Gościem Szymona Glonka w „Z pierwszej strony" jest Dariusz Joński, poseł KO, przewodniczący komisji śledczej ds. wyborów kopertowych.

Komisja śledcza ds. wyborów kopertowych

Nasza komisja śledcza wydaje się, że będzie działała najkrócej w historii. Ja zamierzam 24 maja przesłuchać ostatnich świadków, a dokładnie ostatniego świadka, a będzie nim Jarosław Kaczyński. Wcześniej jeszcze Mateusz Morawiecki. Jeśli tak by się udało a zostało jeszcze 7 posiedzeń, no to łączny czas to jest 6 miesięcy. To jak na komisje śledcze, to jest najkrócej działająca. Często one działały ponad rok, a nawet i 2 lata, a ta pierwsza to do 3 lat dochodziła. Mnie nie zależy na tym, żeby ona długo działała, mi zależało na tym, żeby te przesłuchania były intensywne, ale jednocześnie, żebyśmy precyzyjnie mogli zbadać sprawę w niedługim czasie, bo ludzie oczekują, żeby to było szybko. Tego nie da zrobić w miesiąc, samo zawiadomienie, zaproszenie świadka to jest co najmniej 2 tygodnie. Świadek może przedstawić, chociażby zwolnienie lekarskie, to wydłuża, ale cieszę się, że zmierzamy do końca, do finału. Bardzo dużo już się dowiedzieliśmy. Badamy różne aspekty nie tylko tych pieniędzy, o których pan wspomniał i to nie 70 a 88 milionów już. Badamy, jak w ówczesnym czasie naciskano, żeby zorganizować te wybory. Kwestie decyzji, które jak się okazuje, były bez jakiejkolwiek podstawy prawnej podpisane przez premiera Morawieckiego. Kwestię w końcu chyba najważniejszą, dotyczącą przekazania naszych danych osobowych – mówi Dariusz Joński.

Jak zeznają ministrowie?

Były wicepremier Sasin powiedział, że został zobowiązany do podpisania umowy przez premiera Morawieckiego z Pocztą Polską, ale on miał zastrzeżenia i nie podpisał. Powiedział wprost, proszę pytać pana Mateusza Morawieckiego. Zresztą to nie pierwszy świadek, który zgania wszystko na Mateusza Morawieckiego. Był pan były minister zdrowia, który również stwierdził, że to Mateusz Morawiecki za to wszystko odpowiada. Z tego wszystkiego, rysuje się prosty obraz. Z zeznań świadków wynika, że Pan Bielan przyszedł do pana Kaczyńskiego, do pana posła Kaczyńskiego, nie pełnił żadnej funkcji w rządzie i ten, usilnie namawiał i wpływał na rządzących, premiera, ministrów, wicepremiera, żeby przeprowadzić wybory kopertowe w momencie, kiedy wszyscy byliśmy pozamykani w domach. Kiedy było to niemożliwe do przeprowadzenia w tej formule. Jak zeznał szef Państwowej Komisji Wyborczej, gdyby nawet te wybory kopertowe się odbyły to i tak by tych wyników nikt nie uznał, dlatego że kilka milionów ludzi nie mogłoby wziąć udziału w tych wyborach. Nie mogło dlatego, że nie miało skrzynek, nie dostaliby pakietów, nie mogliby oddać głosów. Krótko mówiąc, mielibyśmy prezydenta, który byłby nieuznawanym prezydentem. To wydaje mi się, jest o tyle istotne i ważne, żeby nikt nigdy więcej, niezależnie, kto będzie rządził, nie zlecał przeprowadzenia wyborów instytucjom, które są do tego nieprzewidziane – dodaje przewodniczący komisji.

Będą wnioski do prokuratury

Jako przewodniczący Komisji nie mogę panu dzisiaj powiedzieć ostatecznie, kto jest winny, bo byśmy mogli zamknąć Komisję. Mamy przecież jeszcze kilku świadków, tych najważniejszych. Pamiętajmy, że przed nami jeszcze jest pan Bielan, pan Morawiecki, pan Kaczyński. W przyszłym tygodniu we wtorek pan Kamiński. Tych świadków mamy jeszcze wielu. Natomiast wielu zwraca uwagę, że podpisywał wszystko pan Morawiecki. Wielu z tych ministrów widziało i miało wątpliwości, nie chcieli podpisać. Niewątpliwie pan Sasin uciekał od jakiegokolwiek podpisu, pan Kamiński też. No ale też wiemy, kto był tym mocodawcą. Mogę panu opowiedzieć dzisiaj jedno, z wysokim prawdopodobieństwem będą wnioski do prokuratury i one będą dobrze udokumentowane, jeśli chodzi o wybory kopertowe – kontynuuje Joński.