Hiszpańskie władze liczą na to, że w wystarczającym stopniu "zdyskredytowały" plan przeprowadzenia referendum niepodległościowego w Katalonii, by nie doszło do tego głosowania - powiedzieli w poniedziałek agencji Reutera przedstawiciele rządu w Madrycie.

"Może się w niedzielę odbyć jakaś impreza, podczas której na placach i ulicach pojawią się jakieś punkty do głosowania i odbędzie się udawane głosowanie. Ale to nie będzie referendum" - powiedzieli rozmówcy Reutera.

Wyjaśnili, że Katalonia nie ma właściwej komisji wyborczej, punktów wyborczych, kart do głosowania ani innych materiałów wymaganych do przeprowadzenia takiego plebiscytu.

Przedstawiciele hiszpańskiego rządu podkreślili też, że ewentualne ogłoszenie niepodległości przez Katalonię nie zostanie uznane na forum międzynarodowym.

"Nawet Wenezuela czy Korea Północna nie uznają jej (deklaracji niepodległości). A jeśli uznają, to nie jestem pewien, czy pomoże to kampanii niepodległościowej" - dodał jeden z rozmówców agencji.

W ostatnich dniach hiszpańska policja skonfiskowała miliony kart do głosowania; jednak w niedzielę katalońscy separatyści rozdali milion takich kart.

Wcześniej w poniedziałek hiszpański Trybunał Obrachunkowy (TC) ukarał grzywną w wysokości 5,25 mln euro Artura Masa, byłego premiera Katalonii, jako głównego odpowiedzialnego za organizację referendum niepodległościowego w tym regionie w 2014 roku.

Hiszpańskie media uznały, że poniedziałkowy werdykt TC jest próbą zastraszenia katalońskiego rządu Carlesa Puigdemonta, który zamierza przeprowadzić nieuznawane przez Madryt referendum. Jak twierdzą jego organizatorzy, tym razem nie będzie ono mieć charakteru informacyjnego i jeśli zwyciężą zwolennicy secesji, stanie się ono podstawą do ogłoszenia przez ten najbogatszy region Hiszpanii niepodległości.

Rząd hiszpański zwiększył tymczasem liczebność policji i żandarmerii w Katalonii, a w sobotę wyznaczył koordynatora działań wszystkich struktur siłowych w tym regionie. Władze autonomii uznały to za niedopuszczalną ingerencję w jej sprawy.

Szef resortu spraw wewnętrznych Katalonii Joaquim Forn powiedział, że jej władze nie akceptują takiego mieszania się do działań regionalnej policji - Mossos d'Esquadra.

AP zwraca uwagę w poniedziałek, że policjanci nadal nie wiedzą, kto właściwie wydaje im rozkazy. Władze Katalonii liczą na to, że Mossos pomoże im przeprowadzić referendum, a Madryt liczy, że ta sama formacja pomoże mu zapobiec głosowaniu - pisze agencja.

Jeśli bowiem policja uniemożliwi otwarcie punktów głosowania w szkołach i innych budynkach publicznych, to - jak ocenia AP - będzie to zwycięstwo premiera Mariano Rajoya, który od lat prowadzi batalię o zachowanie integralności Hiszpanii.

Rząd hiszpański przewiduje także ukaranie członków katalońskiej administracji, którzy brali udział w organizowaniu referendum. W ogłoszonym w piątek komunikacie zapowiedział pociągnięcie do odpowiedzialności sądowej dyrektorów urzędów i wszystkich instytucji publicznych, którzy pomagali w jakikolwiek sposób w przygotowywaniu głosowania. Mogą oni być oskarżeni o złamanie dyscypliny służbowej i malwersację publicznych funduszy.

W Katalonii mieszka 15 proc. ludności Hiszpanii, czyli 7,5 mln spośród 47 mln obywateli. Region ten wytwarza aż 20 proc. PKB całego kraju. (PAP)

fit/ mc/