W ostatnich trzech latach samorządy wyjątkowo często musiały mierzyć się z sytuacjami kryzysowymi, jak epidemia COVID-19 czy napływ uchodźców w wyniku napaści Rosji na Ukrainę. W przeddzień planowanych przez rząd zmian legislacyjnych w tym obszarze przedstawiciele lokalnych władz są zgodni co do tego, że w większości przypadków procedury działają właściwie.

Jednocześnie zwracają uwagę, szczególnie w mniejszych gminach, na skomplikowane regulacje dotyczące finansowania odbudowy i remontów infrastruktury zniszczonej w wyniku działania żywiołów, a także na postępującą centralizację niektórych zadań.

- Zasady postępowania w sytuacjach kryzysowych oceniamy pozytywnie. Zauważamy jednak od kilku lat tendencję do umniejszania roli samorządów w systemach ratowniczych czy w zarządzaniu kryzysowym. Wynika to z wprowadzanych kolejno nowelizacji ustaw, np. o systemie powiadamiania ratunkowego, o Państwowym Ratownictwie Medycznym czy obecnego projektu o ochronie ludności - mówi Zbigniew Bizewski, naczelnik wydziału zarządzania kryzysowego i ochrony ludności Urzędu Miasta Gdyni.

Pandemia wymusiła zmiany

Ogromnym wyzwaniem dla gmin było wystąpienie zupełnie nowego zagrożenia w postaci pandemii, o zupełnie innej charakterystyce niż te, na które dotychczas się przygotowywano. - Dokumenty dotyczące epidemii mówiły zawsze o grypie czy ospie i nie były adekwatne do tych działań, które musieliśmy podjąć. Wiadomo, że te plany dały jakąś podstawę do działania wojewodzie i nam, ale należało dostosować niektóre procedury do sytuacji - podkreśla Anna Kwiatek-Gieras z wydziału spraw obywatelskich gminy Proszowice (woj. małopolskie). W samorządach powstał problem z wyznaczeniem zastępczych miejsc szpitalnych czy odpowiednią obsadą lekarską. Plany zarządzania kryzysowego nie brały pod uwagę chociażby mobilności personelu medycznego, zatrudnienia w wielu placówkach czy nawet zamieszkiwania poza miejscem zameldowania. Zupełnie nowe zagrożenie i jego ogólnopolska skala wpłynęły także na problemy komunikacyjne na linii rząd-samorząd. - Brakuje jasnych wytycznych dotyczących tego, jak należy postępować z nowymi kryzysami, które się rozwijają. Często bywa tak, że jest to zarządzanie przez konferencje prasowe albo komunikaty. Rozumiem, że trzeba było działać szybko, ale powinny za tym iść instrukcje do zastosowania - mówi Tadeusz Królczyk, wójt gminy Ochotnica Dolna (woj. małopolskie). Niewystarczające okazały się również stany magazynowe, w których samorządy najczęściej przechowują rękawy czy worki na piasek na wypadek powodzi, a nie ogromne ilości płynów dezynfekujących. - Wojewoda udostępnił nam to wszystko bezpłatnie. Przez to musiał uzupełnić swoją bazę magazynową ze swoich środków - podkreśla Anna Kwiatek-Gieras.

ikona lupy />
Model organizacji powiadamiania i reagowania kryzysowego / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe

Nie zawsze współpraca władz różnych szczebli w zakresie zarządzania kryzysowego przebiega sprawnie. Po wprowadzeniu stanu wyjątkowego w związku z kryzysem na granicy polsko-białoruskiej lokalne władze nie zawsze mogły liczyć choćby na wiedzę o tym, co dzieje się na ich terenie. - Od czasu do czasu przyjeżdżali oficerowie przydzieleni do współpracy. Swojej roli nie znałem. Wszystko było sekretne, tajne. Byliśmy trochę poza tym, dopytywaliśmy, czy u nas rzeczywiście coś się dzieje, wydawałem nawet przepustki dla pracowników, bo patrole ich zatrzymywały - relacjonuje Krzysztof Iwaniuk, wójt gminy Terespol (woj. lubelskie). Rola samorządu ograniczała się do pomocy w organizowaniu zakwaterowania czy dostarczaniu drewna. - Do dziś mamy zniszczone drogi, na całym pasie nad Bugiem są zniszczone drogi przez ciężkie wozy wojskowe - dodaje wójt.

W zarządzaniu kryzysowym poza procedurami kluczowe znaczenie mają ludzie, i to zarówno jeśli chodzi o zasoby kadrowe organów administracji publicznej, jak i oddolne inicjatywy mieszkańców. Samorządowcy zwracają uwagę, że doskonale pokazał to kryzys uchodźczy związany z wojną w Ukrainie, szczególnie w pierwszym etapie kształtowania się systemu pomocy. W Ochotnicy Dolnej przyjęto ok. 300 uchodźców. - Zawsze najlepszą ustawą jest zdrowy rozsądek. Mieszkańcy świetnie sobie radzili, ale my jako administracja samorządowa również realizowaliśmy te działania. Później przyszła specustawa, zaczęliśmy nadawać pesele i zostało to uregulowane - podkreśla Tadeusz Królczyk.

Rola starosty

Starosta - jako przewodniczący zarządu powiatu - jest organem właściwym w sprawach zarządzania kryzysowego na obszarze powiatu, natomiast w przypadku stanu klęski żywiołowej na obszarze więcej niż jednej gminy wchodzącej w skład powiatu powinien kierować działaniami prowadzonymi w celu zapobieżenia jej skutkom lub ich usunięcia. I tu w gminach pojawiają się wątpliwości, czy taka konstrukcja przepisów jest najbardziej efektywna. Dobrym przykładem jest powódź, występująca często na południu Polski, która w dwóch gminach tego samego powiatu może mieć zupełnie inny charakter - inne działania podejmowane są, kiedy wylewa rzeka, a inne, kiedy następuje powódź błyskawiczna (gwałtowne opady deszczu). - Starosta musiałby objąć wiedzą zbyt duży teren. Plany na pewno pomagają, ale przy lokalnym zdarzeniu kryzysowym decyzja powinna należeć do burmistrza - uważa Anna Kwiatek-Gieras. Relacje na linii władze gminy - starosta - wojewoda różnią się w zależności od wielkości powiatu, możliwości finansowych i organizacyjnych. - Jesteśmy bardzo dużym powiatem, mam to wszystko bardzo dobrze poukładane. Nie wszędzie są siły, środki, wiedza i możliwość otrzymania dobrego pracownika do zarządzania kryzysem. Nowa ustawa pod tym względem nic nie zmieni - ocenia Jan Grabkowski, starosta powiatu poznańskiego, w którego skład wchodzi 17 gmin, w tym 10 miast.

Odbudowa po żywiole

Problemy nie dotyczą jednak tylko zupełnie nowych zjawisk, ale też tych regularnie powtarzających się w niektórych regionach, np. powodzi. - Przy usuwaniu skutków tego rodzaju klęsk żywiołowych kluczowe jest błyskawiczne działanie. Żeby było to możliwe, potrzebne są pieniądze i niezwykle uproszczone procedury administracyjne - mówi Tadeusz Królczyk. Dziś jednak tak nie jest i konieczne jest do tego wydanie przez premiera rozporządzenia dotyczącego szczególnych zasad odbudowy i remontu. Bez niego przy remoncie infrastruktury należy zebrać dokumentację jak przy jej budowie od nowa, konieczne jest również złożenie, pod odpowiedzialnością karną, oświadczenia o prawie do dysponowania terenem, a lokalne drogi często posadowione są na gruntach o nieuregulowanym stanie prawnym. Gmina Ochotnica Dolna działała w ramach rozporządzenia aż trzy razy - w latach 2018, 2020 i 2021, z czego w pierwszym przypadku zniszczenia sięgnęły 96 proc. rocznych dochodów gmin za poprzedni rok. Według Królczyka takie rozporządzenie powinien wydawać wojewoda i dysponować odpowiednimi funduszami do natychmiastowego rozpoczęcia prac przy udrożnieniu ciągów komunikacyjnych. Rząd zapewnia, że ma się to zmienić pod rządami projektowanej ustawy o ochronie ludności oraz o stanie klęski żywiołowej. - Jeżeli gdzieś zerwało most, nie trzeba będzie stosować prawa zamówień publicznych, lecz już po kilku tygodniach most odbudować i wznowić tam ruch - mówił w ostatnim wywiadzie dla DGP wiceszef MSWiA Maciej Wąsik (DGP nr 12/2023). Istotne będzie również odejście od zasady, że kwota dotacji dla JST nie może przekroczyć 80 proc. kosztów realizacji całego zadania, w przypadkach, kiedy gmina poniesie straty przekraczające 50 proc. planowanych dochodów własnych za rok poprzedzający rok wystąpienia klęski żywiołowej.©℗

Organizatorzy

ikona lupy />
Materiały prasowe