Dotychczasowy wiceszef departamentu konsularnego w MSZ Jarosław Łasiński został w środę pozytywnie zaopiniowany przez sejmową komisję spraw zagranicznych jako kandydat na ambasadora Polski w Norwegii.

Łasiński zastąpi na tym stanowisku Stefana Czmura, który zakończył swoją misję z końcem lipca ubiegłego roku. Od tego czasu placówką w Oslo kierował chargé d’affaires Marian Siemakowicz.

Kandydat na ambasadora RP w Oslo jest z wykształcenia prawnikiem. Od 1987 r. związany jest zawodowo z polską dyplomacją – pełnił m.in. funkcje: kierownika wydziału konsularnego ambasady w Waszyngtonie (w latach 1997-2001), konsula generalnego RP w Chicago (w latach 2005-2007) oraz konsula generalnego w Malmoe (w latach 2007-2011).

W ostatnich latach (od 2012 r.) Łasiński był zastępcą dyrektora departamentu konsularnego w MSZ; wcześniej kierował też biurem prawnym i zamówień publicznych resortu.

Przedstawiając przed komisją założenia swojej misji, Łasiński zwracał uwagę, że z Norwegią łączy nas zainteresowanie wschodnim sąsiedztwem UE, a różnią m.in. kwestie polityki klimatycznej oraz podejście do problematyki migracyjnej, zaś stosunki "nie są wolne od wyzwań".

Do priorytetów w relacjach z Norwegią zaliczył rozwój bilateralnych stosunków politycznych, pogłębianie współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa, wzmacnianie relacji gospodarczych oraz działania na rzecz promocji oraz poprawy wizerunku Polski.

Szczególną uwagę Łasiński poświęcił wspólnym inicjatywom w dziedzinie energetyki, w tym zabiegom o stworzenie nowych tras przesyłu gazu z Norwegii m.in. poprzez realizację projektu gazociągu Baltic Pipe, który ma połączyć Polskę z Danią. Projekt ten – jak podkreślił – "ma szanse stanowić jedno z najważniejszych przedsięwzięć w ramach współpracy polsko-norweskiej w tej dziedzinie". "Z tych też względów priorytetowe znaczenie będzie miało wspieranie działań, których celem będzie wykorzystanie potencjału Norwegii do przeprowadzenia z sukcesem koncepcji Baltic Pipe" - dodał kandydat na ambasadora.

Zapowiedział również wsparcie Polaków mieszkających lub pracujących w Norwegii. Odniósł się w tym kontekście do kontrowersji wokół działań norweskich instytucji ochrony praw dziecka oraz norweskiej polityki rodzinnej wobec polskich obywateli.

"Nierozwiązaną jak do tej pory kwestią pozostaje możliwość skutecznego udzielania pomocy konsularnej w sytuacjach umieszczania małoletnich obywateli RP w norweskich rodzinach zastępczych. Dlatego do priorytetowych zadań w trakcie pełnienia misji zaliczam wsparcie polskich rodzin w sytuacjach związanych z nieuzasadnionymi ingerencjami w życie rodzinne, podejmowanymi przez lokalne instytucje socjalne" - mówił Łasiński.

W czasie dyskusji szczególne zainteresowanie posłów zwrócił życiorys kandydata. Sławomir Nitras (PO) zwrócił uwagę na fakt, iż w dniu, kiedy zaczyna się posiedzenie Sejmu, na którym rozpoczną się prace nad przygotowaną przez MSZ nowelizacją ustawy o służbie zagranicznej, której jednym z deklarowanych celów jest zerwanie ciągłości z PRL, komisji przedstawiany jest kandydat, który zaczynał pracę w MSZ przed 1989 r.

„Gdzie tu jest sens? Jednych wysyła się na stanowiska ambasadorskie, a innych, pod tym samym pretekstem, wyrzuca się na zbity pysk” – podkreślił Nitras.

Inny poseł Platformy Tomasz Lenz pytał kandydata na ambasadora w Oslo czy w okresie studiów (w latach 80.) należał do jakichś organizacji młodzieżowych, społecznych, politycznych lub partyjnych. Andrzej Halicki (PO) chciał wiedzieć, czy współpracował on w przeszłości z "polskim lub obcym wywiadem". "Mówię tu o obcym konkretnym wywiadzie, rosyjskim" - dodał.

Łasiński zapewnił, że nie współpracował jawnie ani tajnie "z żadną służbą, ani przed, ani po zmianie".

Przyznał też, że w czasie studiów był członkiem lokalnego oddziału Zrzeszenia Studentów Polskich, jednak zaznaczył, że tak naprawdę nie przejawiał szczególnej aktywności. Dodał, że nigdy nie był członkiem partii politycznej. Jak zaznaczył, związał się urzędem administracji publicznej, który "zakłada apolityczność i trzymanie się z daleko od działalności politycznej". Wskazał, że na dobre pracę w resorcie zaczął dopiero w rządzie Tadeusza Mazowieckiego.

„W latach 80. można było wybrać drogę NZS-u np. i można było wybrać automatyczny skok z uniwersytetu do MSZ-u. No więc ja w takie bajki nie wierzę. Wy chcecie przygotować czystkę, czystkę w dyplomacji pod płaszczykiem walki z PRL-owskimi byłymi urzędnikami, a nominujecie TW +Wolfganga+ i inne osoby, które nie przypominały sobie współpracy (z organami bezpieczeństwa PRL - PAP), a jak opisywały ją dzisiaj, bo przyłapani są na kłamstwie lustracyjnym, to mówią, że to było roznoszenie ulotek KPN-u, tylko że wtedy jeszcze KPN nie istniał” – skwitował wypowiedź Łasińskiego Halicki.

"Nie ma takiej możliwości, żeby w gabinecie pana ministra Orzechowskiego (szef MSZ PRL w latach 1985-88 - PAP) pracowały osoby przypadkowe, bo nie ma sytuacji przypadkowej, kiedy rząd Messnera w sposób bardzo systemowy, także z mojej uczelni, brał i przygotowywał do współpracy z Zachodem i kształcił niektórych studentów tylko z tego tytułu, że mieli średnią dobrą, bo tak nie było" - dodał poseł PO.

W obronie Łasińskiego wystąpiła wiceszefowa komisji spraw zagranicznych Małgorzata Gosiewska (PiS), która określiła wcześniejszą wypowiedź Halickiego jako skandaliczną. "Proszę o powstrzymanie się w tego typu komentarzach, szczególnie na tej komisji, ponieważ przez lata rządów pana partii nie interesowały pana życiorysy kolejnych dyplomatów kierowanych na ważne placówki, w ważne miejsca” – podkreśliła.

Adam Szłapka (Nowoczesna) dopytywał o opinię kandydata na temat procedowanego w Sejmie projektu o służbie zagranicznej.

Łasiński podkreślił, że ciężko mu wypowiadać się o projekcie, który miałby go osobiście dotyczyć. „Rzeczą ustawodawcy jest pisać prawo, rzeczą urzędnika jest je wykonywać. Jaka będzie ustawa, takiej się podporządkujemy” – powiedział.

Przygotowany przez MSZ projekt nowelizacji ustawy o służbie zagranicznej zakłada m.in. wygaśnięcie stosunku pracy b. pracowników i współpracowników służb PRL. Proponowane zmiany mają ponadto uelastycznić zasady zatrudniania ekspertów w tej służbie, umożliwić MSZ nawiązywanie z nimi krótszych kontraktów, przy czym m.in. precyzują zasady awansu oraz wymogi kompetencyjne wobec dyplomatów.

Projekt wprowadza sześciomiesięczny "okres przejściowy", w którym to czasie "dokonany zostanie kompleksowy przegląd kadr służby zagranicznej oraz zaproponowane zostaną nowe warunki pracy i płacy, bądź nastąpi rozwiązanie stosunku pracy z mocy prawa".

W noweli uregulowane mają zostać zasady wykonywania zadań służby zagranicznej przez funkcjonariuszy: Policji, ABW, AW, SKW, SWW, CBA, SG, SW i Państwowej Straży Pożarnej. Wprowadzony ma zostać wymóg uzyskania w takich przypadkach zgody ministra spraw zagranicznych. Minister ma ponadto uzyskać kompetencję do ustalania - "w porozumieniu z ministrem, kierownikiem urzędu centralnego bądź szefem właściwej służby" - warunków wykonywania zadań w służbie zagranicznej przez funkcjonariuszy i żołnierzy wymienionych służb, w tym zwłaszcza sposobu i terminów dokonywania związanych z tym rozliczeń budżetowych. Projekt wprowadza także nowe prawa socjalne dla pracowników służby zagranicznej.

Kandydata na ambasadora proponuje minister spraw zagranicznych w uzgodnieniu z premierem i prezydentem. Następnie MSZ występuje do państwa przyjmującego o wstępną akceptację. Jej otrzymanie pozwala MSZ na zwrócenie się do prezydenta z formalnym wnioskiem o nominację ambasadora. Zwrócenie się przez MSZ do sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych o zaopiniowanie kandydata wynika z obyczaju. (PAP)