Prezydent Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew jest ostatnim panującym z przywódców-założycieli państw powstałych po rozpadzie Związku Radzieckiego. Powoli i on jednak szykuje się na emeryturę.

Dobiegający osiemdziesiątki Nazarbajew rządzi Kazachstanem od 1989 r. Objął władzę jako komunistycznych sekretarz, z nominacji Kremla (od 1984 r. był premierem), ale w 1991 r. stanął na czele niepodległego Kazachstanu jako prezydent. Zawsze uchodził za pragmatyka, polityka umiarkowanego. Takich właśnie współpracowników w czasach „pieriestrojki” szukał sobie ostatni przywódca ZSRR Michaił Gorbaczow. Nazarbajewa, który za wzór stawiał sobie raczej komunistycznych reformatorów z Chin, cenił tak bardzo, że chciał go uczynić swoim zastępcą, wiceprezydentem ZSRR.

Pragmatyzmem i umiarkowaniem Nazarbajew wyróżniał się jeszcze bardziej wśród prezydentów środkowoazjatyckich republik, które wybiwszy się w 1991 r. na niepodległość przerodziły się w satrapie, rządzone przez b. komunistycznych dygnitarzy. W porównaniu z pierwszym prezydentem Turkmenistanu Saparmuradem Nijazowem, który sam ogłosił się „Turkmenbaszą – przywódcą wszystkich Turkmenów” i dożywotnim przywódcą, Nazarbajew, choć także okrzyknięty przez parlament „Elbasym - ojcem narodu” uchodził za przywódcę skromnego, unikającego kultu jednostki. W porównaniu z uzbeckim przywódcą Islamem Karimowem, okrutnie i krwawo tłumiącym opozycję, Kazach wypadał wręcz na liberała. Nie zamykał gazet, z rzadka tylko wtrącał przeciwników i rywali do więzienia – częściej skazywał ich na banicję. Uzbekistan i Turkmenistan przerodziły się w satrapie, Tadżykistan i Kirgistan pogrążyły w domowych wojnach i rozruchach.

Dwudziestomilionowy Kazachstan zaś, pozostając dyktaturą oświeconą, cieszył się spokojem i bogacił dzięki dolarom i rublom, zarabianym na sprzedaży ropy naftowej i gazu ziemnego z przebogatych złóż na szefie Morza Kaspijskiego. Po ćwierćwieczu rządów Nazarbajewa Kazachowie stali się najbogatszymi w Azji Środkowej i jako jedyni w regionie nie zaznali wojny domowej ani ulicznych rewolucji.

Pierwszy prezydent Tadżykistanu, Rahman Nabijew, zaledwie po roku panowania, w 1992 r. został obalony w wyniku zbrojnego buntu. W Kirgistanie uliczne rewolucje zmiotły zarówno pierwszego prezydenta Askara Akajewa (1990-2005), jak i jego następcę i pogromcę Kurmanbeka Bakijewa (2005-2010). Panowanie Nijazowa przerwała w 2006 r. jego śmierć. Karimow umarł sprawując urząd we wrześniu zeszłego roku. I właśnie śmierć Uzbeka przekonała Nazarbajewa, by zająć się zawczasu sprawami sukcesji, by bratobójcze walki o schedę po nim nie odstraszyły od Kazachstanu zagranicznych inwestorów i nie zagroziły jego politycznemu dorobkowi. Od śmierci Karimowa, a zwłaszcza od wizyty na jego pogrzebie w Samarkandzie, Nazarbajew przygotowuje Kazachstan do swojej emerytury i wiele wskazuje na to, że nie zamierza sprawować władzy do śmierci.

Pod koniec stycznia w wystąpieniu telewizyjnym 77-letni Nazarbajew zapowiedział reformę konstytucji, która uszczupli dotąd niemal nieograniczoną władzę prezydencką na rzecz rządu i parlamentu. Kiedy reforma wejdzie w życie, to parlament, a nie prezydent będzie powoływał rząd, premier i ministrowie zajmą się codziennymi sprawami państwa, pozostawiając prezydentowi rolę najwyższego arbitra, do którego należeć będą kwestie strategii rozwoju, polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Zdaniem znawców kazachskiej polityki decentralizacja władzy ma zaspokoić polityczne ambicje przedstawicieli rywalizujących ze sobą klanów i frakcji. Mając podzieloną władzę i więcej wpływowych stanowisk do obsadzenia, nie wdadzą się w destabilizującą walkę o prezydenturę, dominującą dotąd w polityce.

Od jesieni, mając na względzie sukcesję, Nazarbajew przeprowadza też zmiany personalne na szczytach władzy. W tym tygodniu wyznaczył na ambasadora w Moskwie wicepremiera Imangalego Tasmagambetowa, uważanego za jednego z potencjalnych następców szefa państwa. Nominację tę odczytano jako odsunięcie go od sukcesji. Nazarbajew konsekwentnie wstrzymuje się od wskazania swojego następcy, co eksperci odczytują jako potwierdzenie jego zamysłu, by przed przejściem na emeryturę rozproszyć władzę i uniknąć sukcesyjnej wojny.

Spokojną transformację – podobnie jak w sąsiednim Uzbekistanie – ma zapewnić szef służb bezpieczeństwa. We wrześniu Nazarbajew wyznaczył na stanowisko szefa Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego Karima Masimowa, zdejmując go jednocześnie z posady premiera. Masimow jest uważany za prezydenckiego lojalistę, a jako kazachski Ujgur nie uczestniczy w rywalizacji kazachskich klanów (żuzów). Pierwszym zastępcą Masimowa został mianowany bratanek Nazarbajewa, niespełna 40-letni Samat Abisz.

Wśród potencjalnych następców Nazarbajewa od lat wymienia się najstarszą z jego trzech córek, 54-letnią Darigę. We wrześniu mianował ją do kazachskiego Senatu, gdzie objęła przewodnictwo ważnej komisji spraw zagranicznych i obrony. Zgodnie z kazachską konstytucją – podobnie jak uzbecką czy turkmeńską – w przypadku śmierci prezydenta, jego dymisji lub niezdolności do sprawowania władzy zastępuje go w tej roli przewodniczący Senatu. Dziś stanowisko to pełni Kassim-Żomart Tokajew, również uważany za jednego z faworytów do sukcesji. Wśród nich wymienia się też 54-letniego premiera Bakytżana Sagintajewa, którego wyznaczając we wrześniu na szefa rządu sam Nazarbajew nazwał przedstawicielem „nowego politycznego pokolenia”. W rządzeniu Kazachstanem wspierać go ma „szara eminencja” tamtejszej polityki, szef służb bezpieczeństwa Masimow (w Uzbekistanie funkcję „opiekuna” premiera Szawkata Mirzijajewa, który po śmierci Karimowa został jego następcą, pełnił szef tamtejszej bezpieki Rustam Inojatow). Znawcy kazachskiej polityki powątpiewają, by Nazarbajew zamierzał przekazać władzę córce. Na ustanowienie politycznej dynastii nie zgodzą się miejscowe elity polityczne, które wyrosły w siłę za panowania Nazarbajewa i za przyzwoleniem Nazarbajewa.

Przejście Nazarbajewa na polityczną emeryturę wcale nie musi oznaczać, że przestanie się on liczyć w kazachskiej polityce. Jako „ojcu narodu” konstytucja zapewnia mu nie tylko nietykalność, ale prawo zabierania głosu w najważniejszych sprawach państwa do samej śmierci.