Decyzja prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego o zawieszeniu Bartłomieja Misiewicza nastąpiła zdecydowanie za późno; ale lepiej późno niż wcale - oceniła posłanka Nowoczesnej Paulina Henning-Kloska.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński poinformował w środę, że podpisze decyzję o zawieszeniu Bartłomieja Misiewicza, jako członka partii PiS.

Dodał też, że podejmie decyzję o powołaniu komisji PiS ds. "zbadania całej sprawy". Chodzi m.in. o środowe doniesienia medialne dotyczące wysokich zarobków Misiewicza jako pełnomocnika zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej ds. komunikacji. Na tym stanowisku Misiewicz miał zarabiać miesięcznie 50 tys. zł.

Henning-Kloska powiedziała na konferencji w Sejmie, że "tę kontrowersyjną melodię, którą sprzedawaliśmy przez ostatnie tygodnie Polakom, czas było przerwać dużo wcześniej". "Uważamy, że to zawieszenie Misiewicza nastąpiło zdecydowanie za późno. Ale lepiej późno niż wcale" - podkreśliła posłanka.

W jej ocenie Kaczyński odpowiada "za wszystkich Misiewiczów w Polsce" i za to "kto, gdzie pracuje". "Jeżeli Jarosław Kaczyński pogubił się w gąszczu tych nazwisk, to zapraszam do naszej strony misiewicze.pl" - dodała. "Czas zrobić czystkę i porządek" - stwierdziła.

"Skoro Kaczyński może wszystko i skoro powoływana jest komisja ds. wyjaśnienia kwestii Misiewicza, to my oczekujemy od Jarosława Kaczyńskiego, że weźmie pełną odpowiedzialność za wszystkich Misiewiczów, którzy przez te miesiące zasiedli w spółkach Skarbu Państwa i agencjach rządowych" - podkreśliła Henning-Kloska.

"Prawda jest taka, że mamy do czynienia z setkami Misiewiczów, którzy tam zasiadają i to jest ostatni moment, w którym należy zrobić prześwietlenie i rozliczyć kwestię niekompetentnego rozdawania stanowisk" - zaznaczyła. "Te osoby pracują za pieniądze naszych obywateli" - dodała posłanka Nowoczesnej.

Były rzecznik prasowy MON i b. szef gabinetu politycznego ministra Antoniego Macierewicza Bartłomiej Misiewicz został w poniedziałek pełnomocnikiem zarządu państwowej Polskiej Grupy Zbrojeniowej ds. komunikacji w spółce.

W środę "Rzeczpospolita" oraz "Fakt" podały informację o rzekomych zarobkach Misiewicza. Według gazet będzie on zarabiał 50 tys. zł miesięcznie za pracę na stanowisku pełnomocnika zarządu ds. komunikacji w PGZ i może liczyć na służbowy samochód.

Według rzecznik PGZ Łukasza Prusa nie jest prawdą, że miesięczne wynagrodzenie Misiewicza wynosi 50 tys. zł. Dodał, że wynagrodzenie żadnego z pełnomocników zarządu spółki nie sięga tej kwoty.

Misiewicz już pracował w PGZ; 31 sierpnia 2016 r. został powołany w skład jej rady nadzorczej.