Na konstytucyjny spór prezydenta Mołdawii z rządem nakładają się coraz bardziej napięte relacje z Rosją.
Kryzys konstytucyjny w Mołdawii doprowadził do czasowego odebrania prezydentowi Igorowi Dodonowi pełnomocnictw po to, by można było powołać w zrekonstruowanym rządzie ministrów, których szef państwa mianować nie chciał. Część ekspertów jest zdania, że konflikt został wyreżyserowany przez najważniejszego polityka Vlada Plahotniuca, by wzmocnić obie strony kosztem opozycji domagającej się dezoligarchizacji.
We wtorek sąd konstytucyjny czasowo odebrał pełnomocnictwa prezydentowi za to, że ten nie chciał wręczyć nominacji siedmiu kandydatom do rządu, w tym dwóm ekspremierom – Iuriemu Leance i Chirilowi Gaburiciemu – czym według sądu złamał konstytucję. Nominacje ma teraz podpisać premier lub szef parlamentu. Według prezydenta to sędziowie złamali prawo, ponieważ z wnioskiem wystąpiła ledwie grupa posłów, a nie, jak przewiduje prawo, rząd lub parlament. – Obie strony konfliktu otwarcie łamią procedury – kręci głową w rozmowie z DGP Dumitru Alaiba, publicysta i były szef sekretariatu rady gospodarczej przy premierze Mołdawii.
Dodon odmówił nominacji, ponieważ – jak tłumaczył jego przedstawiciel Maxim Lebedinschi – Leancă i Gaburici sprzyjali wyprowadzeniu z systemu bankowego miliarda dolarów. Skandal wstrząsnął Mołdawią w 2014 r. Według opozycji na przekręcie skorzystał Plahotniuc, dziś formalnie będący liderem mniejszościowej partii koalicyjnej, oraz inny bogacz, były premier Vlad Filat. Ludzie Plahotniuca kontrargumentują, że ich lider nie mógł stać za skandalem, skoro śledztwo doprowadziło do odsunięcia od stanowisk wielu urzędników i kilku wyroków (jeden z biznesmenów dostał 18 lat). Opozycja odpowiada, że skandal był jedynie pretekstem do zwolnień i procesów, których prawdziwym motywem były porachunki Plahotniuca z innymi oligarchami.
Dodon zdobył prezydenturę w 2016 r. dzięki hasłom antyoligarchicznym i prorosyjskim, w kontrze do nominalnie proeuropejskiej koalicji, za którą stoi Plahotniuc, cieszący się według sondażu IPP 1,5-proc. zaufaniem. Nasi rozmówcy przekonują jednak, że Dodon sam nie wytłumaczył się ze związków z najbogatszym biznesmenem. – Przed laty wspierał Plahotniuca w kumulowaniu kapitału – przekonywał DGP politolog Oazu Nantoi. – Nie mógł zaakceptować ministrów od Plahotniuca, bo ostatecznie dowiódłby podległości oligarsze. Woli zrobić z siebie ofiarę sądu konstytucyjnego, a ministrowie i tak obejmą stanowiska – wskazuje Dumitru Alaiba.
– Decyzja sądu była korzystna dla obu stron. Dlatego nikt nie eskaluje konfliktu – dodaje politolog Andrei Popov w rozmowie z kiszyniowskim „Newsmakerem”. W myśl tej tezy przed planowanymi na listopad wyborami parlamentarnymi Dodon w imieniu Plahotniuca ma zagospodarowywać elektorat prorosyjski, a rządząca koalicja – zwolenników integracji z UE. Tymczasem stronnicy realnej dezoligarchizacji i westernizacji państwa mieliby zostać zmarginalizowani. – Albo zmuszeni do popierania Plahotniuca przeciwko siłom otwarcie prorosyjskim – mówi DGP politolog Ruslan Sevcenco.
Na kryzys nakładają się pogarszające się relacje z Moskwą. Zaczęło się, gdy w sierpniu 2017 r. Kiszyniów zakazał wjazdu wicepremierowi Rosji Dmitrijowi Rogozinowi. Polityk, uznawany za przedstawiciela kremlowskich jastrzębi, odpowiada za politykę Moskwy wobec separatystów z Naddniestrza. W październiku premier Pavel Filip na antenie kanału Moldova 1 określił relacje z Rosją mianem „zamrożonych”. Prezydent zdystansował się od tych słów, sugerując, że zamrożone są stosunki z Rosją nie Mołdawii, ale Plahotniuca.
Deklaracje Dodona nie pomogły załagodzić sporów. W grudniu wyszło na jaw, że nazwisko Plahotniuca pojawia się w aktach badanej przez rosyjską prokuraturę afery, w której padła ofiara śmiertelna. A żeby nikt w Kiszyniowie nie miał wątpliwości, z czym tę nowość łączyć, Rogozin oskarżył oligarchę, że to on stał za ogłoszeniem go persona non grata. Tymczasem mołdawscy urzędnicy skarżą się na zaostrzone kontrole na rosyjskiej granicy. W proteście przeciwko ich nękaniu 19 grudnia ambasador w Rosji Andrei Neguta został wezwany na konsultacje do kraju.