Władze Bułgarii nie zajęły oficjalnego stanowiska w sprawie referendum w Turcji, lecz analitycy, znawcy problematyki tureckiej wyrażają wynikające z jego wyników obawy o rozwój wydarzeń w Turcji, mówią o zagrożeniach dla Europy i Bliskiego Wschodu.

Bułgarskie media odnotowują fakt, że w odróżnieniu od tureckich społeczności w krajach zachodnioeuropejskich, jak np. Niemcy, Austria, Belgia, w Bułgarii 71 proc. obywateli tureckich wypowiedziało się przeciw propozycjom prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana dotyczącym zmian konstytucyjnych. W Bułgarii głosowanie w tureckim referendum odbyło się 7, 8 i 9 kwietnia w konsulatach w Sofii, Płowdiwie i Burgas.

„Po referendum wojna domowa puka do drzwi Turcji” - powiedział w wywiadzie radiowym we wtorek były bułgarski konsul generalny w Edirne Georgi Dimow. Ten znawca problematyki tureckiej uważa, że po głosowaniu, które pokazało podziały w tureckim społeczeństwie, „procesy w nim stają się niejasne i nieprzewidywalne”.

Głównym pytaniem obecnie jest, który z dwóch nurtów w tureckiej opozycji zajmie główne miejsce: Kurdowie czy świecko nastawieni kemaliści (zwolennicy świeckiego charakteru republiki tureckiej i naśladowcy jej założyciela Mustafy Kemala Ataturka). Oba nurty mają przeciw sobie zjednoczony islamski nacjonalizm, co może stworzyć podstawę do ich współdziałania - twierdzi były konsul.

„Analitycy, którzy śledzili referendum w Turcji, szukają usilnie jakichkolwiek pozytywnych wniosków po opublikowaniu jego wyników, lecz, niestety, takich nie ma. Erdogan byłby rad, gdyby wygrał wynikiem wyższym niż 51,35 proc., lecz to nie ma znaczenia. On wygrał i nic nie jest już w stanie go powstrzymać” – uważa Dimityr Beczew, analityk z Rady Atlantyckiej w Waszyngtonie. Jego zdaniem teza, że Erdogan nie będzie mógł działać wbrew woli połowy obywateli, nie sprawdzi się; po wygraniu wyborów w r. 2014 r. Erdogan nieraz przekraczał swoje konstytucyjne uprawnienia.

Beczew prognozuje, że należy się spodziewać fiaska obietnic Erdogana, iż jego superwładza przyniesie stabilność Turcji. Z jednej strony istnieją bowiem podziały w samym gronie islamistów, co zmusi Erdogana do drastycznych kroków przeciw wewnętrznej opozycji. Z drugiej strony trwająca w południowo-wschodnich prowincjach utajona wojna z Kurdami jest nie do wygrania dla żadnej ze stron i potrwa prawdopodobnie jeszcze kilka pokoleń. Na granicy z Syrią trwa chaos. Nie należy więc mimo silnej władzy centralnej wykluczać powrotu niestabilności lat 90. ubiegłego wieku, kiedy krajem rządziły chwiejne koalicyjne rządy - uważa Beczew.

Zdaniem Alexa Aleksijewa, znawcy problematyki tureckiej, dawnego pracownika amerykańskiej Rand Corp., po referendum „Turcja zakończyła szokującą transformację od dotychczasowego sojusznika NATO - choć kraju o niedoskonałej demokracji - w islamską dyktaturę, która zagraża Zachodowi i pokojowi na Bliskim Wschodzie bardziej, niż jakikolwiek inny kraj, w tym Rosja”. „Faktem jest, że Turcja jest stracona dla Zachodu jako przyjaciel, i to na długo” – twierdzi analityk. "W rzeczywistości Turcja przestała być demokracją dość dawno, o czym świadczą liczne aresztowania, fałszywe oskarżenia, zwolnienia z pracy, czyli największa polityczna czystka w Europie od czasów stalinowskich" - dodał.

Wg Aleksijewa Zachód dopiero będzie analizować swoje błędy w stosunkach z Erdoganem, lecz dwa z nich, wg analityka, są oczywiste: "nadzieja administracji (byłego prezydenta USA Baracka) Obamy, że Erdogan jest +demokratycznym islamistą+, oraz polityka (niemieckiej kanclerz) Angeli Merkel, która po zaproszeniu migrantów pozwoliła tureckiemu przywódcy wymuszać od Europy pieniądze i ustępstwa za zatrzymanie fali migracyjnej. Błędy są oczywiste, choć Zachód nie jest zbyt skłonny przyznać się do nich".

Aleksijew prognozuje, że obecnie Zachodowi będzie bardzo trudno obronić się przed Państwem Islamskim, jeśli na jego drodze stoi islamska Turcja, która prawdopodobnie będzie eksporterem radykalnego islamu. Analityk przewiduje, że w najbliższej przyszłości Turcja będzie stawać się coraz bardziej represyjna i mniej demokratyczna. Uważa jednak, że w dalszej perspektywie islamiści przegrają - z jednej strony z powodu dużej zależności tureckiej gospodarki od zachodniej, a z drugiej – ponieważ Erdogan wypowiedział wojnę nie tylko Kurdom, lecz alawitom i świecko nastawionym Turkom, a z nimi naraz wygrać nie może.

Zdaniem b. wiceministra spraw wewnętrznych Lubomira Kiuczukowa jednym z głównych czynników, które przyczyniły się do zwycięstwa Erdogana, okazał się europejski nacjonalizm. Obecnie należy spodziewać się eksportu i nasilenia się tureckiego nacjonalizmu wśród tureckich społeczności w Europie Zachodniej. Chodzi o długofalową i nowoczesną strategię, o walkę nie o terytoria, lecz o wpływ na ludzi w globalizującym się świecie i o ich konsolidację na podłożu etnicznym i religijnym - uważa Kiuczukow.