"Ataki nie zniszczą determinacji Irańczyków w walce przeciwko terroryzmowi" - oświadczył Chamenei. "Oczywistym rezultatem zamachów jest wzrost nienawiści wobec rządu USA oraz jego regionalnych sługusów jak Arabia Saudyjska" - dodał.
Podczas pogrzebu przewodniczący parlamentu Ali Laridżani nazwał USA "międzynarodową wersją Państwa Islamskiego", a komentarz prezydenta USA Donalda Trumpa o tym, że państwa sponsorujące terroryzm mogą paść ofiarą zła, które promują, nazwał "haniebnym". Odnosząc się do amerykańsko-saudyjskiej umowy militarnej podpisanej podczas wizyty Trumpa w Rijadzie, oskarżył Waszyngton o zamianę "demokracji na pieniądze". Laridżani skrytykował również amerykański Senat, mówiąc, że "w tym samym czasie, kiedy w Teheranie miały miejsce zamachy, bezwstydnie przegłosował dalsze sankcje wobec Iranu".
Podczas konduktów pogrzebowych tysiące Irańczyków wykrzykiwało hasła wymierzone w USA, Arabię Saudyjską oraz Izrael, oskarżając te państwa o wspieranie terroryzmu. Trumny ofiar zostały przykryte irańskimi flagami oraz kwiatami, a zabici byli opisywani jako męczennicy. Uroczystości pogrzebowe były transmitowane przez państwową telewizję.
Kondolencje przekazał Iranowi papież Franciszek, określając atak jako "bezsensowny akt przemocy" i zapewniając Irańczyków o swojej modlitwie.
W środę irańska Gwardia Rewolucyjna wydała komunikat, w którym twierdzi, że za zamachami stoi Arabia Saudyjska oraz USA. W czwartek minister bezpieczeństwa wewnętrznego i służb specjalnych Mahmud Alawi przyznał, że śledczy badają saudyjski wątek w zamachach. Władze Iranu aresztowały 41 osób podejrzanych o związek z atakami.
Uzbrojone grupy przeprowadziły w środę zamachy na parlament Iranu oraz mauzoleum ajatollaha Chomeiniego w Teheranie. Irańskie władze poinformowały o co najmniej 17 ofiarach śmiertelnych oraz ponad 40 rannych. Wszyscy napastnicy zginęli. Do ataków przyznało się Państwo Islamskie, o czym poinformowała powiązana z tą organizacją propagandowa agencja Amak.