PO zamierza złożyć do sądu zażalenie na decyzję prokuratury, która podjęła decyzję, że nie będzie śledztwa w sprawie "zmanipulowania" wyników badań Wojskowej Akademii Technicznej przez podkomisję smoleńską. Zawiadomienie w tej sprawie złożyli w czerwcu posłowie Platformy.

PO chce też zwołania posiedzenia sejmowej komisji obrony narodowej, na której podkomisja ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej miałaby przedstawić wyniki 20-miesięcznych prac. Zdaniem Platformy w obradach powinni wziąć udział szefowie MON i MSZ.

W czerwcu politycy Platformy złożyli do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez działającą przy MON podkomisję badającą przyczyny katastrofy smoleńskiej. Zarzucili jej "fałszerstwo" intelektualne, polegające na zmanipulowaniu, w filmie zaprezentowanym 10 kwietnia 2017 r., wyników badań dotyczących przyczyn katastrofy smoleńskiej, które na zlecenie podkomisji przeprowadziła Wojskowa Akademia Techniczna.

"Doniesienie to złożyliśmy, ponieważ byliśmy głęboko przekonani, że doszło do poważnego przestępstwa, że opinia publiczna została celowo zmanipulowana, że Polacy zostali celowo okłamani. Dalej podtrzymujemy tą decyzję. Opinia, że doszło do przestępstwa jest jak najbardziej słuszna" - powiedział na czwartkowej konferencji prasowej poseł PO Marcin Kierwiński.

Poinformował, że Platforma otrzymała właśnie pismo od prokuratury, z którego wynika, że śledczy nie zamierzają wszcząć postępowania w tej sprawie. "Uzasadnienie (prokuratury) jest dość długie, ale sprowadza się tak naprawdę do jednej kwestii: prokuratura stara się przekonać nas, że film dokumentalny, który został zaprezentowany 10 kwietnia, to nie jest dokument w rozumieniu Kodeksu karnego" - powiedział Kierwiński.

W jego ocenie tego typu interpretacja prokuratury jest "całkowicie nieprawdziwa, szkodliwa, pokazująca że prokuratura chroni kłamstwa". "Dlatego na to postanowienie będziemy składać zażalenie do sądu. Nie pozwolimy, aby podkomisja pana Macierewicza kłamała publicznie, aby manipulowała opinią publiczną. Jeżeli interpretacja prokuratury byłaby do zaakceptowania, oznaczałoby to, że funkcjonariusz publiczny, w sposób dowolny, może okłamywać Polaków, może mówić wszystko, nie ponosząc za to żadnych konsekwencji i odpowiedzialności. Na to przyzwolenia być nie może" - powiedział poseł PO.

Joanna Kluzik-Rostkowska (PO) dodała, że Platforma oczekuje zwołania posiedzenia sejmowej komisji obrony narodowej. "Domagamy się tego, żeby Antoni Macierewicz zjawił się na tej komisji i przedstawił nam wyniki prac podkomisji" - zaznaczyła posłanka Platformy. Przypomniała, że Komisja Badania Wypadków Lotniczych pod przewodnictwem Jerzego Millera pracowała 15 miesięcy (2010-2011).

"Podkomisja Antoniego Macierewicza pracuje już 20 miesięcy i tak naprawdę nic nie wiemy na jej temat, oprócz tego, że Antoni Macierewicz raz na jakiś czas częstuje nas bardzo fantastycznymi opowieściami o tym co też pod Smoleńskiem mogło się wydarzyć, w związku z tym domagamy się tego, żeby Antoni Macierewicz przyszedł na komisję obrony narodowej i przedstawił wyniki pracy tej podkomisji" - powiedziała Kluzik-Rostkowska.

Jak dodała, posłowie PO chcą też poznać koszty prawie dwóch lat funkcjonowania podkomisji smoleńskiej. Oczekują również, że w obradach komisji obrony narodowej weźmie udział szef MSZ Witold Waszczykowski. "Chcielibyśmy się dowiedzieć, co pan minister Waszczykowski zrobił w sprawie wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, czy umiędzynarodowił to śledztwo tak, jak to zapowiadał" - zaznaczyła Kluzik-Rostkowska.

W minioną sobotę szef MON w odpowiedzi na pytanie o aktualne ustalenia w sprawie katastrofy smoleńskiej, przypomniał wnioski, działającej przy MON podkomisji ds. ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej, zawarte w raporcie z kwietnia br.

"Wtedy ustaliliśmy, że doszło do eksplozji, która ostatecznie samolot zniszczyła – to sprawa zasadnicza, bo jest jeszcze wiele dodatkowych szczegółów. Obecnie wiemy dużo więcej. Znaleźliśmy w zapisie jednego z rejestratorów moment eksplozji – został zidentyfikowany. Zajmujemy się obecnie jego analizą i wykluczeniem wszystkich możliwości innej interpretacji tego elektronicznego zapisu" – powiedział wówczas dziennikarzom Macierewicz.

Działająca przy MON podkomisja informowała w poniedziałkowym komunikacie, że "prowadzi badania oraz szczegółowe analizy zapisów wszystkich rejestratorów lotu samolotu TU 154 M z dnia 10 kwietnia 2010 r.". "W wyniku tych analiz stwierdzono, że zapisy jednego z nich zawierają parametry, wskazujące na gwałtowne zjawiska towarzyszące ostatnim sekundom lotu" - podano.

Według autorów komunikatu, "zapisy tych parametrów nie były analizowane dotychczas przez żadną z powołanych wcześniej komisji". "Należy też dodać, że wspomniane parametry mogły być wynikiem oddziaływania na samolot bardzo dużej energii" - czytamy w stanowisku podkomisji. Dalsze jej prace - jak poinformowano - "mają na celu zbadanie i przeanalizowanie wszystkich hipotetycznych zdarzeń oraz zjawisk, które mogły wygenerować taki zapis". Ostateczne wyniki prowadzonych przez podkomisję prac mają zostać ogłoszone po ich zakończeniu.

TVN24 informowała w czerwcu, że dotarła do wyników badań WAT dotyczących katastrofy smoleńskiej, które powstały na zlecenie podkomisji smoleńskiej. Według stacji, wynika z nich co innego, niż podkomisja zaprezentowała 10 kwietnia tego roku. W materiale TVN24 przypomniano jedną z tez kwietniowego materiału podkomisji, że oderwanie lewego skrzydła Tu-154M na długości 6 metrów nie może spowodować obrotu samolotu i przeszkodzić w jego dalszym locie. "Tyle że z oryginalnego opracowania naukowców WAT, do którego dotarliśmy, wynika zupełnie coś innego - że samolot się obracał" - podała stacja.

Działająca przy MON podkomisja została powołana w lutym 2016 r. 10 kwietnia tego roku, w 7. rocznicę katastrofy smoleńskiej, podkomisja zaprezentowała film, w którym postawiła hipotezę, zgodnie z którą przyczyną tragedii była seria eksplozji ładunków termobarycznych w kadłubie, centropłacie i skrzydłach Tu-154M.

W latach 2010-11 katastrofę smoleńską zbadała Komisja Badania Wypadków Lotniczych, której przewodniczącym był ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. W opublikowanym w lipcu 2011 r. raporcie, komisja Millera stwierdziła, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, a w konsekwencji zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji maszyny. Komisja podkreślała, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.