Nie będzie przełomu ani sensacji z powodu upublicznienia przez IPN dokumentacji służb specjalnych PRL.
Od wczoraj na stronie IPN można się zapoznać z opisami zbioru zastrzeżonego. To dokumenty dawnych służb specjalnych PRL, które po utworzeniu IPN na wniosek służb wolnej Polski nie zostały odtajnione. To 6,5 tys. dokumentów archiwalnych, czyli zarówno pojedynczych teczek mogących zawierać tylko kilka kart, jak i kilkusetstronicowych akt lub mikrofilmów. To co najmniej kilkadziesiąt tysięcy stron materiałów. W lutym będzie można się zapoznać z dokumentami w wersji cyfrowej.
Spis zawartości zbioru pokazuje, że to w znacznej części akta osobowe funkcjonariuszy agentury PRL, którzy po utworzeniu służb w wolnej Polsce trafili do Urzędu Ochrony Państwa lub Wojskowych Służb Informacyjnych. Sporą część zbiorów stanowi dokumentacja na temat działań służb PRL za granicą lub w kraju przeciwko obywatelom innych państw, np. dyplomatom z Zachodu. Są też sprawy pokazujące działania SB wobec różnych środowisk oraz materiały odziedziczone po Wojskach Ochrony Pogranicza pokazujące działania wobec przemytników czy rozpracowanie trudniących się tym procederem grup przestępczych. To sprawy, w których często mogły występować osoby pracujące w służbach specjalnych po 1989 r., lub pokazujące tajniki działań tych służb. Na przykład są materiały szkoleniowe dla oficerów wywiadu.
Wydaje się, że największą tajemnicą nie jest zawartość teczek, ale to, czemu większość z nich była w zbiorze zastrzeżonym. – Trudno oceniać kryteria utajnienia. Bo gdzie związek pomiędzy materiałami finansowymi z lat 40. i 50. z bezpieczeństwem państwa obecnie – zastanawia się Witold Bagieński z IPN.
Nie ma szans na szczególne rewelacje. – Tu jest dużo mniej sensacji, niż wiele osób się spodziewało. Są rzeczy ważne, ale głównie dla historyków. Choć ostatecznie będziemy mogli to potwierdzić za kilka miesięcy, gdy przegląd się skończy – podkreśla Bagieński.
Nie dziwi się temu historyk prof. Antoni Dudek. – Tylko naiwni wierzą, że pewne rzeczy są na papierze. Pamiętajmy, że wciąż pozostała część niejawna zbioru, ale myślę, że te najciekawsze materiały zostały „sprywatyzowane” na początku lat 90. – ocenia Dudek.
Służby specjalne mają przejrzeć jeszcze 4,2 tys. jednostek archiwalnych. Proces odtajniania zbioru zaczął się za prezesa Janusza Kurtyki, a przyspieszył od 2015 r. Zbiór zastrzeżony zapewne nigdy nie zniknie całkowicie, bo służby specjalne nadal mają możliwość wnioskowania o utrzymanie klauzuli tajności. Tyle że obecnie ostateczna decyzja w tej sprawie należy nie do służb, jak było wcześniej, ale do prezesa IPN i powołanej przez niego komisji.