Jeśli kupują jedzenie, nie stać ich już na opłatę rachunków. Ubierają się w sklepach z tanią odzieżą. 12 proc. pracujących Polaków jest zagrożonych ubóstwem – podaje Główny Urząd Statystyczny w raporcie „Zasięg ubóstwa w Polsce w roku 2009”.
Jeśli kupują jedzenie, nie stać ich już na opłatę rachunków. Ubierają się w sklepach z tanią odzieżą. 12 proc. pracujących Polaków jest zagrożonych ubóstwem – podaje Główny Urząd Statystyczny w raporcie „Zasięg ubóstwa w Polsce w roku 2009”.
To jeden z najwyższych wskaźników w Unii Europejskiej. Gorzej mają tylko pracujący w Rumunii i Grecji.
Wskaźnik ubóstwa według unijnych wyliczeń to 750 zł na osobę w gospodarstwie (dochód netto na głowę w rodzinie musi wynosić nie więcej niż 60 proc. mediany dochodu dla całej populacji). Nawet jeżeli rodzina otrzymuje wsparcie socjalne, często nie jest w stanie z tego przeżyć.
– Jedną z przyczyn tak wysokiego wskaźnika w Polsce jest duży udział osób pracujących w rolnictwie. Dochody tej grupy są niskie i często jedna osoba utrzymuje całą rodzinę wielodzietną – mówi Iga Magda z Instytutu Badań Strukturalnych. A z danych GUS wynika, że już wśród rodzin z dwójką dzieci odsetek ubogich przewyższa średnią unijną. Wśród małżeństw z czwórką potomstwa w biedzie żyje 36 proc. W Polsce świadczenia rodzinne nie dość, że są bardzo niskie, to jeszcze osoby pracujące najczęściej ich nie otrzymują, bo kryterium dochodowe wynosi zaledwie 504 zł.
Ekspert z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych Piotr Broda-Wysoki zwraca uwagę na zachwianą u nas relację pensji do cen towarów. – Zarobki są niskie, a ceny towarów wysokie – mówi.
We Francji średnia płaca to 3021 euro, czyli ok. 12 tys. zł. W Polsce – 3650 zł. Tymczasem różnice w cenach nie są aż tak wielkie – za 1 kg mięsa we Francji zapłacimy 4 – 5 euro, czyli ok. 25 zł. Nie inaczej w Polsce.
W naszym kraju ubóstwo dotyczy nie tylko niewykwalifikowanych robotników (według GUS 12 proc. robotników jest w tej grupie), ale niemal w tej samej skali osób z wyższym wykształceniem (10 proc.).
Z problemem biedy borykają się najczęściej ludzie po 40. roku życia, ale aż 23 procent młodych do trzydziestki żyje w biedzie.
Tak było w przypadku Hanny Lipczyńskiej z Warszawy. Po skończeniu studiów na warszawskim uniwersytecie przez 10 miesięcy była w domu z dzieckiem. Jej mąż pracował jako urzędnik. Na utrzymanie rodziny mieli ok. 1700 zł. Po opłaceniu rachunków na życie zostawało niewiele. Kiedy Hanna znalazła pracę, ich sytuacja jeszcze się pogorszyła. Pracuje w niepełnym wymiarze, zarabiając kilkaset złotych. Musi dokładać do opiekunki, bo pensja nie wystarcza na jej opłacenie, zaś miejsc w żłobkach nie ma. – Nie zapraszamy gości, bo mamy wydzielone jedzenie na każdy dzień, nie stać nas na kupienie butów czy ubrań – mówi Hanna.
Kiedy Hanna starała się o wsparcie w opiece społecznej, okazało się, że ich zarobki przekraczają o kilka złotych kwotę, do której przysługują świadczenia rodzinne. Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, mówią, że to częsty syndrom życia tuż nad progiem socjalnym. Wszystkiemu winna jest sztywna polityka udzielania wsparcia socjalnego. Zdaniem specjalistów nic nie wskazuje na to, by możliwa była szybka zmiana tego stanu rzeczy. – Można by wprowadzić bardziej progresywne opodatkowanie, tak aby osoby z najniższymi zarobkami dostawały więcej netto, ale żeby zarazem nie wzrosły koszty pracy – mówi Iga Magda.
Zagrożonych ubóstwem jest w sumie 17 proc. Polaków.
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama