W każdej pracy ważne jest znalezienie pomysłu na siebie. Amerykański ekonomista Nouriel Roubini postanowił poświęcić swoją aktywność zawodową na wieszczenie katastrof. Znany jako Doktor Zagłada (Dr Doom) nie zamierza się ograniczać tylko do analityki – jak na ekonomistę przystało, postanowił zmonetyzować swoje zajęcie i na, według niego, nadchodzącym krachu zarobić.

Roubini został głównym ekonomistą funduszu ETF Atlas America. A przy okazji też jego współzałożycielem, wespół z Atlas Capital Team. Fundusze prowadzone przez ETF wyróżniają się tym, że ich udziały są notowane na giełdzie, więc każdy inwestor może je nabyć lub zbyć jak zwykłe akcje. Fundusz ETF założony przez Roubiniego prawdopodobnie wejdzie na Wall Street jesienią.

ETF Atlas America będzie się wyróżniał czymś jeszcze. Zostanie skonstruowany w taki sposób, by zarabiać nawet w sytuacji nadchodzącej fali kryzysów. Jak wskazał Steve Johnson na łamach „Financial Times” w tekście „Dr Doom files to launch ETF based on his calamitous outlook”, Roubini postanowił odejść od tradycyjnej dywersyfikacji portfela, która zakłada lokowanie 60 proc. kapitału w akcje, a pozostałych 40 proc. w obligacje, pełniące funkcję zabezpieczenia. Według Roubiniego wyceny akcji i obligacji nie zawsze są negatywnie skorelowane, więc nie w każdej sytuacji te drugie mogą pełnić funkcję bezpiecznika na czas kryzysu.

ETF Atlas America receptą na kryzys

Tradycyjnie skonstruowany koszyk działa jedynie w czasach niskiej inflacji oraz braku skrajnych zagrożeń na horyzoncie. Mógłby więc się sprawdzić nawet jeszcze w czasie kryzysu z 2008 r., który miał deflacyjny charakter, a więc wiązał się ze spadkiem cen, z recesją i ze wzrostem bezrobocia. Ostatnie lata mają już jednak zupełnie inną specyfikę, gdyż seria kryzysów nie wynikała z wahań koniunktury, ale z wielu nakładających się na siebie czynników pozaekonomicznych, co doprowadziło m.in. do wybuchu inflacji. W rezultacie tradycyjne obligacje nie mogą zabezpieczać akcji, gdyż nie chronią przed spadkiem siły nabywczej pieniądza. „W 2022 r. indeks S&P spadł o 15 proc., zaś 10-letnie obligacje skarbowe spadły o 20 proc.” – powiedział „FT” Roubini.

Koszyk funduszu ETF Atlas America ma być skonstruowany w taki sposób, by zarabiać na hossie i bessie. Będzie zawierał krótkoterminowe obligacje skarbowe, które są mniej narażone na rosnące ceny, oraz obligacje indeksowane do inflacji. Poza tym fundusz będzie inwestował w aktywa i towary, które są ze sobą negatywnie lub słabo skorelowane – mowa m.in. o złocie i żywności.

Prawdziwym przełomem mają być należące do ETF Atlas America REIT-y, fundusze inwestujące w nieruchomości. Roubini zamierza skierować REIT-y do tych regionów Ameryki, które są najmniej narażone na zmiany klimatu. Według niego postępujące ocieplenie doprowadzi do ogromnych migracji wewnątrz USA, co będzie skutkować wielkimi wzrostami cen mieszkań w bezpiecznych pod tym względem regionach. Ludzie uciekający z Florydy czy Teksasu, które niedługo mają się stać miejscami niezdatnymi do życia, wygenerują wzrosty cen nieruchomości, w które wcześniej zainwestuje ETF Atlas America. Dokładnie tak, jak w pandemii kilkaset tysięcy osób uciekających przed restrykcjami covidowymi z Kalifornii czy Nowego Jorku dodało 15–20 proc. do wzrostu cen nieruchomości w Austin w Teksasie czy Miami na Florydzie. Oba zarządzane przez konserwatystów stany luźno podeszły do kwestii pandemii, dzięki czemu zyskały nowych mieszkańców – a przy okazji wyższe ceny mieszkań. To jednak wciąż nie wszystko. Do zarządzania REIT-ami Roubini zamierza zaprząć sztuczną inteligencję (AI). Ma ona analizować rynek nieruchomości, a następnie nadać każdemu kodowi pocztowemu punktację ryzyka klimatycznego. REIT-y zarządzane przez ETF Atlas będą inwestować tam, gdzie ryzyko jest najniższe, a potencjał wzrostu cen najwyższy.

Inwestycje w USA

Roubini chce inwestować przede wszystkim w USA, gdyż to właśnie Amerykę Północną uważa za relatywnie najbezpieczniejsze miejsce w obliczu nadchodzących katastrof. Szczególnie w kontekście zagrożeń geopolitycznych. Co oczywiście nie oznacza, że USA są bezpieczne. Kompleksowy opis swojej, właściwie należałoby napisać – filozofii, zawarł w wydanej w 2022 r. (w Polsce ukazała się w 2023 r.) książce „Megazagrożenia”, ale w następnych latach regularnie to rozwijał. Chociażby na łamach Project Syndicate w tekście „Anatomy of Financial Meltdown” z marca zeszłego roku.

Według ekonomisty jednym z głównych czynników zbliżającego się kolapsu światowej gospodarki jest ogromne i rosnące wciąż zadłużenie publiczne i prywatne, które łącznie przekracza już 350 proc. globalnego PKB. Tym razem krach w USA nie ograniczy się tylko do rynku kredytów hipotecznych, lecz także obejmie inne rynki i formy zadłużenia. Spadające ceny lokali mieszkalnych pociągną za sobą nieruchomości komercyjne. „Oprócz recesji na rynku nieruchomości pęka teraz szersza bańka kredytu konsumenckiego: gdy gospodarka USA pogrąży się w recesji, liczba niewypłacalności kart kredytowych, kredytów samochodowych i kredytów studenckich gwałtownie wzrośnie. Amerykańscy konsumenci są wyprzedani, nie mają oszczędności i są zadłużeni. Ponieważ prywatna konsumpcja stanowi ponad 70 proc. łącznego popytu w USA, cięcia wydatków gospodarstw domowych pogłębią recesję” – pisał Roubini.

Unii Europejskiej – już tradycyjnie – grozi krach spowodowany nadmiarem długu publicznego. Niewypłacalność Południa, szczególnie Grecji i Włoch, doprowadzi do rozpadu strefy euro i likwidacji unii walutowej. UE będzie także narażona na kolejne fale migrantów, uciekających przed zmianami klimatycznymi. Z kolei rosnąca siła Chin doprowadzi do napięć geopolitycznych, a Państwo Środka w niedługim czasie prześcignie USA i stanie się czołową gospodarką świata. Zachodowi mógłby pomóc gwałtowny postęp technologiczny, jednak na taki się nie zanosi. Wbrew pozorom Rosja wcale nie może się czuć bezpieczna, gdyż jej niezamieszkane tereny na Syberii zostaną skolonizowane przez Chińczyków.

Jak widać, Roubini nie bierze jeńców, jednak gdyby oczyścić jego przekaz z dosyć histerycznego tonu, można by dojść do wniosku, że jest coś na rzeczy. Przecież wielu innych analityków wskazuje podobne zagrożenia. Na początku tego roku brukselski think tank Eurointelligence wskazywał ryzyko kryzysu całego modelu ekonomiczno-społecznego w UE. Wiele krajów członkowskich notuje wysokie deficyty budżetowe, co jest skutkiem słabnącego wzrostu. Europejski model rozwoju jest do utrzymania jedynie w sytuacji wysokiego wzrostu PKB, który go finansuje. Europejskie przedsiębiorstwa tracą jednak rynki na rzecz globalnych konkurentów, szczególnie w obszarze wysokich technologii, co ogranicza dalszy potencjał rozwojowy UE.

Jeśli spojrzymy na aktualne dane gospodarcze, to dostrzeżemy tę opisywaną przez Eurointelligence słabość Europy. Według Eurostatu w II kw. tego roku UE zanotowała wzrost na poziomie ledwie 0,8 proc. PKB, a strefa euro 0,6 proc. Z dużych i średnich gospodarek pozytywnie wyróżniały się tylko Polska (4 proc. wzrostu rok do roku) i Hiszpania (niespełna 3 proc.). Niemcy zanotowały minimalną recesję drugi kwartał z rzędu, natomiast Francja i Włochy ledwie 1-proc. wzrost.

W przypadku USA czarne wizje Roubiniego jednak się nie sprawdzają. Amerykańska gospodarka trzyma się nad wyraz dobrze, od czterech kwartałów notując wzrost na poziomie ok. 3 proc., co dla tak zamożnego i dużego kraju jest niezwykle szybkim tempem rozwoju. Równocześnie Chiny, które miały stopniowo podbijać gospodarczo świat, niespodziewanie złapały zadyszkę. Od czterech kwartałów wzrost w Państwie Środka wynosi ok. 5 proc. r/r, a w II kw. 2024 r. spadł nawet do 4,7 proc. Na pierwszy rzut oka może to się wydawać wciąż sporo, ale mowa o państwie rozwijającym się, w którym PKB na głowę mierzone parytetem siły nabywczej (PSN) wyniesie w tym roku ok. 25 tys. dol., czyli nadal będzie dwukrotnie mniejsze od Polski (49 tys.) i ponadtrzykrotnie niższe od USA (85 tys.). Chiny są już co prawda największą gospodarką świata, jednak tylko według PSN i dzięki ogromnej liczbie mieszkańców, a fundamenty ich ekonomii są oparte na długu w równym stopniu co na Zachodzie. Jeśli wzrost Chin zbliżył się do USA już na tak niskim poziomie ogólnego rozwoju, to dalsze doganianie stoi pod dużym znakiem zapytania.

Co zwiastuje kryzys?

Jednym ze zwiastunów zbliżającego się kryzysu ma być hamowanie cen nieruchomości. Faktycznie, według Eurostatu ceny lokali mieszkalnych w UE od 2022 r. właściwie stoją w miejscu. Trzeba jednak pamiętać, że wcześniej rosły w niebywale szybkim tempie – od 2015 r. wzrosły o połowę. Poza tym w mniej zamożnych państwach członkowskich nieruchomości wciąż dynamicznie drożeją. Szczególnie w bezkonkurencyjnej pod tym względem Polsce, w której w I kw. 2024 r. wzrosły aż o 18 proc. r/r. Według Expandera w lipcu tego roku we wszystkich miastach wojewódzkich ceny ofertowe na rynku pierwotnym rosły w tempie dwucyfrowym, a w kilku miastach nawet ponad 20-proc. – np. w Krakowie (26 proc.) czy Warszawie (22 proc.).

Także w USA ceny nieruchomości nie załamały się. Od początku 2023 r. do połowy 2024 r. amerykański House Price Index wzrósł o 8 proc., a jego najnowszy odczyt za czerwiec to ponad 5 proc. wzrostu rok do roku.

Część czołowych komentatorów ekonomicznych Zachodu, m.in. znany z książki „Dlaczego narody przegrywają” Daron Acemoğlu, wskazuje także na ryzyko, jakim jest bańka AI. Czołowe koncerny technologiczne inwestują w rozwój sztucznej inteligencji nieprawdopodobne pieniądze – do końca zeszłego roku było to już ponad 1 bln dol. Wciąż jednak nie znalazły sposobu na jej monetyzację. Uczenie AI jest drogie, a wkład finansowy nieadekwatny do obecnych i prognozowanych korzyści. Według Acemoğlu, w najbliższych 10 latach AI zautomatyzuje i zmniejszy koszty ledwie 5 proc. zadań w gospodarce USA. W rezultacie w ciągu dekady zwiększy amerykańską produktywność o marne 0,5 proc., a skumulowany wzrost PKB o niespełna 1 proc. Jeśli to się sprawdzi, to inwestujące w AI koncerny zanotują ogromne straty, a potencjalnie mogą je czekać nawet upadłości.

Roubini również wieszczy katastrofalne skutki rozwoju AI, tylko że odwrotne. Według niego doprowadzi ona do masowego bezrobocia wśród białych kołnierzyków, a nowe miejsca pracy nie będą nadążać za tymi likwidowanymi. Zresztą Roubini tak bardzo ufa sztucznej inteligencji, że chce oprzeć na niej fundament funduszu ETF – przypomnijmy, że ma ona mieć ogromny wpływ na zarządzanie inwestycjami w nieruchomości wolne od ryzyka klimatycznego.

Nawet zepsuty zegar dwa razy na dobę pokazuje dobrą godzinę, więc teoretycznie Roubini znów może mieć rację. Tak jak było to w 2008 r., gdy „przewidział” kryzys gospodarczy, na czym zbudował swoją legendę. W gruncie rzeczy jego modus operandi jest prosty. Zbiera wszystkie negatywne procesy zachodzące na świecie, następnie w każdym z nich zakłada czarny scenariusz i wychodzi mu katastrofa. Przypomina to bardziej zabawę intelektualną, a nie poważną analizę. Oczywiście nie oznacza to, że jego fundusz ETF nie przyniesie zysków. Finansowy preppers może przecież całkiem sprawnie zarządzać pieniędzmi, aktywami i towarami. Może też doprowadzić do samospełniającej się przepowiedni – np. generując ogromne wzrosty cen surowców rolnych, co zaś doprowadzi do klęski głodu na globalnym Południu, którą Roubini również wieszczy. Na szczęście Polska dotychczas przechodziła kryzysy raczej suchą stopą, a wręcz wykorzystywała je do zbliżenia się poziomem rozwoju do Europy Zachodniej, więc prognozy Doktora Zagłady możemy traktować nie tylko jak zagrożenie, lecz także jak szansę. ©Ⓟ