jaki będzie wzrost gospodarczy za pięć czy dziesięć lat. A to od tempa wzrostu i stanu greckiej gospodarki będzie zależała sytuacja budżetowa kraju.
Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)