Ministerstwo spraw zagranicznych Hiszpanii wezwało w środę ambasadora Wenezueli w Madrycie z powodu wypowiedzi wenezuelskiego prezydenta Nicolasa Maduro na temat sytuacji w Katalonii.

We wtorek Maduro oznajmił na konferencji prasowej, że w Hiszpanii są "więźniowie polityczni" i skrytykował "represje wobec narodu katalońskiego". Było to nawiązanie do tymczasowego aresztu wobec liderów katalońskich organizacji niepodległościowych: Jordiego Cuixarta i Jordiego Sancheza.

"Hiszpania ma nadzieję, że deklaracje tego typu władz wenezuelskich i takie podejście ustaną, aby umożliwić relacje z Wenezuelą, które będą pełne szacunku" - podkreślono w nocie hiszpańskiego MSZ.

Maduro już wcześniej krytykował premiera Hiszpanii Mariano Rajoya w związku z sytuacją w Katalonii i mówił, że zachowuje się on jak "dyktator", gdyż nie pozwala Katalończykom wyrazić zdania w plebiscycie. Żądał "szacunku dla narodu katalońskiego".

Zdaniem prokuratury Cuixart, przywódca organizacji obywatelskiej Omnium Cultural, i Sanchez, lider głównej organizacji niepodległościowej ANC, odegrali kluczową rolę w planowaniu referendum niepodległościowego z 1 października uznawanego przez rząd centralny za nielegalne.

Cuixart i Sanchez są podejrzani o podburzanie do niepokojów w związku z demonstracjami w Barcelonie w dniach 21-22 września. Rozpoczęły się one dzień po tym, gdy hiszpańska policja aresztowała 14 przedstawicieli władz katalońskich i weszła do należących do regionalnego rządu budynków, by uniemożliwić przeprowadzenie referendum w sprawie niepodległości regionu.

Funkcjonariuszom Gwardii Cywilnej uniemożliwiono wówczas opuszczenie budynku, który przeszukali, a liderzy separatystycznych organizacji zorganizowali zgromadzenia przed lokalami. Doszło do zakłóceń. Zniszczone zostały dwa radiowozy, które pokryły separatystyczne naklejki. (PAP)