Część zmian cieszy branżę aptekarską i jest odpowiedzią na zgłaszane przez nią postulaty.
– Ustawa rozwiązuje problemy, z którymi borykamy się od co najmniej kilkunastu lat. W końcu zajęto się kompleksowo kwestią marży i dyżurów aptecznych. Od 30 lat farmaceuci byli zmuszani do otwierania swoich punktów w niedziele i święta. O wyznaczeniu apteki jako dyżurującej decydowało starostwo. Warto podkreślić, że nie brano pod uwagę faktycznego zapotrzebowania mieszkańców na leki. Zdarzało się, że w małych miejscowościach apteka musiała dyżurować bez przerwy od Wigilii aż do Trzech Króli – mówi Marek Tomków, zastępca prezesa Naczelnej Izby Aptekarskiej.
Bez odbierania zezwoleń
Nasz rozmówca dodaje, że w większości przypadków koszt otwarcia apteki w dni wolne i świąteczne znacząco przewyższał potencjalne zyski. Resort zdrowia proponuje przyjęcie bardziej racjonalnego systemu, m.in. uzależniając obowiązek otwarcia apteki od rzeczywistego zapotrzebowania okolicznych mieszkańców. Do jego szacowania będą wykorzystywane dane sprzedażowe z poprzednich lat.
– Znika także groźba odebrania aptece zezwolenia na działalność, jeśli aptekarz nie otworzy punktu w dniu wyznaczonego dyżuru – dodaje Marek Tomków i precyzuje, że obowiązkowe dyżury apteczne zostaną skrócone do dwóch godzin w dni normalne i czterech w dni świąteczne. Natomiast koszt np. zatrudnienia farmaceuty będzie pokrywał NFZ. Wyjątkiem mają być miasta powyżej 40 tys. mieszkańców. W nich wydatki na aptekarza mają zwracać się same z uwagi na większy popyt.
Wątpliwości posłów opozycji wzbudziła natomiast ewentualna odpowiedzialność karna dla farmaceutów, którzy zgłoszą swoją aptekę do pełnienia dyżurów nocnych pomimo tego, że toczy się wobec nich postępowanie o cofnięcie zezwolenia. Krytycy takiego rozwiązania wskazują, że ustawodawca traktuje aptekarza jako potencjalnego oszusta, co nie pomaga w budowaniu zaufania między państwem, a branżą.
Mniejsze dofinansowane
Zaproponowana przez resort zdrowia autopoprawka do projektu ustawy zakłada, że poziom dofinansowania przez NFZ surowców potrzebnych do wytworzenia przez farmaceutę leku recepturowego nie będzie mógł przekroczyć 15 percentyla rozkładu cen z poprzedniego roku. Wzbudziło to zdecydowany sprzeciw środowiska producentów i hurtowników.
ponad 9 mld zł tyle w 2022 r. NFZ wydał na refundowanie leków kupowanych w aptekach
ok. 500 mln zł tyle w 2022 r. stanowiło finansowanie leków recepturowych
– Projektodawcy zapomnieli, dla kogo te leki są robione. Chodzi przecież o pacjentów np. w szpitalach. Apteki produkują maści np. na odleżyny albo dla dzieci z alergiami. Niektórych typów leków nie da się kupić jako gotowych. Nie bez powodu lekarze zapisują leki recepturowe, mają one specjalne dawkowanie – wyjaśnia Irena Rej, prezes Izby Gospodarczej ,,Farmacja Polska”.
Nasza rozmówczyni wskazuje, że w przypadku preparatów sprzedawanych w kilogramach cena z oczywistych powodów będzie wyższa niż w sprzedaży hurtowej. Oznacza to, że zastosowany przez resort zdrowia model szacowania na podstawie średniej ceny danego składnika jest w przypadku leków recepturowych chybiony.
– Proszę pamiętać, że zapotrzebowanie na tego rodzaju leki wynika ze wskazań lekarzy. Nie da się zgromadzić zapasów albo przewidzieć, jakie będą ceny detaliczne za rok. Jako producenci i hurtownicy czujemy się oszukani przez ministerstwo. Nie można w ostatniej chwili wrzucać nowych przepisów. Nie mieliśmy nawet czasu na przygotowanie analiz – protestuje Irena Rej.
Nie zgadza się z tym Marek Tomków. Według niego zastosowane radykalne rozwiązanie jest uzasadnione licznymi nadużyciami i zawyżaniem cen surowców.
– Chcemy, żeby część kwestii z tym związanych była uregulowana dodatkowo na poziomie rozporządzenia – dodaje.
Z kolei zdaniem Tomasza Barszcza, prezesa Lubelskiej Izby Aptekarskiej, wysokie ceny surowców wykorzystywanych do sporządzania przez farmaceutów leków recepturowych należy tłumaczyć szczególnymi warunkami, które muszą spełnić ich producenci. Nasz rozmówca mówi, że choćby zwykła woda musi być odpowiednio zabezpieczona i destylowana, co generuje dodatkowe koszty.
– Trudno powiedzieć, czy nowe przepisy mają charakter wykluczający. Presja ze strony resortu zdrowia na utrzymanie stabilnego poziomu cen wydaje się dobrym kierunkiem. Producenci mogą jednak wskazywać na problemy z dostępnością do niektórych substancji. Mieliśmy taką sytuację w pandemii, dotyczyła ona jednak gotowych leków albo zaawansowanych komponentów, a nie surowców wykorzystywanych do receptur aptecznych – dodaje Tomasz Barszcz.
Drakońskie cięcia
Branża aptekarska jest podzielona w ocenie autopoprawki.
– Niczym nieuzasadnione astronomiczne wzrosty cen surowców farmaceutycznych należy ukrócić. Jednakże nie możemy tracić z oczu pacjenta i wylewać dziecka z kąpielą. Wprowadzenie tak drakońskich cięć w marży na leki recepturowe, przy obecnych kosztach wytwarzania tych leków, niestety w opinii naszego środowiska spowoduje olbrzymie ograniczenie w dostępności do tego typu preparatów dla pacjentów. Obecnie obowiązujące urzędowe stawki taksy recepturowej są od 25 lat – ostrzega Marcin Repelewicz, prezes Okręgowej Rady Aptekarskiej we Wrocławiu.
Według niego, jeśli apteki będą musiały dokładać z własnych środków do wytwarzanych leków, to na pewno spadnie liczba placówek, w których obecnie będą one dostępne. Tymczasem leki recepturowe przepisywane są w wielu specjalistycznych dziedzinach medycyny: najczęściej pediatrii, laryngologii, okulistyce, kardiologii czy też dermatologii.©℗
Podstawa prawna
Etap legislacyjny
Projekt po I czytaniu w Komisji Zdrowia