Przepisy regulujące funkcjonowanie największej strefy wolnego handlu na świecie determinują sposób działania także polskich przedsiębiorstw. Kierunek, w jakim rozwija się jednolity rynek, ma wpływ na naszą gospodarkę. Przykładem jest chociażby dyrektywa o pracownikach delegowanych, której nowelizacja odbywa się pod hasłem walki z dumpingiem socjalnym, czyli budowaniem przewagi konkurencyjnej w oparciu o mniej hojne przepisy prawa pracy.
Inicjatywa ta, chociaż pojawiła się już w 2014 r., gdy zaczęła się kadencja Komisji Europejskiej pod przewodnictwem Jeana-Claude’a Junckera, nabrała szczególnego znaczenia podczas niedawnych wyborów prezydenckich we Francji – i zarazem przypomniała polskim firmom, że jednolity rynek nie jest niezmienną strukturą, ale podlega ewolucji – nie zawsze korzystnej z naszej perspektywy.
Z danych Eurostatu wynika, że pracownicy delegowani stanowią 0,9 proc. siły roboczej Unii Europejskiej. Eksperci, w tym z cieszącego się doskonałą opinią, brukselskiego think tanku Bruegel, uważają więc, że problem niepotrzebnie jest rozdmuchiwany. Niemniej jednak w tym ułamku najliczniejszą grupę stanowią Polacy (22,8 proc.), co oznacza, że nasze firmy – w razie przyjęcia niekorzystnych zapisów – będą musiały ponieść koszty. Szczególnie narażona jest branża transportowa, która doskonale dotychczas radziła sobie w przewozach pomiędzy krajami UE. Co konkretnie jednak czeka przewoźników, na razie nie wiadomo. Obecnie nowelizacja dyrektywy jest na etapie obróbki przez Parlament Europejski, gdzie zajmują się nią posłowie z komisji ds. zatrudnienia. Efekt ich prac, który będzie punktem wyjścia do dalszej dyskusji, będzie znany w połowie miesiąca.