- Banki powinny być ustawowo zobowiązane do dwu-, trzykrotnego zwiększenia debetu na rachunkach przedsiębiorstw. Dodatkowe ryzyko powinien wziąć na siebie BGK - mówi Leszek Pawłowicz, profesor Uniwersytetu Gdańskiego, koordynator Europejskiego Kongresu Finansowego.
Na ile ten kryzys jest tak potężny i wywołujący tak trwałe skutki, jak wielu się obawia?
Dziś zapominamy, że przeżyliśmy dużo większy kryzys gospodarczy. Na początku lat 90. mieliśmy dużo poważniejszy problem: bankructwo systemu gospodarki centralnie planowanej, brak mechanizmu gospodarki rynkowej, hiperinflację, rozpad RWPG. Dalsza egzystencja różnych podmiotów stanęła pod znakiem zapytania. Nagle np. kutry rybackie, które można było przerobić w każdej chwili na kanonierki, przestały być kupowane. Posługiwaliśmy się ułomnym środkiem rozliczeniowym, tzw. rublem transferowym, a w handlu dominowała wymiana barterowa. Niestety wiele przedsiębiorstw, często w sensie technologicznym będących w bardzo dobrym stanie, wpadało w pułapkę nadmiernego zadłużenia i musiało płacić – teraz to jest niewiarygodne – odsetki od kredytu w skali miesięcznej 60 proc. W związku z tym ten, kto miał większy kredyt, bez względu na to, czy był dobry w realnym świecie, czy zły, to musiał upaść. Dałem ten przykład, żeby uzmysłowić dwie różne rzeczy. Fakty świata regulacyjno-memoriałowego i realnego biznesu. Ten rzeczywisty, realny biznes to jest jeden obraz, który się nakłada na drugi, regulacyjny. Profesor Alfred Rappaport, twórca teorii zarządzania wartością przedsiębiorstw, mówił „cash flow to fakt, a zysk to opinia”. Dlatego często wartość rynkowa firmy i wartość księgowa to dwa różne światy. Wiele przedsiębiorstw w sytuacji kryzysowej będzie wpadało w pułapkę nadmiernego zadłużenia i wykazywało straty. Ale często będą to przedsiębiorstwa, które mogą mieć przewagę konkurencyjną na zrównoważonym rynku.