Przez szybko rosnące ceny materiałów wykonawcy mogą stracić na niektórych kontraktach. Urzędnicy szukają rozwiązań, które złagodzą efekty drożyzny.
Choć firmy budowlane nie mogą narzekać na brak zleceń, to ich szefowie zdają sobie sprawę, że dla branży zbliża się trudny okres. Głównie za sprawą ostro szybujących w górę cen materiałów, a także problemów z dostępnością niektórych z nich, np. piasku, o czym pisaliśmy w kwietniu.
Wystrzeliły zwłaszcza ceny stali, której w budownictwie używa się dużo. Przykładowo od początku 2020 r. blacha gorącowalcowana zdrożała o ok. 160 proc., pręty żebrowane o 94 proc., a profile stalowe o 68 proc. W ciągu roku o ok. 30–40 proc. zdrożał asfalt. – Liczymy się z tym, że ceny asfaltu w tym i w przyszłym roku będą dalej rosły. Spodziewamy się, że w ramach prób ożywiania gospodarek po pandemii będzie mocno rosła koniunktura budowlana w całej Europie. W efekcie firmy będą ostro konkurować o te same materiały. Znowu pojawią się też kłopoty z brakiem pracowników – przewiduje Jan Styliński, szef Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. Wskazuje, że wprowadzone ponad dwa lata temu przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad oraz spółkę PKP Polskie Linie Kolejowe nowe mechanizmy waloryzacji kontraktów nie pokryją wzrostów cen. Ustalono wówczas limit zwiększenia wartości kontraktu na poziomie 5 proc. – Waloryzacja łagodzi te problemy, ale skok cen jest na tyle duży, że wprowadzone mechanizmy tego nie wynagrodzą – zaznacza.
Pozostało
92%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama