Za Andrzejem Dudą trudna wizyta na Ukrainie. Podczas spotkania z Petrem Poroszenką udało się wprawdzie zrobić niewielki krok do przodu w kwestii dialogu historycznego, ale atmosfera rozmów była napięta.
– Jakiś postęp się dokonał, ale dopiero praktyka pokaże jego rozmiary, a z tą Ukraińcy mają czasem problemy – mówi DGP źródło w Kancelarii Prezydenta RP. – To była bardzo długa i czasem niełatwa rozmowa – potwierdzał Andrzej Duda. Spotkanie, najpierw w cztery oczy, a potem z udziałem szefa gabinetu prezydenta Krzysztofa Szczerskiego i wiceszefa administracji Poroszenki Kostiantyna Jelisiejewa, przeciągnęło się do niemal półtorej godziny, przez co zabrakło czasu na rozmowy plenarne obu delegacji. Mimo to prezydenci nie mieli do przekazania zbyt wielu konkretów.
Szczegółowe rozwiązania w kwestiach związanych z cofnięciem ukraińskiego zakazu ekshumacji polskich żołnierzy w Kostiuchnówce, ewentualną odbudową uszkodzonych pomników żołnierzy UPA w Polsce czy zakazem wjazdu do UE dla ukraińskich urzędników, których Warszawa oskarża o antypolonizm, ma wypracować istniejąca już komisja ds. historycznych. Prezydenci zapewnili, że komisja zbierze się „jak najszybciej”. – Rozmowa ma być ostra, ale konstruktywna i otwarta – przewidywał przebieg posiedzenia w rozmowie z ukraińskimi dziennikarzami oraz DGP szef MSZ Pawło Klimkin. – Tak jak to bywa z przyjaciółmi. Bo z polskimi przyjaciółmi musimy rozmawiać jak przyjaciele – dodawał.
Duda i Poroszenko ustalili jedynie, że poziom komisji zostanie podniesiony, a na jej czele staną wicepremierzy. Po polskiej stronie ma to być Piotr Gliński, po ukraińskiej – Pawło Rozenko. – Abyśmy mogli przełamać impas, musi zostać przywrócona zgoda na ekshumacje – podkreślał Andrzej Duda. Zakaz został wydany przez szefa Państwowej Komisji ds. Upamiętnień Wojen i Ofiar Represji Swiatosława Szeremetę, któremu w odwecie polski rząd zakazał wjazdu do strefy Schengen. W dodatku bezskutecznie, ponieważ zaledwie kilkanaście dni później wizę narodową „ze względu na interes państwa” wydali mu Niemcy.
Duda odniósł się też do przypadków niszczenia nielegalnych upamiętnień UPA w Polsce, których odbudowy domaga się Kijów. Chodzi zwłaszcza o pomnik w Hruszowicach na Podkarpaciu. To po jego nieudolnym rozebraniu w kwietniu 2017 r., które minister Klimkin nazwał wczoraj nieludzkim, Szeremeta zakazał ekshumacji. – Boleję nad przypadkami, w których dochodzi do uszkodzenia pomników. Ale boleję też nad wypadkami, gdy poprzez upamiętnienia fałszuje się historię – tłumaczył Duda. – Każde takie zniszczenie to wandalizm – odpowiadał Petro Poroszenko.
– Apelujemy, by nie podejmować kroków w kierunku kolejnych upamiętnień, które nie są oparte na naukowych dowodach – dodawał Duda, odnosząc się najpewniej do udziału wicepremier Iwanny Kłympusz-Cyncadze w październikowym odsłonięciu tablicy ku czci 600 żołnierzy Siczy Zakarpackiej, którzy w marcu 1939 r., podczas węgierskiej inwazji, mieli zostać rozstrzelani przez polski Korpus Ochrony Pogranicza. Polscy historycy przekonują, że nie ma na to dowodów. MSZ w Warszawie oprotestowało sprawę i wezwało na dywanik ambasadora Ukrainy Andrija Deszczycię.
Prezydenci starali się jednocześnie przekonywać, że spory historyczne nie powinny wpływać na bieżące relacje w innych sferach. – Na historycznych konfliktach między nami korzysta trzecia strona. Nie Polska, nie Ukraina, ale Rosja – dowodził Poroszenko. – Chcielibyśmy, żeby historia nie determinowała tego, co dzieje się dzisiaj i w przyszłości – uzupełniał Duda. Obaj zapewniali o poparciu dla pomysłu wysłania na Zagłębie Donieckie sił pokojowych ONZ, oraz dla wprowadzenia wspólnej kontroli celnej, która ma ograniczyć zatory na naszej granicy, czy o walce ramię w ramię z projektem gazociągu Nord Stream 2.
Ale napięcie było wyczuwalne, co wyraźnie kontrastowało ze świetną atmosferą wizyty Dudy w Kijowie w 2016 r., podczas której Poroszenko w rzadkim geście przyjaźni zaprosił go do własnego domu w podkijowskim Kozynie. A gdyby ktokolwiek miał co do tego wątpliwości, uciął je w rozmowie z ukraińskami dziennikarzami oraz reporterem DGP szef MSZ Ukrainy Pawło Klimkin.
– W Polsce istnieje polityka historyczna, a u nas istnieje pamięć historyczna. Kiedy my mówimy o pojednaniu, mówimy o ludziach, a strona polska często mówi o swoim rozumieniu historii. Nie możemy patrzeć na historię przez pryzmat tego, co zapisano w oficjalnej polskiej historiografii – przekonywał.
Klimkin krytykował zwłaszcza swojego polskiego odpowiednika Witolda Waszczykowskiego, który był pomysłodawcą czarnej listy ukraińskich polonofobów, za – jak przekonywał – zbyt ostrą retorykę. – Pan Waszczykowski dużo już powiedział. Niemal codziennie coś mówi. A ja sądzę, że mówić powinno się wtedy, gdy się rozumie, do czego się zmierza – krytykował. – Do polityków apeluję, aby nie dać się ponieść emocjom w wypowiedziach. Proszę o umiarkowanie w języku polityki, w języku mediów – nawoływał polski prezydent.
Minister Witold Waszczykowski był krytykowany za ostrą retorykę