Aktywistom grozi do 15 lat więzienia. Zarzuty wobec nich dotyczą m.in. członkostwa w "uzbrojonych organizacjach terrorystycznych".

Policja zablokowała plac przed gmachem sądu w centrum Stambułu.

Jak zaznacza agencja Reutera, sprawa aresztowania aktywistów oraz ich proces budzi kontrowersje na Zachodzie oraz stała się "punktem zapalnym między Turcją a Europą". To m.in. z powodu przetrzymywania w tureckich aresztach obywateli Niemiec znacząco pogorszyły się stosunki między Ankarą a Berlinem.

"To tylko pozornie proces obrońców praw człowieka (...), w rzeczywistości to turecki system sprawiedliwości oraz władze są sądzone" - powiedział dyrektor Amnesty International ds. Europy oraz Azji Środkowej John Dalhuisen.

Na początku lipca turecka policja przeprowadziła obławę w hotelu na położonej niedaleko Stambułu wyspie Buyukada i zatrzymała 10 działaczy praw człowieka podczas warsztatów o cyberbezpieczeństwie. Warsztaty prowadzili Steudtner i Ghavari.

Po udaremnionej próbie puczu z lipca 2016 roku aresztowano w Turcji ok. 50 tys. osób krytycznie nastawionych do władz pod zarzutem powiązań z organizacjami terrorystycznymi. Około 150 tys. ludzi zwolniono z pracy, w tym wielu wojskowych, policjantów, nauczycieli i urzędników państwowych. Zdaniem opozycji miało to sparaliżować działania politycznych przeciwników prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana.

W maju AI zarzuciła władzom Turcji, że naruszają wolność słowa i zgromadzeń oraz łamią prawo do niedyskryminacji podczas działań po ubiegłorocznej próbie zamachu stanu. (PAP)

mobr/ ap/