Dwa tygodnie po wkroczeniu wojsk rosyjskich do Ukrainy skutki zaczynają być również widoczne w sondażach przed wyborami prezydenckimi we Francji

Z ogłoszeniem startu w wyborach Emmanuel Macron zwlekał do ostatniego dopuszczanego przez prawo momentu. - Rosja bombarduje Ukrainę i grozi pogrążeniem świata w totalnym konflikcie. Nie da się tego pominąć w kampanii - stwierdził w poniedziałek, podczas spotkania u byłego republikańskiego burmistrza Poissy Karla Olive. Nie ma więc mowy o powtórzeniu gorących spotkań i widowiskowych wieców Macrona sprzed pięciu lat. Pierwszy mityng - w podparyskim Poissy właśnie - odbył się w małej sali, z niewielką publicznością i w poważnej atmosferze.
To celowy wybór sztabowców, którzy po wielkich spotkaniach i efektownych mityngach wyborczych jego głównych konkurentów do fotela prezydenckiego - Marine Le Pen, Valérie Pécresse, Érika Zemmoura czy Jeana-Luca Mélenchona - zdecydowali się na skromny wariant, kładąc nacisk na sytuację międzynarodową. Minimalistyczne podejście do kampanii przynosi korzyści. Prezydent jawi się Francuzom jako mąż stanu i zyskuje punkty. Na miesiąc przed pierwszą turą, zaplanowaną na 10 kwietnia, i pięć dni po oficjalnym ogłoszeniu swojej kandydatury Emmanuel Macron awansował o 8,5 pkt proc., do 33,5 proc. poparcia w sondażu instytutu Elabe dla stacji BFMTV i gazety „L’Express”. Zbliżył się tym samym do wyniku osiągniętego przez François Mitterranda w pierwszej turze wyborów prezydenckich z 1988 r. (34,10 proc.). Według dyrektora generalnego instytutu sondażowego Ifop Frédérica Dabiego działa „efekt flagi” - w sytuacji kryzysowej ludzie gromadzą się wokół znanego przywódcy, który obiecuje stabilność. I to niezależnie od tego, jak duże mieli do niego do tej pory pretensje. A tych nie brakuje - za kadencji Macrona zdarzyła się nie tylko pandemia, na której Francuzi bardzo dużo stracili, ale również wciąż pamiętany nad Sekwaną wybuch wymierzonego w establishment ruchu „żółtych kamizelek”.
Linia wciąż działa
- Dyskusja z prezydentem Putinem jest trudna. Jestem tego świadomy - przyznał ostatnio po raz kolejny Macron, nie komentując jednak swojej wizyty w Moskwie. Kreml już następnego dnia wyparł się ustaleń, z którymi zapoznał media Pałac Elizejski, sądząc, że Putin powstrzyma się z rozpoczęciem wojny.
Od początku wojny Macron użył bezpiecznej linii telefonicznej z Putinem (w Pałacu Elizejskim specjalna antena jest połączona z techniczną strukturą Kremla) czterokrotnie. Od grudnia rozmawiał z prezydentem Rosji 14 razy. Linia wciąż pozostaje aktywna, mimo iż w ostatnich dniach prezydent Francji określił propozycje swojego rozmówcy utworzenia korytarzy humanitarnych dla uciekających przed wojną Ukraińców jako „polityczny i moralny cynizm”. To do tej pory najmocniejsze publiczne słowa Macrona pod adresem Putina, z którym prezydent Francji jest na „ty”, za co został ostro skrytykowany przez lidera Zielonych Yannicka Jadota.
Jak prezydenci rozmawiają? Najpierw kontaktują się doradcy dyplomatyczni głów państw. W wyznaczonym czasie Macron idzie do Złotego Salonu ze swoimi pięcioma doradcami. Po komunikacie: „panie prezydencie, Kreml jest online” rozpoczyna się wymiana zdań. Czasami Macron pozwala sobie na powitanie Putina po rosyjsku, ten czasami bąknie coś po francusku, jednak cała reszta dyskusji toczy się w ich ojczystych językach. W Paryżu na zmianę pracują zawsze ci sami dwaj tłumacze. Mając w pamięci historię rozmów, są w stanie zapewnić płynność i precyzję dialogu.
Macron mocno zainwestował w związek z Putinem, przyjmując go w wersalskiej Galerie des Batailles na początku swojej kadencji, następnie w Fort Brégançon przed szczytem G7 w Biarritz w 2019 r. Za każdym razem obdarowywał Putina drobnymi prezentami. Otoczenie prezydenta Francji wskazuje na „pewne gesty Putina” wobec niego, jak uprzedzenie o uznaniu niepodległości „republik Donieckiej i Ługańskiej” na kwadrans przed oficjalnym przemówieniem Putina.
Wobec bulwersujących opinię publiczną informacji z Ukrainy szczegółowo relacjonowana przez media dyplomatyczna hiperaktywność prezydenta (niezależnie od jej skuteczności) wzbudza wśród Francuzów szacunek. Reszta kandydatów w wyścigu prezydenckim medialnie blednie, a ich pokrętna czasami argumentacja - jak prawicowego publicysty Zemmoura, który wciąż upiera się, aby nie nakładać sankcji na Rosję i nie przyjmować ukraińskich uchodźców - wydaje się wielu Francuzom o lewicowych, centrowych i prawicowo-centrowych poglądach nie na miejscu.
Na drugiej pozycji we wspomnianym sondażu Elabe, o 18,5 pkt proc. niżej niż Macron, plasuje się liderka skrajnej prawicy Marine Le Pen, której popularność spadła do 15 proc. Na razie nie jest ona w stanie zakotwiczyć swojego stanowiska w sprawie Ukrainy w opinii publicznej. Od Putina odcięła się wprawdzie jako pierwsza, ale przypominane są jej zdjęcia z rosyjskim prezydentem, u którego gościła w 2017 r. Musiała nawet wycofać swoje ulotki, w których użyto tych fotografii, by pokazać, że jest poważnym politykiem przyjmowanym w najważniejszych ośrodkach władzy. Tłumaczyła się w studiu telewizyjnym, że jak wielu wierzyła, iż Rosja jest potencjalnym partnerem w walce z islamskim fundamentalizmem.
Jeszcze kilka tygodni temu kandydaci prawicy zażarcie rywalizowali z Le Pen o wejście do drugiej rundy. Éric Zemmour miał 11 proc, a Valérie Pécresse 10,5 proc. Po stracie odpowiednio 3 i 1,5 pkt proc. spadają na czwartą i piątą pozycję.
Zemmour z pewnością płaci w tej kampanii za swoje błędy komunikacyjne i dawną pobłażliwość wobec Władimira Putina. Szef partii Rekonkwista potępił wojnę z opóźnieniem, uparcie zresztą przekonując, że prezydent Rosji wprawdzie jest winny jej rozpoczęcia, ale współodpowiedzialne za konflikt są ogólnie Zachód i w szczególności NATO, które w ostatnich dekadach parły na Wschód. Kandydat apeluje m.in. o to, aby Ukraińcy pozostali w Polsce. Argumentuje to podobieństwami kulturowymi i językowymi. Jego zdaniem Warszawę należy jedynie wspierać finansowo w ich przyjęciu i zdjąć z niej kary nałożone przez UE i TSUE. Jeszcze kilka tygodni temu mówił o Putinie jako o „godnym szacunku wielkim przywódcy”. Przyciśnięty do muru w studiu radiowym RTL, gdy próbował bronić rosyjskiego prezydenta, stwierdził, że ten ostatni jest… „demokratą autorytarnym”.
Pécresse, przywódczyni liberalnej prawicy również kumuluje błędy komunikacyjne. Z solidarności z Ukrainą zrobiła swój nowy sztandar - w poniedziałek, skracając wizytę na ważnym wizerunkowo Salonie Rolniczym, rzuciła, że „pora zająć się Ukrainą”. Zwołała własną „radę bezpieczeństwa” - z niezbyt znanymi ekspertami i rozbudowaną scenografią (wielki stół prezydialny, flagi Francji, UE i Ukrainy oraz… zdjęcie Samuela Patiego, nauczyciela zamordowanego przez islamskiego ekstermistę). Podkreśliła, że „ręka jej nie zadrży”, jeśli zostanie szefem armii. Francuzi odebrali te deklaracje jako przesadne i sztuczne.
Na niespodziewanie wysokim trzecim miejscu plasuje się Jean-Luc Mélenchon z wynikiem 13 proc. (+0,5 pkt proc). On również musiał wykonać potężną woltę. Twierdzi, że nigdy nie popierał rosyjskiego prezydenta, a takie sympatie tylko mu się przypisuje. „Jeśli ktoś przeciwstawia się powszechnej opinii, traktuje się go jak zdrajcę, co jest niebezpieczne dla Francji” - stwierdził.
Lider skrajnej lewicy wykorzystuje jednak efekt „użytecznego głosowania” - w przekonaniu wyborców rozproszonej i rozdrobnionej lewicy tylko on ma szansę wejść do rywalizacji o najważniejszy urząd w państwie. Po tej stronie sceny politycznej żaden z kandydatów nie przekracza 10 proc. poparcia. Ekolog Yannick Jadot spada do 5 proc. w sondażu (−1,5 pkt proc.), a komunista Fabien Roussel do 3,5 proc. (−0,5 pkt proc.). Mer Paryża Anne Hidalgo pozostaje na poziomie 1,5 proc.
Plan na przyszłość
Na pierwszy mityng Macrona zaproszono mieszkańców tylko „na rozmowę”. Z krzesłami ustawionymi w okrąg. Jedynie flagi Francji i Europy wskazywały, że prezydent też będzie przemawiał. „Panie prezydencie, panie kandydacie” — zwrócił się do Macrona Olive, witając szefa państwa po długich oklaskach. Macron zadeklarował się oficjalnie jako kandydat, ale podkreślił, że do ostatniej chwili swojej obecnej kadencji jest przede wszystkim prezydentem.
Zarysował rezultaty swoich rządów, takie jak: mniejsze bezrobocie, inwestycje w naukę. - Są reformy, które trzeba kontynuować, na rzecz środowiska, mieszkalnictwa. A następnie mamy wyzwania, które kompletnie wstrząsną naszym krajem. W związku z pandemią i oczywiście wojną - mówił. Przypomniał przy okazji historię dialogu Francji z Rosją od początku swojej kadencji.
Macron w debacie wyborczej oprócz Ukrainy obraca się wokół kilku punktów. Jest wśród nich jego obsesja: wzmocnienie suwerenności Europy. Kolejne punkty to: energia, zdrowie oraz zagwarantowanie Francji pełnego zatrudnienia, stymulacja przemysłu i umieszczenie kraju na czele liderów energii odnawialnej i jądrowej. Macron proponuje również wznowienie reformy emerytalnej oraz kontynuowanie zmian w edukacji. - Chcę postawić na podstawową wiedzę, w szczególności matematykę i sport opierając się na igrzyskach olimpijskich zaplanowanych w Paryżu w 2024 r. Cel to ustanowienie od początku roku szkolnego 2022/2023 pół godziny zajęć sportowych każdego dnia w szkole podstawowej oraz zwiększenie godzin zajęć sportowych w gimnazjach. Wreszcie ostatni punkt to tzw. pakt republikański, w którym Republika jednocześnie „trzyma się swoich granic, ale i wartości, gdy chodzi o przyznawanie azylu”.
W drugiej rundzie, w której obecność Macrona jest pewna, obecny lokator Pałacu Elizejskiego wygrywa według sondaży z wszystkimi pozostałymi kandydatami. Z Marine Le Pen w stosunku 61 : 39 proc. Zwycięstwo byłoby jeszcze bardziej przytłaczające, gdyby przeciwko Macronowi w szranki stanął Mélenchon (68,5 : 31,5 proc.) lub Zemmour (69,5 : 30,5 proc.). Komentatorzy są świadomi, że na miesiąc przed pierwszą rundą krajowe lub międzynarodowe wydarzenia mogą jeszcze wpłynąć na przebieg kampanii, a tym samym na ostateczny wybór Francuzów, jednak nikt (z wyjątkiem Zemmoura, który ostentacyjnie nie wierzy sondażom) nie prognozuje zmiany władzy nad Sekwaną. ©℗
Szczegółowo relacjonowana przez media dyplomatyczna hiperaktywność prezydenta wzbudza wśród Francuzów szacunek. Niezależnie od jej skuteczności. Reszta kandydatów w wyścigu prezydenckim medialnie blednie
Współpraca Maciej Weryński