Tokaj w piątek w TOK FM odniosła się do projektu zmian w Kodeksie wyborczym autorstwa PiS. W jej ocenie wprowadzenie go w życie jeszcze przed wyborami samorządowymi może spowodować "destabilizację" i "chaos organizacyjny".
"Uważamy, że to jest zbyt mało czasu do wyborów, żeby przeprowadzić tak radykalne zmiany" - podkreśliła szefowa KBW. Jej zdaniem "ze względów techniczno-organizacyjnych", trudno będzie je wprowadzić tak, aby wybory były przeprowadzone bezproblemowo.
Zastrzegła, że nie uważa wprowadzenia zmian za niemożliwe do wykonania, ale - jak wskazała - "wybory samorządowe to jest ogromne przedsięwzięcie logistyczne". "My nie mówimy, że tego się nie da zrobić. My mówimy, że może być destabilizacja, może być chaos organizacyjny" - podkreśliła.
Wśród skutków, które jej zdaniem mogą wynikać z przeprowadzonej reformy, wymieniła "źle przeprowadzone wybory albo niemożność przeprowadzenia wyborów", niepowołanie komisji ani komisarzy ze względu na brak czasu. "W związku z tym te procedury wyborcze nie byłyby wykonane, nie byłyby przeprowadzone" - dodała.
Zapytana, czy "kierunek zmian byłby sensowny", gdyby miał obowiązywać nie od najbliższych wyborów, lecz kolejnych, odparła: "wydaje mi się, że te struktury, które obecnie są, są strukturami dobrymi".
Na pytanie, czy prezydent powinien zawetować projekt ustawy PiS, podkreśliła: "ja bym tutaj wnosiła o to, żeby trochę odroczyć czas, po to, żeby się przygotować na takie zmiany, jakie proponuje ustawodawca".
Projekt PiS zmian w Kodeksie wyborczym zakłada m.in. wprowadzenie dwukadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, likwidację jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do rad gmin, zmniejszenie liczebności mandatów w okręgach wyborczych do rad powiatów i sejmików województw. Przewiduje ponadto reformę Państwowej Komisji Wyborczej - PiS chce, by 7 na 9 jej członków wybierał Sejm (obecnie 9-osobowy skład tworzy po 3 sędziów delegowanych tam przez TK, Sąd Najwyższy i Naczelny Sąd Administracyjny.