Polscy przedsiębiorcy zasługują na zaufanie. Administracja publiczna musi im je okazać, a państwo nie może czyhać na każdy najdrobniejszy błąd - mówił niedawno wicepremier Mateusz Morawiecki. Posłowie najwidoczniej się w ten głos wsłuchali i na ostatnim posiedzeniu uchwalili pakiet zmian, który uszczęśliwi rodzimy biznes: wyższe oskładkowanie emerytalne dla najlepszych fachowców, zakaz handlu w niedziele, zwiększenie uprawnień skarbówki do kontroli firmowych kont bankowych, dobicie przemysłu futrzarskiego i kilka innych jakże wyczekiwanych przez przedsiębiorców zmian.

Ostatnie posiedzenie Sejmu było rekordowe. Przedstawiciele organizacji przedsiębiorców mówią dość jednomyślnie: równie czarnego dnia dla polskiej przedsiębiorczości nie było od dawna. Niemal każda przegłosowana ustawa to uderzenie w swobodę działalności gospodarczej. Część z nich - być może - uzasadniona. Bo może trzeba uszczelniać system podatkowy w sposób polegający na znacznie intensywniejszej kontroli największych firm? Może skarbówka powinna mieć możliwość nieprzejmowania się tajemnicą bankową i podglądać konta bankowe przedsiębiorców? W końcu chodzi o wspólne dobro i walkę z oszustami.

Ale skoro tak - po co tyle dyskusji o zaufaniu do przedsiębiorców? W jakim celu tydzień w tydzień bombardować komunikatami, że Konstytucja biznesu (czyli pakiet ustaw, które mają ułatwić prowadzenie działalności gospodarczej) opiera się na zaufaniu do rodzimych firm?