"To, co widać już w tej chwili tak z całą pewnością, to te dwadzieścia parę lat polityki wstydu, pedagogiki wstydu, z którą łączył się zupełny brak tworzenia mechanizmów obronnych, jeśli chodzi o naszą godność, o to wszystko, co w świecie mówi się o Polakach, przynosi dzisiaj fatalne efekty" - powiedział prezes PiS.
Podkreślił, że "tutaj musi nastąpić zmiana". "My tę zmianę, można powiedzieć, konstruujemy, chociaż to bardzo trudno idzie z powodu różnych oporów. Nie będę ich w tej chwili opisywał, ale te opory są naprawdę bardzo, bardzo poważne" - powiedział Kaczyński. Jak mówił, "wielu ludzi, skądinąd z całą pewnością mających dobra wolę, nie rozumie tego, o co tutaj w gruncie rzeczy chodzi".
Kaczyński podkreślił, że "z drugiej strony trzeba też rozmawiać z naszymi sojusznikami w ten sposób, żeby oni rozumieli, że my jednak nie mamy zamiaru wyrzekać się naszej godności".
"Jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że za tą zgodą na to wyrzeczenie się, idą być może, tutaj nie mam pewności, ale być może idą kolejne żądania zupełnie innej natury i że my na to po prostu, na to wszystko, zgodzić się żadnym wypadku nie możemy" - podkreślił Kaczyński.
"Niestety dzisiaj jest tak, że o Polakach mówi się bardzo często w Izraelu w kontekście Holokaustu, natomiast w ogóle nie wymienia się nazwy Niemcy" - mówił Kaczyński.
"Kiedy premier Mateusz Morawiecki rozmawiał z premierem (Izraela Benjaminem) Netanjahu, to premier Netanjahu ani razu nie powiedział o Niemcach tylko o nazistach, beznarodowych nazistach. Nie, to Niemcy, a nie Polacy - i to trzeba bardzo mocno mówić, bardzo mocno głosić, trzeba się tutaj po prostu bronić, bronić i jeszcze raz bronić" - podkreślił prezes PiS.
Według Kaczyńskiego trzeba sobie zdawać sprawę, że jedyną "podstawą i zapleczem tej obrony" jest nasz naród, polskie społeczeństwo, a dokładnie - jak mówił - "ta jego część, która ma poczucie patriotyczne i ma też dobre rozeznanie polskich interesów".
"My nie mamy żadnej przyszłości, jeżeli będziemy narodem oskarżanym o Holokaust" - oświadczył Kaczyński.
Przepis nowelizacji ustawy o IPN jest całkowicie błędnie interpretowany; ci, którzy nas w tej chwili atakują, po prostu fałszują historię w sposób niebywale wręcz drastyczny - powiedział polityk.
Prezes PiS kontynuując wątek nowelizacji ustawy o IPN stwierdził, że mamy do czynienia z sytuacją, w której przepis, który stał się przedmiotem sporu jest "całkowicie błędnie interpretowany".
"My w żadnym wypadku nie twierdzimy, że nie było Polaków, którzy mordowali Żydów, bo byli tacy Polacy. Ta ochrona narodu dotyczy ochrony narodu jako całości" - wskazał.
Mówił też o sytuacji gdybyśmy ten przepis rozbudowali, "gdybyśmy powiedzieli tak bardzo dokładnie, czego się normalnie w ustawach nie robi (...), że to dotyczy tylko i wyłącznie sprawy oskarżenia Polaków jako narodu, jako całości, a nie oznacza, że my zamierzamy ścigać kogoś, kto powie, że w jakiejś tam w wsi, w jakimś miejscu wymordowano rodzinę żydowską, czy jednego Żyda".
"Mówię z bólem, z przykrością, z poczuciem wstydu, ale takie rzeczy się zdarzały. Nigdy żeśmy im nie przeczyli" - zaznaczył.
Czym innym jest jednak - podkreślił prezes PiS - przyznawanie się do tego rodzaju spraw, a czym innym twierdzenie, że "naród polski za to odpowiada". "Gdyby istniało państwo polskie, to do takich rzeczy by z całą pewnością nie dochodziło" - powiedział lider PiS.
Kaczyński mówił ponadto, że zniszczenie przez dwa totalitaryzmy "niemiecki i sowiecki, rosyjski w istocie, polskiego państwa doprowadziło do tego, że na jego terytorium z 1939 r. (...) doszło później do ludobójstwa, którego dopuszczali się Niemcy i ludobójstwa, którego dopuszczali się, to też trzeba jasno powiedzieć - Ukraińcy z UPA i OUN".
"Ci, którzy nas w tej chwili atakują, bo trudno tu już mówić o krytyce, to jest atak, jakby tego nie chcą przyjąć do wiadomości i po prostu fałszują historię w sposób niebywale wręcz drastyczny" - powiedział prezes PiS.
"Jeżeli mowa o odpowiedzialności jakiegoś narodu, to jest to naród niemiecki, który entuzjastycznie popierał Hitlera, i popierał go do końca, także kiedy było to już całkowicie nieracjonalne z punktu widzenia niemieckiego imperialisty" - dodał.
Kaczyński mówił też, że w ludobójstwie brali udział nie tylko naziści, ale także zwykli ludzie zmobilizowani do żandarmerii. Wskazał tu na "wielki ludobójczy mord na Woli". "Zabicie 50-kilku tysięcy cywilnych obywateli, dzieci, kobiet to dzieło oddziałów żandarmerii" - mówił.
"Mordowali ludzie, którzy byli po prostu zwykłymi Niemcami, o tym trzeba wiedzieć, o tym trzeba mówić" - podkreślił szef PiS.
Podczas wywiadu w radiowej Jedynce Kaczyński był pytany co dalej z nowelą ustawy o IPN, która trafiła do prezydenta.
"Jestem głęboko przekonany, że prezydent Duda powinien iść tą drogą, którą zapowiadał, czyli podpisać tę ustawę" - odpowiedział lider PiS.
"A jeżeli chodzi o jakieś rozmowy, łagodzenie sytuacji, może być możliwe tylko wtedy, jeżeli my uznamy, że jesteśmy państwem suwerennym" - dodał.
Jak podkreślił Polska odrzuca bardzo radykalnie antysemityzm, ale też jesteśmy państwem suwerennym i mamy obowiązek rozpocząć walkę z tym, co trwa od dziesięcioleci, czyli "z tą wielką akcją dyfamacyjną wobec Polski, czyli obrażania Polski, przypisywania nam win innych".
Kaczyński został zapytany też, co może grozić Polsce ze strony USA w związku z komentarzami tamtejszego Departamentu Stanu dotyczącymi noweli ustawy o IPN.
"Nie jestem w tej chwili w stanie odpowiedzieć jak poważnie Stany Zjednoczone traktują swoje stosunki z Polską. Wydawało się do tej pory, że poważnie. Pytanie rzeczywiście w tej chwili stoi, ale nie będę jeszcze na to pytanie odpowiadał" - odparł lider PiS.
Podczas wywiadu Kaczyński był pytany, jak sobie wyobraża "poszerzenie spektrum poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości" i czy jest tam miejsce dla ludzi niewrażliwych na patriotyczne zakorzenienie.
"My liczymy przede wszystkim na ludzi, którzy są na to wrażliwi" - odpowiedział prezes PiS.
Zaznaczył jednak, że kwestie gospodarcze, związane ze sprawnością państwa, z porządkiem publicznym, czy kwestie związane ze statusem Polaków w Europie i na świecie "mogą na tego rodzaju osoby wpływać".
"My byśmy chcieli, aby naród konsolidował się wokół polskiej tradycji, polskich wartości" - kontynuował Kaczyński. "Uważam, że to jest możliwe" - dodał.
Kaczyński stwierdził też, że polityka, którą prowadzono przez bardzo wiele lat, w różnych wariantach (okres peerelowski i po upadku komunizmu) choć przyniosła "ogromne spustoszenia, to jednak w ciągu lat (...) może być odwrócona". "Jej skutki mogą być w wielkiej mierze odwrócone" - mówił.
Zaznaczył jednak, że nie uda się tego zrobić w ciągu jednej czy nawet dwóch kadencji.
Kaczyński był pytany, jak ocenia przeprowadzoną rekonstrukcję rządu; Mateusz Morawiecki zastąpił Beatę Szydło na stanowisku prezesa Rady Ministrów, Szydło została wicepremierem. Swoje stanowiska stracili również m.in. ministrowie: obrony Antoni Macierewicz, zdrowia Konstanty Radziwiłł, spraw zagranicznych Witold Waszczykowski oraz środowiska Jan Szyszko.
"Rekonstrukcja przyniosła - w tym pierwszym okresie - te efekty, które myśmy zakładali" - ocenił szef PiS. "Nie obawialiśmy się specjalnie jakiegoś spadku notowań z tego powodu, chociaż nie wykluczaliśmy, że przez krótki czas mogą spaść, ale okazało się, że nawet przez krótki czas nie spadały" - dodał.
Kaczyński zaznaczył również, że obóz rządzący wierzy, iż zrekonstruowany rząd premiera Mateusza Morawieckiego "będzie szedł tą samą drogą, którą szedł rząd Beaty Szydło - która, żeby było jasne, doskonale wywiązywała się ze swych obowiązków - i w pewnych dziedzinach będzie (...) sprawniejszy".
Według prezesa PiS, aby dokonać "bardziej całościowej" oceny rządu, trzeba jeszcze poczekać.
Prezes PiS przyznał, że jako ugrupowanie chcieliby, aby zrodziła się druga fala polskiego kapitalizmu i rząd Mateusza Morawieckiego ma temu sprzyjać - powiedział. Nie jest to jednak tylko sprawa polityki rządu, ale też "sprawa pewnych przemian świadomości społecznej" - dodał.
W trakcie rozmowy w radiowej Jedynce Kaczyński odniósł się do opinii niektórych publicystów, że rekonstrukcja rządu była narzędziem do przesunięcia PiS w kierunku centrum sceny politycznej.
"Ten podział: prawa strona, centrum, lewa strona, to ogromne uproszczenie. W takiej porządnej analizie politycznej w ogóle nie należy się takiego rodzaju podziałami posługiwać" - stwierdził lider PiS.
Jak dodał, podziały w polskim życiu publicznym i w polskim społeczeństwie są "nieporównanie bardziej skomplikowane i bardzo trudne do ujęcia w tym ogromnie uproszczonym schemacie".
"My chcemy przemawiać także do tych, którzy może nie zawsze podzielają wszystkie nasze poglądy, ale którzy po prostu chcą sprawnego państwa, sprawnego także w dziedzinie gospodarczej. Chcą odblokowania możliwości, np. awansu przedsiębiorców z kategorii małych do średnich, z średnich do dużych, a z dużych może nawet do wielkich" - mówił Kaczyński. Dodał przy tym, że dotychczas z różnych powodów istniały w Polsce blokady w tej kwestii.
"My od dawna deklarowaliśmy, że mamy tego rodzaju cele" - zaznaczył.
Zapowiedział, że PiS chciałoby, aby w Polsce przyszła "taka nowa, wielka fala gospodarczej inicjatywy". Można powiedzieć - dodał - że taka fala na początku lat 90. "uratowała Polskę, chociaż przy ogromnych stratach i w ogromnym społecznym bólu".
"Obecnie taką falę będą tworzyli ludzie nieporównanie lepiej przygotowani, niż ta grupa, która tak ofensywnie, energicznie i odważnie działała przy końcu lat 80-tych i w pierwszych latach 90-tych" - powiedział Kaczyński.
"Chcielibyśmy, aby ta fala inicjatywy gospodarczej - jak to często mówimy - druga fala polskiego kapitalizmu się zrodziła. Rząd Mateusza Morawieckiego ma temu sprzyjać" - powiedział szef PiS.